Pojawiają się około godziny dwudziestej. Robią kilka rundek na pełnym gazie po al. Spółdzielczości Pracy i znikają. Za godzinę "powtórka z rozrywki”. Policja zapowiada walkę z szalonymi motocyklistami.
Motocykliści szczególnie pokochali wyścigi na krótkich dystansach: od świateł do świateł. Punktem honoru jest przejechanie między sygnalizatorami na jednym kole. - To bardzo niebezpieczne zabawy - mówi podinspektor Artur Ertman, szef sekcji ruchu drogowego Komendy Miejskiej Policji w Lublinie. - Problem dokładnie znamy. Jak tylko otrzymujemy sygnał o szaleńczych popisach, zaraz wysyłamy radiowóz. Niestety, na ogół nie ma po nich śladu.
Motocykliści bawią się z policją w kotka i myszkę. Stosują sztuczki, aby ich nie rozpoznały nawet policyjne kamery. - Podginają tablice rejestracyjne, tak byśmy na zdjęciu z fotoradaru nie zidentyfikowali właściciela. Jazda na jednym kole, to także sposób na ukrycie danych - tłumaczy podinspektor Ertman.
Jednak policja nie składa broni. Właśnie szykuje szeroko zakrojoną akcję. - W najbliższym czasie zarzucimy sieć, aby wyłapać tych najbardziej niebezpiecznych - dodaje Ertman. Nowym orężem będzie urządzenie do mierzenia natężenia poziomu hałasu, które policja otrzymała wczoraj od Urzędu Miasta Lublin. - Jeżeli motocykl będzie za głośny, wówczas kierowca na miejscu straci dowód rejestracyjny. Do domu wróci na piechotę - mówi krótko szef miejskiej drogówki.