Janusz Palikot nawołuje do atakowania profilu Donalda Tuska na facebooku. Hakerzy blokują rządowe strony. Pół miliona internautów z Polski krzyczy z oburzenia. Wszystko przez dokument, którym korporacje i politycy chcą zawładnąć Internetem
Czy pod płaszczykiem walki z siedmiogłowym smokiem korporacji i polityków, którzy chcą zarabiać na Internecie lub go kontrolować, skryli się internetowi złodzieje muzyki, gier i filmów?
Dostaniecie gwarancje wolności
ACTA to układ chroniący własność intelektualną, także w Internecie, do którego ma przystąpić Unia Europejska. Polska miała podpisać dokument 26 stycznia (już po zamknięciu tego wydania magazynu). Wydawało się, że po weekendowym ataku hakerów na publiczne witryny i masowej krytyce wielu środowisk, rząd się zachwieje. Nie zachwiał się.
Państwowi urzędnicy nadal będą pracowali nad przystąpieniem do ACTA (potrzebna jest zgoda parlamentarzystów). Tyle, że wcześniej wejdą krajowe przepisy. – Będziemy chcieli wspólnie ze środowiskami internautów przygotować przepisy, które dadzą pełną gwarancję wolności w internecie, co nie znaczy: gwarancję bezkarności dla tych, którzy brutalnie nadużywają tej wolności – obiecał we wtorek premier Donald Tusk. Rząd zapewnia, że obawy są niepotrzebne, bo ACTA "nic nie zmieni w polskim prawie”. Jednak na spokojny sen za wcześnie.
Podglądanie internautów
W ACTA rzeczywiście nie ma paragrafu mówiącego o cenzurze Internetu. Jednak dokument jest tak ogólny i nieprecyzyjny, że umożliwia najbardziej wątpliwe działania. Jeden z bardziej jaskrawych przypadków: według ACTA, dostawca Internetu powinien przekazać właścicielom praw autorskich dane użytkownika, "którego konto zostało użyte do domniemanego naruszenia” prawa. Co gorsze, do przekazania poufnych danych nie trzeba nakazu sądu czy prokuratury. Inaczej mówiąc: jeśli producent filmu uzna, że mogliśmy nielegalnie ściągnąć go z sieci, może wystąpić o nasze dane i je dostać. Dotyczy to również "dowolnej osoby zaangażowanej w jakikolwiek aspekt domniemanego naruszenia”.
Dodatkowo dostawcy i właściciele serwisów powinni monitorować czy "ich” Internauci przypadkiem nie naruszają prawa. Na osłodę, autorzy ACTA na każdym miejscu zapewniają, że procedury mają być stosowane z zachowaniem "podstawowych zasad, takich jak wolność słowa, sprawiedliwy proces i prywatność”.
Mieszane uczucia artystów
Artyści, których interesów ma bronić ACTA są podzieleni. Dokument wychwala Zbigniew Hołdys, muzyk i dawny lider rockowego Perfectu. "W kółko czytam wyłącznie o protestach kradnących. Wychodzi na to, że w XXI wieku świat zmierza ku legalizacji kradzieży i gwałtu, a szukanie złodzieja i gwałciciela nazwie "pozbawianiem praw” – napisał muzyk na Facebooku.
Jednak część jego kolegów po fachu ma inne zdanie. Paweł Kukiz stwierdził np., że nie ma pretensji do pielęgniarki, która zarabia 500 zł i ściąga jego płytę z Internetu, bo nie ma na nią pieniędzy. Raper Doniu nazywa ściągnie muzyki z sieci kradzieżą. Chce dobrej ochrony praw artystów, ale nie ACTA, który nazwał "pieprzonym kataklizmem”.
Kto za…
– Jeżeli wiemy, że ktoś w Polsce korzysta z serwera w Hongkongu, na którym znajdują się nieuprawnione treści, naruszające nasze prawa autorskie, nie mamy możliwości, żeby przeciwdziałać temu procederowi. Dzięki ACTA takie działania mogą być możliwe – przekonuje Piotr Kabaj, wiceprzewodniczący zarządu Związku Producentów Audio Video
– Nie widzę powodu, aby Internet był wyłączony z obrotu prawnego i w sposób szczególny wyróżniony – wtóruje mu Mariusz Kaczmarek z Fundacji Ochrony Twórczości Audiowizualnej (FOTA).
– ACTA zapewnia przede wszystkim silniejszą ochronę interesów majątkowych polskich twórców i wydawców poza granicami Unii i to jest mocna strona tej umowy. Powinna przemawiać za jej podpisaniem przez Polskę – ocenia prezes Stowarzyszenia Autorów i Wydawców "Polska Książka” Andrzej Nowakowski.
