Mówią, że zabił człowieka. On się do tego nie przyznaje, ale o śmierci i zabijaniu mówi ze znawstwem hitlerowskiego oprawcy. W jego świecie określenie hitlerowski oprawca ma jednak zupełnie inny zakres pojęciowy niż w naszym. A przynajmniej w moim. Dzięki temu skinowi odkrywam, że wszystkie radosne wieści o zjednoczonej Europie, świecie bez granic, globalnej wiosce - to tylko rojenia przeintelektualizowanych optymistów. Prawdę wyśpiewał ponad 20 lat temu Jacek Kaczmarski: kiedy obwieszczany jest entuzjastycznie upadek murów, gdzieś już zaczyna ktoś wznosić nowe. Znacznie groźniejsze, niewidzialne, a nie do przebycia.
on jest z tego dumny...
Wiara również ich różni. Skin wierzy na przykład w Thora - boga wojny wikingów. Czy ktoś może coś takiego mówić serio? Histeryczny chichocik Skin gasi morderczym wzrokiem. Śmiech zamiera mi na ustach. On z wyższością mówi o swoim zdziwieniu, że można wierzyć w jakiegoś Boga, który wcale nie interesuje się życiem swoich wyznawców. Bezgranicznie absurdalna religia - tłumaczy mi swój pogląd - każe wierzyć w słabeusza, który dobrowolnie dał się ukrzyżować. A teraz z jego słabości robi się domową ozdobę.
Najwyraźniej wierzy w to, co mówi! I patrzy z politowaniem... Chęć całkowitej eksterminacji narodów semickich, ras niebiałych i nieskinów czai się na dnie jego oka. Z nonszalancją godną uniwersyteckiego wykładowcy wyjaśnia, że nawet skini nie są jednorodną gromadą.
Narodowcy chcą jedynie całkowitego zamknięcia granic dla obcych, żeby zagraniczni kapitaliści nie dorabiali się na polskiej biedzie.
Narodowi socjaliści, czyli naziści, chcą zjednoczyć Europę pod hasłem "Europa dla białych”, a słabe jednostki wyeliminować za pomocą np. zastrzyków. Humanitarnie, bez przelewu krwi.
Republikanie, czyli Liga Republikańska, to, według Skina, bardzo skomercjalizowane towarzystwo, które chce władzy dla pieniędzy i własnych korzyści, a nie dla budowania nowego, wspaniałego świata skinhedów.
Narodowe Odrodzenie Polski organizuje obozy szkoleniowe dla bojówek, a Hammer Skins - wydaje ziny, czyli prasę dla wtajemniczonych i finansuje bojówki. Bo skini to nie tylko rozwrzeszczeni kibice w wyróżniających się ubrankach i fani muzyki metalowej. To również eleganccy biznesmeni, finansujący odradzający się nazizm.
Jak się zostaje skinem
- Dlatego nasze szkoły przeżycia są lepsze niż szkolenia w armii - mówi skin. - W armii nikomu nie przyszłoby do głowy, aby przeprowadzić "test owczarka”.
Co to jest "test owczarka”? Dostaje się małego szczeniaka, dba o niego przez kilka miesięcy, a kiedy się już człowiek do psiny przywiąże - to ją zabija. Bo prawdziwie waleczny bojówkarz nie może pozwolić sobie na ograniczenia, jakie narzuca miłość i przyjaźń.
Innym rodzajem spotkań są ideologiczne mityngi po koncertach zespołów, które raczej nie przysyłają zaproszeń do legalnych redakcji, tylko do swoich podziemnych, skinowskich gazetek. Takie zespoły są również w Lublinie. Koncerty organizowane są w wynajmowanych salach.
Po czym jeszcze poznać skina? Nie tylko po swastyce, ale i innych znakach - wilczym zębie, celtyce oraz po nerwowym wypisywaniu liczby 88. To nie tylko ładny ornament, to znak powitania ich duchowego ojca, inicjały pozdrowienia sprzed półwiecza. Gdyby ktoś zapomniał ze szkoły - to ósmą literą w alfabecie jest H. A gdyby miał wątpliwości, o jakie pozdrowienie chodzi, to jest to Heil Hitler!
Ilu jest w Polsce skinów? Niestety, nie są ewidencjonowani. Skin twierdzi, że w Warszawie jest ich co najmniej 10 tysięcy. Sytuacji w Lublinie nie zna tak dobrze. Lublin to mniejsze miasto, ale i biedniejsze. A bieda i brak nadziei na przyszłość to dobra pożywka dla rozrastania się takich idei, jakie porywają skinów.
Są też idee konkurencyjne
Spray jest bardzo ważny. Służy do wyznaczania granic bezpiecznego świata. Kiedy przeciętny mieszczuch jedzie autobusem, widzi za oknem mury kamienic. Myśli, że wyznaczają one jedynie granicę między przestrzenią publiczną a prywatną. Jeśli jednak mury te pokrywają kolorowe graffiti, to jest to jeszcze jedna granica. Mieszczuch nawet nie wie, że te bazgroły na ścianach to dla kogoś czytelny znak.
Żadna szkoła nie uczy go odczytywać. To jedna z tych nauk, które zdobywa się poza szkołą - na podwórku, na ulicy, w bramie. Wielu rzeczy można się tam nauczyć. Na przykład o właściwościach fizycznych różnych substancji. Po co ta wiedza? Choćby po to, by np. łatwo i szybko rozbić szyby w zaparkowanym na ulicy samochodzie (skin przedstawia mi szczegółową instrukcję, ale nie będę jej powielać).
