Przeglądarka, z której korzystasz jest przestarzała.

Starsze przeglądarki internetowe takie jak Internet Explorer 6, 7 i 8 posiadają udokumentowane luki bezpieczeństwa, ograniczoną funkcjonalność oraz nie są zgodne z najnowszymi standardami.

Prosimy o zainstalowanie nowszej przeglądarki, która pozwoli Ci skorzystać z pełni możliwości oferowanych przez nasz portal, jak również znacznie ułatwi Ci przeglądanie internetu w przyszłości :)

Pobierz nowszą przeglądarkę:

Magazyn

20 marca 2022 r.
7:53

Zostawiły swoje życie i bardzo chciałby je odzyskać. Historie kobiet z Ukrainy

Przyjechałyśmy z Łucka, z zachodniej części kraju. Poznałyśmy się z Anną w autobusie i dzięki temu jest nam o wiele raźniej – opowiada Aleksandra
Przyjechałyśmy z Łucka, z zachodniej części kraju. Poznałyśmy się z Anną w autobusie i dzięki temu jest nam o wiele raźniej – opowiada Aleksandra (fot. Elwira Arbaczewska)

Często muszą opuścić swoich mężów, matki, całe rodziny. Podróżują po kilka dni, aby w końcu poczuć się bezpiecznie. Nie oznacza to jednak, że po przyjeździe do Polski nie pragną wrócić do swojego kraju i żyć jak wcześniej. To głównie kobiety z dziećmi, młode dziewczyny i starsze osoby. Każda z nich zostawiła w Ukrainie swoje życie i bardzo chciałby je odzyskać.

AdBlock
Szanowny Czytelniku!
Dzięki reklamom czytasz za darmo. Prosimy o wyłączenie programu służącego do blokowania reklam (np. AdBlock).
Dziękujemy, redakcja Dziennika Wschodniego.
Kliknij tutaj, aby zaakceptować

Olena z Orichiw

To miasto w obwodzie zaporoskim w południowo-wschodniej części Ukrainy. Przyjechałam do Polski z dwoma córkami, które mają po 10 i 20 lat. W kraju została moja mama, która jest starszą osobą. Nie chciała z nami jechać. Powiedziała, że przeżyła w Ukrainie 75 lat i zamierza tam mieszkać do końca życia. Urodziła się na tej ziemi, żyła na tej ziemi i tam właśnie zamierza umrzeć.

Sytuacja w Ukrainie jest tragiczna. Wokół naszego miasta cały czas toczy się walka z Rosjanami. Miasta takie jak Wasylówka, Hulajpole, Połohy są częściowo okupowane przez Rosjan, ale nasi żołnierze się nie poddają i walczą dalej. Okupanci nie atakują już tylko obiektów wojskowych, ale również punkty cywilne. Niszczą domy, bloki, strzelają do ludzi. Wszędzie słychać wybuchy. To jest codzienność. Nad głowami cały czas latają rakiety. Rosjanie bombardują również szkoły, żłobki czy szpitale. Wszystko jest zniszczone.

Nigdzie nie można nawet dostać podstawowych leków. Wyjeżdżając, bardzo się bałam, że nie zdążymy opuścić miasta. Obawiałam się, że nas okrążą i przez to odetną drogę ucieczki. Za nami bardzo długa i męcząca droga. Najpierw jechałyśmy dwie godziny do Zaporoża i tam czekałyśmy na pociąg. Później dotarłyśmy do miasta Kowel, gdzie miałyśmy jeden nocleg. Uciekałyśmy trzy dni, zanim udało nam się dotrzeć do Lublina. W Ukrainie pracowałam jako nauczycielka języka angielskiego. Nie wiem co dalej, ale intuicja podpowiada mi, żeby jechać do Niemiec. Kiedy skończy się wojna, razem z dziećmi chcę wrócić do domu.

Dziewczyny całkiem dobrze zniosły podróż. Mają pełną świadomość tego, co się właśnie dzieje. W końcu nie są już takie małe...

Aleksandra z Łucka

Przyjechałyśmy z Łucka, z zachodniej części kraju. Poznałyśmy się z Anną w autobusie i dzięki temu jest nam o wiele raźniej. W kraju pracowałam jako animator dziecięcy.