Kto przeciw…
ACTA wzburzyła ok. 500 tys. polskich internautów. Większość z nich przyłączyła się do wydarzenia na Facebooku "Nie dla ACTA - nie zgadzam się na podpisanie umowy przez Polskę”. Mimo podłej pogody przeciwnicy układu demonstrowali w kilku miastach w Polsce. Ponad tysiąc osób pikietowało w Warszawie pod siedzibą Biura Parlamentu Europejskiego. – ACTA oznacza ograniczenie świata wirtualnego, wymiany myśli, idei, dzieł i może prowadzić do nadużyć i cenzury – komentuje Andrzej Smolar, prezes Fundacji Batorego. – Firmy oferujące dostęp do sieci, obawiając się ewentualnych kar, mogą mieć skłonność do stosowania pewnych form cenzury prewencyjnej.
– Międzynarodowe porozumienie nie dotknie piratów, a internautów. Podpisanie umowy może doprowadzić do monitorowania użytkowników przez dostawców usług – mówi Katarzyna Szymielewicz z Fundacji Panoptykon.
Podpisanie układu krytykują również instytucje rządowe. – ACTA może stworzyć alternatywną do policyjnej sieć wymiany informacji o podejrzanych o piractwo – podkreśla Wojciech Wiewiórowski szef Generalnej Inspekcji Ochrony Danych Osobowych.
Europosłowie opuszczą szlaban?
Zanim ACTA wejdzie w życie, dokument musi przegłosować Sejm i Senat, potrzeba jeszcze podpisu prezydenta Bronisława Komorowskiego, a wreszcie Parlamentu Europejskiego. – Podejrzewam, że dokument będzie w PE odrzucony i wróci do poprawek – ocenia Lena Kolarska–Bobińska (PO), europosłanka z Lublina. – Teraz też mamy jeszcze czas na dyskutowanie i wyjaśnianie wątpliwości. Ja miałam i mam dużo wątpliwości. Dlatego wstrzymałam się od głosowania rezolucji w sprawie ACTA.
Kolarska–Bobińska wylicza: regulacja jest słuszna, jeśli chodzi o walkę z podróbkami, ale przy okazji reguluje sferę Internetu i wchodzi w wchodzi w sferę swobód obywatelskich. – Mam też wrażenie, że to prawo dyktowane przez wielkie korporacje. To budzi duże wątpliwości – stwierdza polityk. Wreszcie poszerzy się przestrzeń karania, bo w USA przepisy są bardziej restrykcyjne. Amerykanie mogą nas ścigać za rzeczy, które robimy w Polsce. – Wiele osób, które protestują przeciwko ACTA, nie myśli tylko o prywatnej wolności. Zastanawiają się czy szykany nie spotkają ludzi, którzy umieszczają w Internecie materiały niewygodne dla władzy – europosłanka przypomina aferę Wikileaks.
– Zawsze jestem przeciwko działaniom w cyberprzestrzeni, które są niezgodne z prawem. Równocześnie jestem zdecydowanym przeciwnikiem cenzury. Często posłowie są jednak w trudnej sytuacji, bo większość przepisów może iść w dobrą stronę, a jeśli pojawią się wątpliwe zapisy to jest pytanie czy blokować całą dyrektywę? – zastanawia się Mirosław Piotrowski, europoseł PiS z Lublina. Dwa lata temu, kiedy europosłowie głosowali rezolucję dotyczącą ACTA, Piotrowski był za międzynarodowym układem. Tłumaczy, że wtedy ta sprawa nie wzbudzała emocji. – Rezolucja nie ma mocy prawnej. Kiedy będzie głosowana dyrektywa to ocenimy ją bardzo wnikliwie.
Palikot: hakerzy, do dzieła
Na walce o przyszłość Internetu, kapitał chcą zbić politycy. Przeciwko podpisywaniu ACTA protestuje PiS, SLD, Ruch Palikota i Solidarna Polska. – Przy okazji ochrony własności jest to próba wprowadzenia cenzury czy kontroli politycznej Internetu –mówił w poniedziałek Janusz Palikot i zauważył, że hakerzy popełnili błąd, bo dali politykom do ręki argument zagrożenia bezpieczeństwa narodowego. – Ja bym raczej dokuczał politykom, a nie państwu. Przecież Tusk ma stronę na Facebooku, a PO swoją witrynę. Apeluję, żeby zajęli się stronami osobistymi rzecznik Grasia, ministra Boniego i premiera.
Pytany przez nas, dlaczego zachęca do łamania prawa i cybernetycznego terroryzmu, stwierdził: – Zachęcam do walki o wolność mediów. Internet jest współczesną ateńską agorą, czyli miejscem gdzie spotykają się ludzie i dyskutują, o czym chcą i kiedy chcą.