Weronika Dalmata, ośmioletnia uczennica II klasy Szkoły Podstawowej nr 4 w Świdniku, zamiast – tak, jak inne dziewczynki – bawić się lalkami, pisze książki. Zapisuje poszczególne kartki, sama je zszywa, a potem ilustruje. Tak powstało już ponad dwadzieścia książeczek. To jej obserwacje świata, najbliższych osób i przyrody. Także odbicie czytanych lektur, jakimi rodzina i znajomi obficie ją obdarowują.
Pierwszą książkę Weronika napisała o duchach, bo wcześniej miała w rękach „Leksykon duchów” i pozostała pod mocnym jego wrażeniem. Wiele z już napisanych opowieści sprowokowały uważne obserwacje.
– Któregoś dnia
zobaczyłam szpaka na parapecie
– opowiada Weronika – Najwyraźniej był zziębnięty i głodny. Tak powstała opowieść „Szpak głodomorek”. Mowa w niej o tym, jak to ptak czekał i czekał, aż ktoś wyrzuci przez okno jakiś smaczny kąsek. I wyrzucił. Tyle że... nieświeżego buraka. Postanowił więc szpak poczekać aż się burak na świeżym powietrzu dotleni i w ten sposób polepszy wygląd i smak. Okazało się to ryzykowne, bo mniej wybredne wróble burak – paskudztwo z apetytem zjadły. Wtedy szpak wyobraził sobie letnie pole pełne różnych przysmaków. Tak próbował oszukać głód...
Weronika najwięcej czasu spędza z niepracującymi dziadkami – Jadzią i Tadziem, którzy dwie kondygnacje domu przeznaczyli na mieszkanie dla dzieci i wnuczki. Rodzice – Beata (z racji studiów) i Jacek (z racji pracy), są w domu gośćmi. Dlatego babcia i dziadek nie tylko intensywnie dokarmiają Weronikę ulubionym rosołem i pierogami ruskimi, ale też spędzają z nią większość czasu.
– Z dziadkiem uczę się tabliczki mnożenia – informuje Weronika. – Dużo rozmawiam z obojgiem dziadków. Mają mnie jedną i nie muszą dzielić uczuć między inne wnuki. Staram się im jednak dawać od siebie odpocząć. Lubię być sama. Mam swój świat. W nim czuję się doskonale. Mogę fantazjować do woli. Tak rodzą się tematy najróżniejszych opowieści. Sprzyja temu ciepła atmosfera mojego pokoiku na półpiętrze. Tutaj zawsze jest słonecznie i przytulnie.
– Nigdy się nie nudzę
– mówi Weronika. – Gdy tylko odrobię lekcje, czytam książki i lub piszę własne opowieści. Teraz ogromną radość sprawia mi lektura „Kubusia Puchatka”. Pewnie i pani tę książkę czytała? Prawda, że piękna?
Babcia kupiła Weronice pod choinkę książkę o Heidi. Dziewczynka nie zdążyła jej jeszcze przeczytać. Dlaczego? Bo teraz, jak sama przyznaje:
– Wysilam mózg, by coś nowego napisać i nic mi jakoś do głowy nie przychodzi...
Ośmiolatka ze Świdnika z upodobaniem pisze też romanse. Do takich należy historia Karoliny i Andrzeja, zatytułowana „Mokre róże”. To historia miłosna ze szczęśliwym zakończeniem. O wielkiej miłości uwieńczonej ślubem, zamieszkaniem w pięknym zakątku nad jeziorem, słowem idylli małżeńskiej wyciskającej łzy. I o mokrych różach, wręczanych Karolinie przez Andrzeja, uosabiających jej świeżość i urodę. „Mokre róże” są przez Weronikę bogato ilustrowane. Właściwie ilustracje mogłyby niekiedy zastąpić treść. – Nie do końca – kwituje takie stwierdzenie Weronika.
Temat gorących uczuć bohaterów wraca w kilku innych książeczkach Weroniki. Wątek „Mokrych róż” kontynuuje opowiadanie „Huragan uczuć”.
Frykasy, randki, rocznice
Weronika zajmuje się też poradnictwem. – Proszę się temu nie dziwić – mówi. – Ja uważnie obserwuję ludzi i ich zachowania. Wiem, ile błędów popełniają, by osiągnąć cel. Czy to uczuciowy, czy kulinarny.
Oto sposób Weroniki na zdobycie przez dziewczynę partnera:
„My, dziewczyny, najwięcej mamy w sobie uroku. Na tyle dużo, by zwabić faceta. Wystarczy szminka, cień do powiek, odlotowy ciuch i odrobina wdzięku. Chłopak się nie oprze”.
W książeczce „Frykasy mleczne, mięsne i różne” Weronika zamieszcza m.in. następujący przepis na omlet:
„Omlet to taki żółty placek. Składa się z jajek, cukru, mąki i mleka. Wszystko trzeba zmieszać i wylać na patelnię. Potem posmarować dżemem i zjeść”.
Jest też przepis na spaghetti, które jest ulubionym daniem Weroniki, przyrządzanym przez jej mamę. Czytam:
„Spaghetti to ugotowany makaron z sosem pomidorowym. Najlepiej kupić gotowy sos neapolitański i wymieszać z makaronem aż będą robić się bulki. Potem zjeść”.
W przepisach nie mogło zabraknąć specjalności babci Weroniki. Pod hasłem rosół, znajduje się następujący przepis:
„Rosół to taka zwykła zupa ale zawsze można go zjeść. Trzeba kurczaka ugotować na wodzie, z ciasta zrobić kluski a potem je ugotować i połączyć z rosołem. Smacznego!”.
Obecnie Weronika pracuje nad poradnikiem o roślinach. Wcześniej – to efekt czytania książek popularnonaukowych – napisała opowiadanie o życiu pszczół, wzorem innych tego publikacji zadbawszy uprzednio o konsultację naukową wymyślonej osoby i bogatą ilustrację książki. W rozdziale zatytułowanym „Jakie są pszczoły?” czytam:
„Mówi się, że pszczoły są bardzo pracowite. I jest to święta prawda. Pszczoły wytwarzają wosk, robią miód i już nic”.
Ośmioletnia Weronika
robi wrażenie znacznie starszej.
Nie trzeba jej długo zachęcać do rozmowy. Gdy już zacznie mówić, trudno ją powstrzymać. Przyznaje, że bardzo jej odpowiada, że jest jedynaczką.
– Wcale za rodzeństwem nie tęsknię – mówi. – W samotności mam więcej czasu dla siebie. Na to, co lubię. A co lubię? Być w swoim pokoiku z moimi marzeniami, fantazjami. Mam, co prawda, dwie przyjaciółki bliźniaczki Magdę i Agnieszkę, ale ile czasu można marnować na zabawę i gadanie?... Zimą nie chce mi się wychodzić na dwór. Dotleniam się przez otwarte okno. Jestem zodiakalną rybą, więc lubię pływać. Chodzę na basen. Będę dalej pisać, bo kiedyś będę pisarką. Tylko coś muszę zrobić z nie zawsze poprawną ortografią...