Uczyłam najmłodszych między innymi tańca. Kiedy wyjeżdżałam z kraju, widziałam, że na miejscu nie zostało już wiele osób. Uciekają całe rodziny i miasta. Nigdzie nie jest bezpiecznie. W domu zostali moi rodzice i młodszy brat, ponieważ nie mogli wyjechać z kraju. To niesamowite, że tyle osób chce bezinteresownie pomóc całkowicie obcym im ludziom. To wzruszające i bardzo za to dziękujemy.

Anna z Łucka

Nie jesteśmy siostrami. Nie znałyśmy się wcześniej z Aleksandrą. Podróżowałyśmy jednym autobusem z Łucka i się zaprzyjaźniłyśmy. To, co się dzieje w Ukrainie, jest naprawdę okropne. Została tam moja rodzina. Najgorsza sytuacja jest we wschodniej i centralnej Ukrainie. Na zachodzie może nie jest, aż tak źle, ale mimo wszystko ludzie bardzo się boją o swoje życie.

Nie stałyśmy długo na granicy ukraińsko-polskiej. Wszystko tam działa bardzo sprawnie i szybko. Pracuje wielu ludzi, którzy robią wszystko, żeby nie tworzyły się kolejki. Jest bardzo wielu wolontariuszy, którzy pomagają uciekającym.

Tatiana z Kijowa

Dojechaliśmy do Lublina dosłownie przed chwilą. Przyjechałam z Kijowa. W kraju został mój mąż, a także mama i teściowa. Proponowałam im, żeby jechały ze mną, ale nie chciały uciekać. Powiedziały, że wolą zostać w Ukrainie, bo mieszkają tam od lat i to jest ich dom.

Zabrałam ze sobą dzieci. Musiałam uciekać głównie ze względu na nie. Nie mogłam pozwolić, żeby żyły w takim niebezpieczeństwie. W Kijowie pracowałam jako nauczyciel nauczania początkowego. Musiałam zostawić całe swoje życie. Rozmawiałam dzisiaj przez telefon z mężem i powiedział, że sytuacja w Kijowie jest coraz bardziej dramatyczna. Przez ostatnie dwa dni płonie całe miasto. Nie wiemy, co będzie dalej. Bardzo się boję o moją rodzinę.

Katarzyna z Siewierodoniecka

Przyjechałam z miasta Siewierodonieck w obwodzie Łużańskim na wschodzie kraju. Z Ukrainy wyjechaliśmy cztery doby temu. Na szczęście dzisiaj udało nam się przekroczyć granicę i dojechać do Lublina. Zabraliśmy ze sobą wszystkich, kogo tylko się dało. Nasi mężowie, synowie i bracia zostali, aby walczyć o nasz kraj.

Nigdy nie wyjechałabym z Ukrainy, gdyby nie to, co się tam właśnie dzieje. Mam dwójkę małych dzieci, jednoroczne i czterolatka. Niemowlę muszę jeszcze karmić piersią i nie mogę go zostawić samego. Gdyby nie to, sama założyłabym mundur i poszła walczyć.

Sytuacja w Ukrainie jest straszna. To wygląda naprawdę okropnie. Zostały zniszczone prawie wszystkie szkoły i żłobki. Bombardowane są przedszkola. Początkowo, kiedy rakiety trafiały w domy czy bloki, niszczyły jedynie po kilka mieszkań. Obecnie Rosjanie stosują broń, która spala momentalnie całe bloki. Jeśli jakiś dom miał piwnice lub garaż ludzie mogli się w nich ukryć. Teraz nie ma już miejsc, gdzie można się poczuć chociaż trochę bezpieczniej. Rosjanie niszczą całe miasta, atakują cywili. Na miejscu nie ma żadnych dostaw lekarstw. Nie można zdobyć nawet najpotrzebniejszych leków, choćby przeciwbólowych. Szpitale już nie działają, bo mogą zostać w każdej chwili zbombardowane. Kiedy ktoś zachoruje, na miejsce przyjeżdża pogotowie i udzielają pomocy na miejscu.

Ukończyłam studia na Uniwersytecie Obrony Cywilnej w Charkowie. Studiowałam DSNS, czyli Służbę Cywilną, która zajmuje się różnymi nagłymi wypadkami. Naprawdę ciężko mi powiedzieć co będę robić dalej. Jestem gotowa tu zostać, bo nie mam innego wyjścia. Chcę pracować. Kolejny dzień żyje w niewiedzy, co będzie dalej.