W świecie włamywaczy, złodziei i bandytów nie tylko poczucie wartości i moralności jest inne. Inna jest też wiedza potrzebna do przeżycia. Trzeba wiedzieć, jak radzić sobie z alarmami, jak otwierać zamki bez klucza, jak łamać zabezpieczenia komputerowe, jak zarabiać na kradzionych rzeczach i informacjach. To dziwny świat, ukryty za niewidzialnym murem. "Szkoda, że
nie czai większość społeczeństwa”
Zakapturzeni faceci w spadających z tyłka portkach coraz bardziej jednak rozpychają się po naszym świecie, gdzie tradycja każe podciągać spodnie i chodzić z odkrytą głową. A tu znienacka, z ekranu telewizora, wyłania się zespół Kaliber 44 i mówi, że zagrał w Stanach zajebisty koncert. W ich świecie słowo zaj... wcale, a wcale nie jest wulgarne i odrażające. Jest OK. Podobnie jak wypowiedź do kamery składająca się z takiego mniej więcej bełkotu: wiesz, to były takie wiesz, kawałki, rozumiesz, o co mi chodzi? I oni się rozumieją. Dziwny świat...
A przecież nie dziwniejszy od tego, w którym wierzy się w sny, czary, magię, cuda prawdziwe i fałszywe, opętanie przez szatana, jak również w leczenie Duchem Świętym przez nakładanie rąk. W świecie akademickiej nauki smętni faceci z profesorskimi tytułami tysiąc razy testują lekarstwo, aby dopuścić je do powszechnego użytku. W świecie niekonwencjonalnej medycyny nie ma takiej potrzeby. Babka Zośka zza Lubartowa zamawia choroby bez dyplomu i jakiejkolwiek odpowiedzialności. Jak jej się uda kogo ozdrowić, to staje się sławna na całą okolicę. A jak nawet parę osób umrze - no to przecież nie jej problem...
Albo wróżka Bambuła,
Co interesujące, w naszym arcykatolickim kraju łatwiej znaleźć tych, którzy uwierzą astrologom, że to układ gwiazd wyznaczył doczesne narodziny tego, który jest Stwórcą i Panem wszystkich rzeczy. A przecież św. Augustym przypomina, że my, katolicy, nie wierzymy w zależność jakiegokolwiek człowieka od gwiazd. Gwiazda, którą widzieli magowie (zwani trzema królami), nie rządziła Chrystusem narodzonym w ciele, ale dawała świadectwo. Ciekawe
co powiedziałby św. Augustyn
widząc, że w trzecim tysiącleciu od narodzenia Jezusa Chrystusa tysiące pogańskich amuletów zastąpiły średniowieczne relikwie świętych. Nie do wiary - pewnie by powiedział święty. Owszem. Żeby to chociaż amuletami obwieszali się niedouczeni prostacy. Nie! Znak powodzenia Atlantów noszą na pierścieniach ludzie z uniwersyteckimi dyplomami nauk ścisłych! Noszą też krzyż zwany w chrześcijaństwie crux ansata, przejęty przez Koptów od Egipcjan. Wierni nowej ery wierzą jednak, że jest krzyż anh, wynaleziony przez mieszkańców zatopionej Atlantydy i promieniujący dobrą, zieloną energią.
Są też specjalne znaki, które mają przyciągać kosmiczną energię chi. Energię, o której się nie śniło fizykom w szkołach podstawowych i na uniwersytetach. Tylko jak uczeń może zawierzyć nauczycielowi obwieszonemu pogańskim amuletami, że nauki przyrodnicze i matematyczne nie są jednym wielkim oszustwem? Czyż nie byłoby wygodniej wierzyć, że świat kręci się dzięki specjalnej energii, do której można podłączyć się specjalnym amulecikiem? Sporo mocy można też wyciągnąć z szatana, do czego służą
pentagramy i potrójne szóstki.
Niepotrzebnie. Przecież wszyscy wiedzą, że kiepskie szkoły publiczne doskonale rozwijają drugi obieg edukacyjny - kursy, korepetycje i korupcję. Rozwijają również trzeci obieg edukacyjny, podziemny, undergrandowy, na granicy legalności.
Czy odnotował to zjawisko wydany niedawno Raport o stanie edukacji w województwie lubelskim? Trudno powiedzieć. Napisany jest językiem równie hermetycznym, jak język skinów, hiphopowców i innych grungowców. Chociaż można domniemywać, że wizytatorzy kuratorium tym pokrętnym, "naukawym” językiem próbują powiedzieć, że szkoły są kiepskie i nie radzą sobie w nowej rzeczywistości.
Można to powiedzieć prościej
Wraz z Magdaleną Bloch i Tomaszem Wachem przeprowadzili badania na reprezentatywnej grupie uczniów lubelskich szkół zasadniczych. Z tej grupy wywodzi się bowiem najwięcej podopiecznych schroniska, czyli nieletnich, oskarżonych o kradzieże, rozboje i morderstwa.
Okazało się, że dla większości z nich rodzice nie są żadnym autorytetem. U kolegów najbardziej imponuje im modny wygląd, siła i intelekt, chociaż nie wiadomo do końca, co dla nastolatków oznacza mądrość. 1/3 jest przekonana, że na dziewczynach najlepsze wrażenie robi chłopak używający siły fizycznej. Ponad połowa z badanych szesnastolatków pija alkohol, używa narkotyków. Lubią filmy akcji i grozy, obyczajowych i przyrodniczych w ogóle nie oglądają. Należą do grup nieformalnych, działających przeciwko oficjalnym celom szkół.