Z okazji Świat Wielkanocnych życzę wszystkim smacznej święconki – ale bez jaj. Przez cały rok jaj mamy zatrzęsienie, więc chociaż w ten świąteczny czas należy nam się zdrowsza dieta w rodzaju: szyneczki i polędwiczki, schaby i karczki, kaczki i kiełbasy, mazurki i serniki.
Jajami o największych gabarytach częstują nas ostatnio przywódcy tzw. antywojennej koalicji (Francji, Niemiec, Rosji), występując z komiczną ofertą: my też chcemy odbudowywać Irak! Każdy by chciał. Ale do dewastowania ojczyzny Saddama, oprócz naszych fotogenicznych chłopców z Gromu, wspomaganych przez jakieś oddziały amerykańskie, australijskie i bodajże brytyjskie, to nie było chętnych. Skoro tak, to z robotami murarskimi, tynkarskimi, wodociągowymi, dekoratorskimi i setkami innych też sobie sami poradzimy.
SLD, z niezrozumiałych powodów wciąż jeszcze występująca w roli przewodniej siły państwa polskiego, jaja sobie robi z narodu takie, że grozi nam epidemia sklerozy (chlesterol!). Na dowód przeprowadzam test na pamięć: kto jeszcze przypomina sobie, że jednym ze sztandarowych postulatów tego uroczego ugrupowania była likwidacja zupełnie bezużytecznego, niepotrzebnie trwoniącego publiczny grosz Senatu. I co? Amnezja. Albo takie hasło kto pamięta: „Tak dalej być nie musi”? Choć trzeba przyznać, że tu Sojusz coś jednak zmienił – jest dużo gorzej niż było.
Jaja totalne urządzają sobie z elementarnego poczucia sprawiedliwości polskie sądy, których konstytucyjnym zadaniem jest sprawiedliwości służyć. Otóż bandytów, złodziei, oszustów, malwersantów, gwałcicieli, przemytników, morderców i innych podobnie sympatycznych typów traktują one sześć razy lepiej niż np. zgwałcone kobiety, pobitych do utraty przytomności staruszków, znieważonych na służbie funkcjonariuszy, okradzionych nauczycieli itp. ofiary przestępstw. Kto nie wierzy, niech się wybierze do dowolnego sądu i – po załatwieniu paru formalności oraz uzyskaniu zgody – zamówi skserowanie akt. Zapłaci za stronę 6 złotych. Bandyta, oszust, stręczyciel i podobny im „dżentelmen” wzbudza widocznie tyle współczucia i innych ludzkich odruchów, że skserują mu stronę za... złotówkę. Sądy tłumaczą się, że stosowanie takiego taryfikatora nakazują im przepisy.
Niestety, nie jestem na tyle zdolny, by, bez wchodzenia w konflikt z prawem, skomentować tę sytuację. Zamiast tego wyjaśnię, iż nie słyszałem, aby ktokolwiek z autorów przywołanych przepisów posługiwał się żółtymi papierami i ponoć nadal stanowi prawo.
Ale to jeszcze małe jaja przy tym, co zaprezentował kilka dni temu minister sprawiedliwy Grzegorz Kurczuk. Otóż poinformowany przez dziennikarza(!) o opisanym wyżej sądowym skandalu, miał się wyrazić następująco (cytuję za Gazetą Wyborczą): „Przyjrzę się temu problemowi. Nie może być tak, żeby sytuacja pokrzywdzonego była gorsza od sytuacji oskarżonego.” I zapowiada: „Jeśli rzeczywiście jest tak, że ofiara przestępstwa musi płacić sześć razy wiecej niż bandyta, wydam dyspozycję, żeby to zmienić.”
Prawda, że słuszne słowa? Tylko, że tak gaworzyć to sobie mogę ja w swoim felietonie. A minister z jajami chwyta za komórkę i dzwoni do pierwszego lepszego prezesa sądu, by się upewnić, czy redaktor jaj sobie z niego nie robi. Mając pewność, że nie, od ręki wydaje dyspozycje, które spowodują, że od jutra, najdalej pojutrza sądy zaprzestaną niesprawiedliwej praktyki.
Czyżby ministrowi jaj jeszcze było mało? Jeśli tak, zapewne zasiądzie nad nimi przy świątecznym stole. Zatem – smacznego!