Jest akt oskarżenia w sprawie śmierci 52-latka, którego ciało odnaleziono przy ul. Kąpielowej w Lublinie. Śledczy dowodzą, że Wojciech W. został śmiertelnie pobity przez kolegów od kieliszka. Mężczyźni nie przyznają się do winy.
Do fatalnej w skutkach awantury doszło w październiku ubiegłego roku. Zwłoki Wojciecha W. leżały we wraku samochodu. Policjantów zawiadomił o tym 54-letni Krzysztof D. – bezrobotny recydywista.
Kilka godzin wcześniej mężczyzna sam pił alkohol z Wojciechem W. Towarzyszył im 50-letni Jacek N., mechanik lotniczy, żyjący obecnie ze zbierania złomu. On i Krzysztof D. zasiądą niebawem na ławie oskarżonych. Odpowiedzą za śmiertelne w skutkach pobicie kolegi.
Śledczy ustalili, że ofiara oraz Krzysztof D. mieszkali we wraku osobowego nissana porzuconego przy ul. Kąpielowej. Obaj regularnie nadużywali alkoholu. Często towarzyszył im Jacek N. Feralnego dnia było podobnie. Obaj panowie pili rozrabiany spirytus. Około południa zadzwonili po Jacka N. Biesiadowali w samochodzie. Wojciech W. zajmował fotel kierowcy.
W pewnej chwili między mężczyznami doszło do sprzeczki. Koledzy nie chcieli dać Wojciechowi W. więcej alkoholu. Mężczyzna zaczął wyzywać swoich kompanów. Padły pierwsze ciosy. Z ustaleń prokuratury wynika, że koledzy bili Wojciecha W. pięściami w głowę i szyję. Połamali mu m.in. kość gnykową. Po wszystkim dopili alkohol i rozeszli się każdy w swoją stronę. 52-latek zmarł, dusząc się własną krwią.
Dopiero po godz. 23:00 Krzysztof D. wrócił na ul. Kąpielową i wezwał policję. Na jego ciele i odzieży odnaleziono później ślady krwi zmarłego. 54-latek i oraz Jacek N. trafili do aresztu. Obaj nie przyznali się do winy. Jacek N. tłumaczył, że 52-latek obrażał jego matkę. Wymierzył mu więc dwa ciosy w twarz. Przyznał również, że pierwszy zaczął bić Krzysztof D. Ten z kolei odmówił składania wyjaśnień.
Za pobicie ze skutkiem śmiertelnym grozi do 10 lat więzienia. Krzysztof D., jako recydywista, musi się liczyć z bardziej surowym wyrokiem.