Na posesji pod Łukowem spłonęły trzy busy i kilkanaście rowerów. Właściciel uważa, że to podpalenie. W ujęciu sprawców ma mu pomóc detektyw Krzysztof Rutkowski.
Do pożaru doszło w nocy 2 lipca w Zalesiu (powiat łukowski). – Spłonęły trzy busy, a także rowery. Uszkodzona została również elewacja budynku i brama garażu – relacjonował starszy kapitan, Konrad Turski z łukowskiej Straży Pożarnej.
Przedsiębiorca nie ma wątpliwości, że ktoś podpalił jego dobytek. – Te pojazdy i kilkanaście rowerów były przeznaczone na handel. Oszacowałem straty na pół miliona złotych- mówi pan Zbigniew z Zalesia. O pomoc w ujęciu sprawców zwrócił się do detektywa Krzysztofa Rutkowskiego. – Ta sprawa ma swój początek 2 lata temu, gdy pan Zbigniew został pobity przez przestępców, którzy błędnie oskarżają go o kradzież papierosów z przemytu- twierdzi Rutkowski. – Podpalenie jest aktem terroru i w tym wypadku zemsty. Gdyby nie szybka akcja strażaków, ta rodzina mogła spłonąć- uważa detektyw.
Poszkodowany podziela teorię Rutkowskiego. -Byłem nękany, grożono mi i mojej rodzinie. 2 lata temu po pobiciu złożyłem zawiadomienie do prokuratury, ale wówczas śledztwo umorzono. Odwołałem się do sądu, który nakazał ponowne zbadanie tego- zaznacza pan Zbigniew.
Detektyw przekonuje, że wpadł na trop sprawców podpalenia, którzy mają związek również z wątkiem sprzed 2 lat. - Przekazaliśmy policji informacje o konkretnych osobach, które się tego dopuściły. Nie odpuszczę tego-podkreśla.
Jednak łukowska policja ostrożnie informuje o swoich działaniach. – Pod nadzorem prokuratury prowadzimy dochodzenie w sprawie pożaru. Na obecnym etapie, z uwagi na dobro postępowania nie udzielamy więcej szczegółów - przyznaje aspirant sztabowy Marcin Józwik z łukowskiej komendy. Z kolei, Adam Makosz zastępca prokuratora rejonowego dodaje tylko, że jak dotąd nikomu nie postawiono zarzutów.