Olga z Kijowa

Jestem w 36. tygodniu ciąży. Rodzić będę pewnie w Polsce, bo wojna szybko nie skończy, chociaż bardzo bym chciała. Wszyscy ludzie pod Konsulatem mówią, że liczą na to, że nasi chłopcy wygrają zaraz i będziemy mogły powracać.

Jestem w Polsce zupełnie sama, bo mężczyźni muszą zostać w kraju i walczyć w jego obronie. U mnie w rodzinie nie ma kobiet. Tylko ja jestem. Moja mama umarła jak byłam mała. W ogóle jej nie pamiętam. Babcia umarła kilka lat temu. U mnie jest tylko mąż, dwaj bracia, tata i wujek. Oni wszyscy walczą. Bardzo boję się, że stanie się im coś złego i zostanę sama. Nie wiem czy urodzę syna, czy córkę. Chyba wolałabym córkę. Ona nie musiałaby walczyć.

Mama 6-tygodniowego Borysa

To moje pierwsze dziecko. Bardzo długo z mężem staraliśmy się o nie. W domu przygotowane jest wszystko. Ładny jasny pokój, na ścianach są misie.

Mamy dużo pięknych ubrań na cały pierwszy rok życia. Dostałam je od moich koleżanek i od rodziny. Jest wózek, są buteleczki i kremiki i wanienka. Zbieraliśmy wszystko przez ostatnie pół roku przed porodem.

Urodziłam na Ukrainie i zaraz potem wybuchła wojna. W Polsce jestem już dwa tygodnie. Wyjechałam z domu, kiedy Borys miał miesiąc. Inaczej wyobrażałam sobie pierwsze chwile życia mojego dziecka. Chcieliśmy je z mężem spędzić zupełnie inaczej. Miały być sesje zdjęciowe. Miało być domowe szczęście. Teraz mąż wojuje, a ja się o niego martwię, dziecko płacze. Nie wiem kiedy wrócę do domu.

Oleg z Charkowa, lat 70

Długo nie chcieliśmy wyjeżdżać z miasta. Liczyliśmy, że takiej prawdziwej wojny nie będzie. Potem, że strzelania nie będzie i nie będzie bomb. Stało się inaczej.

Kiedy było już bardzo źle, żona zadzwoniła do mnie do pracy i powiedziała, że mam za 10 minut być w domu i będziemy uciekali z Ukrainy, bo nasi sąsiedzi są już ostrzelani. Do domów wbiegłem na chwilę. Wziąłem tylko kilka ubrań i wskoczyliśmy do maszyny. Jechaliśmy w stronę granicy.

U nas alarmy są już bardzo powszechne, ale wtedy moja żona była bardzo przestraszona. Bardziej niż zwykle. I kiedy zaczął się kolejny alarm złapała się za głowę i krzyczała tylko „Ja się boję, ja się boję”, a potem po prostu umarła. Przyjechałem do Polski już bez niej, tylko z jej mamusią. Nie wiem, co mam teraz robić.

Olena z Żytomierza

Nie widziałam wojny. Teraz, kiedy wiele godzin stoję w kolejce do konsulatu i rozmawiam z innymi kobietami to jestem przerażona. One opowiadają straszne rzeczy o bombardowaniach lotnisk, o czołgach, ostrzelaniu, trupach.

Ja tego wszystkiego nie widziałam, ale nie czuję się dobrze i też bardzo się boję. Nie boję się, że ktoś mnie zabije, ale boję się, bo jestem sama z trójką dzieci w obcym kraju i tak naprawdę nie mamy nic. Śpimy na sali, gdzie jest dużo łóżek. Jemy to, co dadzą nam ludzie. Trudno to wszystko wytłumaczyć dzieciom. One też denerwują się, bo nie rozumieją co się wokół nich dzieje i co się do nich mówi. Nie znają polskiego. Całą opiekę mają we mnie. Boję się, co z nimi będzie. Jakbym coś mi się stało, jakbym zachorowała boję się jak przetrwamy następny dzień tydzień miesiąc.

