Przybył do Lublina, by u króla załatwić honorowo sprawę rodzinną. Przybył do Lublina, i nim sprawy tej doszedł, nie wiedząc jeszcze, iż była już ona przesądzona, spotkał śmierć. Miał wtedy 54 lata. Był pierwszym wielkim poetą polskim. Jan Kochanowski, Jan z Czarnolasu, ten, "który wdarł się na skałę pięknej Kallijopy, gdzie dotychmiast nie było znaku polskiej stopy”
Trzeba było jechać, by rozmówić się z królem Batorym. Trzeba było, bo dobrym trafem król jegomość na obrady Senatu Rzeczpospolitej Obojga Narodów z dworem całym do Lublina z Litwy przybywał. Trzeba było Kochanowskiemu upomnieć się u króla w sprawie śmierci swego szwagra, Jakuba Podlodowskiego. Podkoniuszego królewskiego, który po konie dla dworu na Bałkany wyprawiony, przez Turka został zabity.
Godziło się przecież królowi wyjaśnić tę sprawę i zadość uczynić za stratę swojemu wiernemu poddanemu, wielbiącemu wierszem wojenne czyny króla. - Obyś Janie wszystko wedle myśli swojej sprawił - powtarzała coraz to wierszem swego męża pani Dorota. Czy dręczył ją niepokój? Czy coś niedobrego przeczuwała? Janowi też nieskoro było opuszczać brzemienną wtedy żonę, bliską rozwiązania. Czekał męskiego potomka, mając już sześć córek. Ale dwie zmarłe - ukochaną nad wszystkie Orszulkę i Hannę.
O przyszłym dniu niechaj próżnej rady
Bądź wesół, dziś użyj biesiady, o przyszłym dniu niechaj próżnej rady… Gdyby wiedział, iż król nie udzieli mu audiencji, ani nie przyjmie jego przedłożenia, ani też zaufany protektor i przyjaciel, kanclerz Jan Zamoyski nic tu nie poradzi, to może wtedy poniechał by podróży?
Ale co ze sprawą szwagra Podlodowskiego? Było coś, o czym Kochanowski być może nie wiedział, iż Jakub, najmłodszy brat Doroty był w jakąś sprawę zamieszany. Przeciw królowi? Coś było na rzeczy. Kochanowski z zamku odprawiony został z niczym i być może to Zamoyski uwiadomił go o fatalnym obrocie sprawy.
Na mię płacz gościnnym prawem przyszedł
Niech przy próżnym pogrzebie żadne narzekanie, żaden lament nie będzie
Gdzie zatem spoczęło jego ciało? Klonowic w "Żalach nagrobnych….” wskazuje jakby na farę św. Michał Archanioła. Podobno - według bardzo ostrożnych przypuszczeń - w ręce Poety włożony został krzyż o kształcie charakterystycznym dla tego kościoła. Podobno w Lublinie, jak podają inne źródła, odbyły się pierwsze uroczystości żałobne. Miał w nich uczestniczyć król Batory, dostojnicy królewscy, duchowieństwo, mieszczanie i poeci. Ale czy tak było? Śmierć Jana Kochanowskiego była co prawda wstrząsem dla elit dworskich i kręgów literackich, których był znakomitym przedstawicielem. Była bolesną stratą dla rodziny, przyjaciół i wielbicieli jego twórczości. Ale o dziwo, nie wywołała takiego echa i rozgłosu, jakiego można było się spodziewać. Ot, powstało kilka okolicznościowych utworów żałobnych i kilka notatek kronikarskich. Najsolidniej wobec Jana z Czarnolasu wywiązał się Sebastian Klonowic, układając trzynaście swoich "Żalów nagrobnych”, nie tylko według wzorca greckiego, ale i "Trenów” samego Kochanowskiego.
Pierwszy pogrzeb Poety miał miejsce w Zwoleniu. Ponoć w jego ostatniej drodze towarzyszyli mu licznie przybyli tu dostojnicy dworscy i duchowni - kanclerz Jan Zamoyski, Mikołaj Firlej, biskup Myszkowski, poeci. Dwa miesiące po śmierci Kochanowskiego urodził mu się upragniony syn Jan, pogrobowiec. Przeżył tylko dwa latka. Jan z Czarnolasu zszedł więc bezpotomnie.
Jan bez głowy?
Drugi pogrzeb Jana
Półtora wieku później, w latach 1980-1984, kiedy wypadały rocznice urodzin i śmierci Jana Kochanowskiego, postanowiono znaleźć szczątki Poety i jego rodziny i godnie je uczcić. Ktoś wskazał miejsce i tam znaleziona została skrzynia z całym "złomem” kości ludzkich, a nawet zwierzęcych. Wyodrębnione z nich zostały szkielety i szczątki wskazujące - według ekspertyzy - na pięćdziesięcioletniego mężczyznę i dwuletnią dziewczynkę.
I te doczesności uznane zostały za szczątki Jana Kochanowskiego i jego córki Orszulki. Z całym szacunkiem, w czerwcu 1984 r. pochowane one zostały w krypcie grobowej Kochanowskich w kościele w Zwoleniu. Uroczystość żałobną celebrował ks. kardynał Franciszek Macharski. Obecni byli wybitni polscy poeci i literaci, mieszkańcy Zwolenia i Czarnolasu oraz liczna rodzina Kochanowskich.
Dwa pogrzeby, trzynaście żalów i jeszcze więcej znaków zapytania, ale "nie porzucaj nadzieje, jakoć się kolwiek dzieje”. Czas być może przyniesie dalsze odpowiedzi... •