Nieszczelne drzwi i okna... Brak wody i centralnego ogrzewania. Rano temperatura spada tu do trzech stopni. Toaleta na podwórzu. Tak mieszkają ludzie w środku wielkiego miasta.
- Miasto tylko bierze pieniądze. W proteście przestaliśmy płacić za mieszkanie - mówi Robert K., lokator kamienicy przy ul. Kunickiego 63.
Żona nie pracuje, dwójka dzieci jeszcze się uczy. Żyją z jednej pensji zaopatrzeniowca. To nie są dochody pozwalające na kupienie mieszkania. Od lat bezskutecznie ubiegają się w ZNK o poprawę warunków życia.
Żeby się umyć, trzeba wiadrami przynieść wodę z pompy przy ul. Kwiatowej, a węgiel z komórki na podwórzu. Najgorzej jest latem: smród nie do wytrzymania, bo czystości nie da się utrzymać, gdyż sławojka w podwórzu jest traktowana przez osoby postronne jak toaleta publiczna.
W lutym 1998 r. Rada Miejska sprecyzowała obowiązki utrzymania czystości w mieście. Tym samym zobowiązała właścicieli nieruchomości do przyłączenia budynków na swój koszt do miejskiej sieci kanalizacji sanitarnej. Problem w tym, że ZNK jest tylko administratorem, a nie właścicielem kamienicy.
Pan Robert pisał gdzie się dało. Aż przez biuro Rzecznika Praw Obywatelskich pan Robert ustalał stan prawny nieruchomości. Okazało się, że byli właściciele kamienicy zmarli bezpotomnie, co daje podstawę wszczęcia procedury nabycia praw spadkowych. Dopiero, gdy Skarb Państwa stanie się właścicielem, można będzie tu inwestować.
- Obecne przepisy nie dają nam możliwości właściwego gospodarowania takimi domami bez właścicieli. Na to zresztą po prostu brak środków - mówi Marcin Celiński, kierownik organizacyjny ZNK. - To nie jedyny przypadek. Takich kamienic jest w Lublinie ponad 300. Sprawujemy zarząd na podstawie przepisów kodeksu cywilnego o prowadzeniu cudzych spraw bez zlecenia. Ale nie wolno nam inwestować. I tak robimy, co tylko możliwe, dokładając do utrzymania budynków. Tu dokonaliśmy np. naprawy dachu. Stan techniczny budynku nie upoważnia jednak jego lokatorów do zaprzestania regulowania czynszu i bieżących opłat.
Robert K. napisał też do sanepidu. Barbara Tłuczkiewicz, powiatowy inspektor sanitarny orzekła, że usytuowanie ubikacji nie odpowiada przepisom i jest uciążliwe dla użytkowników. Należy to zmienić.
- Chcieliśmy sami doprowadzić wodę, zrobić kanalizację - dodaje Robert K. - Niestety, na to potrzebne są zezwolenia. Nie można ich dostać, bo w planie przestrzennego zagospodarowania miasta przewidziano tu ośrodek usługowy. Urzędnicy oficjalnie przyznają nam rację. Dają obietnice i na tym się kończy.