Swietłatana z Połtawy

Najpierw pół dnia stałam zmarznięta pod konsulatem. Od 5 rana tam stałam. Potem byłyśmy po mydło i szampon przy ul. Łęczyńskiej. Koleżanka wzięła makaron i sos. My nie, bo mieszkamy na sali. Ludzie nam tam przynieśli kanapki i herbatę. Ludzie bardzo płakali, bo były bomby w Mariopolu i dużo ludzi zginęło. A wielu z nas ma tam rodzinę, bliskich. Oni teraz nie odbierają telefonów i nie wiadomo, czy żyją. I jakbyśmy tak rozmawiały o wojnie to przyszło mi powiadomienie w telefonie, że na drugi dzień na godzinę 10 mam wizytę u kosmetyczki. Miałam sobie zrobić paznokcie.

I wtedy do mnie dotarło, jakie to dziwne. Człowiek zapisuje się na paznokcie, do kosmetyczki, fryzjera. Ja sobie płaszczyk szyłam wiosenny, a teraz uciekłam. I nie będzie paznokci, ani płaszczyka. Nawet kurtki drugiej nie ma. Ale życie jest. To najważniejsze

Tamara z Krzywego Rogu

Do Polski jechałam 5 dni. Najpierw samochodem, potem autobusem, a to naprawdę bardzo krótka droga. Na wojnie podróżuje się inaczej. Ja zostanę teraz w Lublinie. Nie chce jechać dalej. Chcę jak najszybciej wrócić do mojego domu i do mojego łóżka. Wojna skończy się na pewno szybko. Najpóźniej na wielkanocną niedzielę będziemy wszyscy w domu. Jak ktoś się pyta, co zrobię jak wygra Putin, to się śmieje. Putin nie może wygrać. My wygramy. Cały świat wygrał.

e-Wydanie

Pozostałe informacje

Społeczna akcja sprzątania grobów Żołnierzy Wyklętych już dziś

Społeczna akcja sprzątania grobów Żołnierzy Wyklętych już dziś

Już dzisiaj na cmentarzach w Lublinie odbędzie się akcja porządkowania grobów Żołnierzy Wyklętych. Organizatorzy zapraszają do udziału wszystkich chętnych.

Ogrodzony parking przy ulicy Wąskiej

Parking przy babskim rynku powstał, ale nie dla wszystkich

W miejscu wyburzonej kamienicy przy ulicy Wąskiej miał powstać parking. I rzeczywiście powstał, tyle, że plac został ogrodzony. A na bramie widnieje tabliczka „zakaz wjazdu bez zezwolenia”.

Ukradł batony i piwo, odepchnął ekspedientkę. Grozi mu dłuższa odsiadka

Ukradł batony i piwo, odepchnął ekspedientkę. Grozi mu dłuższa odsiadka

40-letni mieszkaniec Hrubieszowa został zatrzymany przez policję po tym, jak nietrzeźwy ukradł ze sklepu słodycze i piwo, a następnie użył siły wobec ekspedientki, która próbowała go zatrzymać. Sąd zastosował wobec niego dozór policyjny.

ChKS Chełm przegrał w sobotę pierwszy raz w lidze

Koniec zwycięskiej passy ChKS Chełm

Każda passa kiedyś się kończy. W sobotni wieczór przekonali się o tym siatkarze ChKS Chełm. Po 21 wygranych meczach z rzędu niespodziewanie lidera tabeli i to na jego parkiecie ograł Mickiewicz Kluczbork (3:0).

Lubelskie doceniło zasłużone firmy, osoby i instytucje. Wśród wyróżnionych złota medalistka
galeria

Lubelskie doceniło zasłużone firmy, osoby i instytucje. Wśród wyróżnionych złota medalistka

Sobotnia gala w Centrum Spotkania Kultur była okazją do przyznania tytułów Ambasadora Województwa Lubelskiego oraz Marki Lubelskie. Docenione zostały osoby, które promują nasz region w Polsce i za granicą.

Horror w Kaliszu. Azoty Puławy wygrywają po rzutach karnych

Horror w Kaliszu. Azoty Puławy wygrywają po rzutach karnych

Wielkie emocje w Kaliszu. Azoty Puławy wygrywały minimalnie z tamtejszą Energą MKS, ale później musiały gonić wynik i w samej końcówce rzutem na taśmę doprowadziły do rzutów karnych. A w nich lepiej trzymali nerwy na wodzy i wrócili do Puław z cennym zwycięstwem

Papież Franciszek w krytycznym stanie. Zagrożenie nie minęło

Papież Franciszek w krytycznym stanie. Zagrożenie nie minęło

Stan papieża Franciszka, przebywającego w rzymskiej Poliklinice Gemelli, jest nadal krytyczny i dlatego zagrożenie nie minęło - poinformował w sobotę Watykan w wieczornym biuletynie medycznym. Papież przeszedł hemotransfuzję i podano mu tlen.

