Jedno z bardziej znanych miejsc w Lublinie. Moloch kojarzony najczęściej z PRL i patologią. Jak się jednak okazuje słynny blok przy ul. Głębokiej 8 ostatnio złagodniał.
Blokowisko przy ul. Głębokiej zaprojektował Jerzy Hrynkiewicz, na przełomie lat 50. i 60. Wówczas jednak Lubelska Spółdzielnia Mieszkaniowa miała spore problemy z realizacją. Miejsce było rzadko zabudowane, ale właściciele działek nie chcieli zamieniać się na inne działki. - Ale nie mieli wyboru. Zmuszono ich i cała sprawa została rozwiązana półlegalnie - twierdzi pan Marek*, który mieszka w "Pekinie” od początku.
Czyli od 1967 roku, kiedy wprowadzili się pierwsi lokatorzy.
Superjednostka
- To dlatego że nasz blok jest taką wielką bryłą, jak Pekin - mówi pan Marek.
Od początku mieszkał tu cały przekrój społeczny. Większość mieszkań przeznaczono dla rodzin milicjantów, które w niewielkim procencie mieszkają tam do dzisiaj. - Wprowadziło się też wielu ludzi z biednych dzielnic Lublina, o niskim statusie materialnym. Część należała do półświatka, była na bakier z prawem - wspomina pan Marek. Byli też zamożni i wykształceni.
Jednym słowem: różni.
Nowe twarze
- Mam wrażenie, że budują sobie własne światy, w których czują się najlepiej. Reszta jakby nie istniała. Wiedzą, kto jest alkoholikiem, kto narkomanem, kto i za co siedział. Nie chcą się jednak mieszać - mówi Agata jedna z mieszkanek "Pekinu”.
Agata pamięta jak to było w latach 90. - Miałam wtedy 11-12 lat, mnóstwo znajomych w całym bloku. Siedzieliśmy do wieczora na placu, którego dzisiaj już nie ma. Niestety, część z nich wylądowała w nieciekawym towarzystwie i straciłam z nimi kontakt. Część się wyprowadziła albo wyjechała za granicę. Pojawiło się wiele nowych twarzy. To głównie studenci, którzy wynajmują mieszkania.
Element
Dewastacje klatek i pijackie burdy to jednak ciągle problem. - Poświęciliśmy mnóstwo pieniędzy i pracy, jako wspólnota mieszkaniowa, żeby nasz blok jakoś wyglądał. Z zewnątrz w niczym już nie przypomina tej szaroburej odrapanej bryły, którą był. Został odnowiony i pomalowany - tłumaczy pan Marek. - Ale czasami to syzyfowa praca. Jest tu pewien element, który skutecznie niweczy nasze wysiłki.
Strzelnica na balkonie
Mieszkańcy i policja nie mogą się też uporać z uciążliwym lokatorem, który urządza sobie strzelnicę na balkonie. - Nie można w żaden sposób go namierzyć. Strzela do ptaków, zwierząt. Czasami strzały padają też w kierunku przechodniów - opowiada pan Marek.
Dzieci też nie zawsze są tu grzeczne. Nawet 10- i 11-latki mają na swoim koncie drobne wykroczenia.
Ręka administratora
Do tego dochodzi trudny aspekt społeczny. -W tym bloku mieszkają grupy wandali, które notorycznie niszczą to, co odnowiliśmy. Ostatnio rozpoczęliśmy montaż domofonów. Mam nadzieję, że wytrzymają jakiś czas - żali się Jankowski i zaraz dodaje, że w takim skupisku młodzież czuje się anonimowo, a co za tym idzie, bezkarnie.
Dwa dni
"Pekin” funkcjonuje na zasadzie kontrastu. Obok melin pracownie artystyczne. Mieszka tu i tworzy m.in. Andrzej Kot, słynny lubelski malarz i twórca ex librisów. Przeniósł się tu w latach 90. z ul. Grodzkiej. Związek Artystów Plastyków przyznał mu tę pracownię po śmierci Marii Urban, portrecistki, długoletniej mieszkanki "Pekinu”.
Trochę tu obco
- Na początku nie mogłem się przestawić. Przerażała mnie wysokość tego budynku, hałas - opowiada Kot. - Czuję się tu obco.
*Imiona mieszkańców zostały na ich prośbę zmienione
Fragment dotyczący historii budynku powstał na podstawie źródeł, które udostępniła Wojewódzka Biblioteka Publiczna im. Hieronima Łopacińskiego w Lublinie.