Myślę, że sprawiedliwość się upomniała – przyznaje Maciej Cybulski, były dyrektor Muzeum Henryka Sienkiewicza w Woli Okrzejskiej. Ma to związek z aktem oskarżenia przeciwko Beacie Skwarek, obecnej szefowej tej placówki, której prokuratura zarzuca składanie fałszywych zeznań.
– Osoby, które mnie oczerniały, pomawiały powinny za to odpowiedzieć – podkreśla Cybulski.
Przypomnijmy: ma on status „pokrzywdzonego”, bo śledczy w akcie oskarżenia zarzucają Skwarek (zgodziła się na podanie nazwiska) przekroczenie uprawnień, fałszywe oskarżenia i uporczywe nękanie byłego dyrektora, a także ukrywania jego dokumentacji pracowniczej.
Zaginione w gablotach
Cybulski kierował placówką od 2014 roku, ale zarząd powiatu łukowskiego zdecydował, że od 1 stycznia 2020 roku powierzy pełnienie obowiązków Skwarek. Prokuratura zajęła się tą sprawą pół roku temu na bazie materiałów z poprzedniego śledztwa, które ostatecznie umorzono. Dotyczyło ono nieprawidłowości w muzeum. Zawiadomienie złożyła Beata Skwarek, przekonując, że inwentaryzacja wykazała braki. Jej zdaniem z muzeum miały zniknąć m.in. "Rękopisy" Henryka Sienkiewicza, monety z wizerunkiem pisarza noblisty czy ponad 200 sztuk wydawnictwa "Katalog Zbiorów Muzeum Henryka Sienkiewicza". Muzealnicy mieli też odnotować braki w wyposażeniu muzeum na kwotę 55 tys. zł.
Jednak prokuratorzy łatwo wszystko odnaleźli. Część z "zaginionych" rzeczy znajdowała się m.in. w gablotach ekspozycyjnych udostępnionych zwiedzającym. Dlatego śledztwo zostało umorzone.
Z ojca na syna
Natomiast były dyrektor zamierza walczyć o swoje dobre imię. – Od początku wkładałem w muzeum całe swoje serce i pasję. Moja rodzina angażowała się w rozwój placówki przez blisko 50 lat i wiedziałem, że wszelkie zarzuty w sprawie tych nieprawidłowości są bezpodstawne – tłumaczy Cybulski, który obecnie jest zastępcą wójta w gminie Krzywda.
Przez 46 lat placówka w Woli Okrzejskiej była w rękach ojca byłego dyrektora, nieżyjącego już Antoniego Cybulskiego. – Gdy muzeum zyskiwało coraz większe prestiż, władze powiatu miały na nie „chrapkę” i utrudniały mi zarządzanie. Zostałem zmuszony zatrudnić panią Beatę, która donosiła na mnie. Zabrakło ludzkiego odruchu m.in. w rozmowach z zarządem powiatu. Byłem postawiony pod ścianą. To było traumatyczne dla mnie i dla mojej rodziny – nie ukrywa nasz rozmówca.
Przyznaje, że zaczął mieć nawet stany depresyjne i dłużej już w muzeum nie mógł pracować. – Na szczęście prokuratura mnie wysłuchała. To tam znalazły się kompetentne osoby – zaznacza Cybulski.
Wcześniej był gotowy, by „podjąć rękawicę”. – W obecności śledczych bardzo łatwo udało się w ciągu kilku godzin odnaleźć większość eksponatów, które miały zniknąć – zaznacza były dyrektor.
W jego ocenie wszystko było „partyjną układanką interesów”. – Myślę jednak, że sprawiedliwość się teraz wypełni. Ale wszystkie te osoby, które mnie pomawiały i oczerniały, powinny za to odpowiedzieć. Niedługo wytoczę procesy cywilne o pomówienia – zapowiada były szef placówki.
Na prośbę Beaty Skwarek podajemy jej imię i nazwisko z uwagi na to, że "nie przyznaje się do stawianych jej zarzutów" i zgadza się na pełne dane osobowe w mediach. – W okresie kiedy pełniła obowiązki dyrektora Muzeum Henryka Sienkiewicza, wykonywała je z należytą starannością. O tym jaki będzie wyrok decydować będzie wolny i niezawisły skład orzekający w przedmiotowej sprawie – zapewnia jej adwokat Piotr Bednarek.
Skwarek będzie szefowała muzeum tylko do końca roku, bo nie jest zainteresowana kontynuowaniem pracy na tym stanowisku. Nowy dyrektor ma być powołany na początku stycznia. Obecnie placówka jest nieczynna z powodu remontu.