Laura Miskiniene była w Gorzowie nie do zatrzymania

Kapitalny mecz Litwinki, Polski Cukier AZS UMCS wygrał w Gorzowie

Polski Cukier AZS UMCS po zaciętym meczu wygrał w sobotni wieczór, w Gorzowie 93:84. Lublinianki do sukcesu poprowadziła przede wszystkim Laura Miskiniene, która zapisała na swoim koncie: 25 punktów, 21 zbiórek i 6 asyst.

Politechnika Lubelska z nową nazwą wydziału  – „to więcej niż kosmetyczna zmiana”

Politechnika Lubelska z nową nazwą wydziału – „to więcej niż kosmetyczna zmiana”

Chodzi o Wydział Inżynierii Środowiska, którego już więcej nie spotkamy pod tą nazwą. Ma to być odpowiedź na zmiany klimatu i transformację energetyczną.

Podlasie z optymizmem może wyczekiwać starty rundy wiosennej

Dwa ostatnie sparingi i dziewięć goli Podlasia tuż przed ligą

Z optymizmem na rundę wiosenną mogą czekać piłkarze Podlasia. Zespół z Białej Podlaskiej rozegrał na koniec przygotowań dwa mecze kontrolne. Najpierw rozbił Lewart Lubartów 6:1, a później pokonał Huragan Międzyrzec Podlaski 3:1.

Meteoryt spadł na Lubelszczyznę. Znaleziono już trzy odłamki

Meteoryt spadł na Lubelszczyznę. Znaleziono już trzy odłamki

Poszukiwacze i pasjonaci kosmosu mają pełne ręce roboty. Kosmiczne kamienie wylądowały w naszym regionie. Zdaniem ekspertów to historyczna chwila.

Jeśli chodzi o pisanie, to wszystko jest dziełem wspólnym. Żaden fragment, nawet żaden akapit, nie jest twórczo-ścią tylko jednej osoby: nad wszystkim pracujemy razem – opowiadają Katarzyna Janoska i Szymon Brennestuhl
MAGAZYN

„To, co najlepsze, dopiero przed nami”- młodzi pisarze z Lublina założyli własne wydawnictwo

Elfy i ZUS. Magia i własna działalność gospodarcza. O pisaniu, fantasy i książkowym biznesie rozmawiamy z Katarzyną Janoską i Szymonem Brennestuhl, autorami sagi Vasharoth.

Walentynki w Nowym Komitecie. Tak się bawiliście.
foto
galeria

Walentynki w Nowym Komitecie. Tak się bawiliście.

Walentynki to gorący czas dla klubów, które podczas imprez walentynkowych przeżywają prawdziwe oblężenie. Zobaczmy, jak się bawiliście w Nowym Komitecie. Tak się bawi Lublin!

Do pożaru nowym sprzętem – inwestycja za ponad 13 mln zł

Do pożaru nowym sprzętem – inwestycja za ponad 13 mln zł

6 pojazdów ratowniczo-gaśniczych, 2 kwatermistrzowskie, cysterna, kontener logistyczno-transportowy a także zestaw oświetleniowy - przekazano nowy sprzęt jednostkom straży pożarnej z regionu.

Avia w ostatnim sparingu przed ligą przegrała aż 1:6

Avia Świdnik rozgromiona przez lidera Betclic II ligi

Nie tak ostatni sparing przed wznowieniem rozgrywek wyobrażali sobie kibice i piłkarze Avii Świdnik. Drużyna Wojciecha Szaconia wybrała się na bardzo trudny teren – do Grodziska Mazowieckiego, gdzie zmierzyła się z liderem II ligi. Niestety, rywale okazali się znacznie lepsi i rozbili żółto-niebieskich aż 6:1.

ALARM24

Masz dla nas temat? Daj nam znać pod numerem:
Alarm24 telefon 691 770 010

Wyślij wiadomość, zdjęcie lub zadzwoń.

kliknij i poinformuj nas!

Najczęściej czytane

Dzisiaj · Tydzień · Wideo · Premium