Pracują od rana do nocy. Nie tylko leczą pacjentów, ale wysłuchują ich zwierzeń: o problemach, radościach, a teraz jeszcze o wakacyjnych planach.
Anita Nogalska z Praktyki Lekarza Rodzinnego "Familia” w Lublinie, nie ukrywa, że zawód lekarza jest ciężki. Szczególnie, gdy do praktyki zapisanych jest ponad 10 tysięcy pacjentów. Sama - pediatra i specjalista medycyny rodzinnej - ma ich sporo.
- Leczę małych i dużych. Staramy się, żeby nie czekali długo na wizytę, ale teraz sezon urlopowy, to nie zawsze się udaje - mówi dr Anita Nogalska. Przyznaje, że pacjenci przychodzą nie tylko po poradę. Nieraz chcą się pozwierzać, pożalić i pochwalić.
Specyficzny pacjent
Lekarz rodzinny nie tylko przyjmuje pacjentów w przychodni, ale odwiedza ich w domach. Musi też uczestniczyć w szkoleniach i ciągle się uczyć.
- Chcemy być na bieżąco. Często odbywa się to kosztem czasu dla rodziny - mówi dr Nogalska. Mimo to stara się znaleźć czas na odpoczynek, na hobby. - W okresie jesieni i zimy czytam książki, zawsze pod poduszką mam jedną. Na wiosnę i w lecie oddaje się ogrodnictwu, hoduję róże, pielęgnuję rośliny i w ten sposób odpoczywam - uśmiecha się. - W liceum chciałabym być dziennikarką, lubiłam pisać wypracowania, wiersze. Ale potem moje predyspozycje do medycyny wygrały. I nie żałuję.
Lekarz biznesmen
Niektórym pacjentom nie potrzebna jest recepta, ale rozmowa. Chcą się wygadać, więc lekarz stara się go wysłuchać. - Jesteśmy trochę jak spowiednicy, bo temat rozmowy zostaje między nami - zastrzega pani doktor. I podkreśla, że praca lekarza obciąża, że trudno jest wstać, zamknąć drzwi i zostawić wszystko za sobą.
Wzór
Ale nie żyje tylko pracą. Lubi kontakt z naturą. Jeździ do lasu, nad jezioro, robi wycieczki rowerowe. Czyta dużo książek. Chodzi na zajęcia fitness. To najlepszy sposób na stres. - I mogę z czystym sumieniem zalecać pacjentom ruch. Lekarz musi być wzorem.
Lekarz wiejski
- Wybrałam małe miejscowości. I nie pomyliłam się. Mam satysfakcję, że ludzie mnie lubią, lgną do mnie. W trudnych sytuacjach przekonałam się, że moi pacjenci są ze mną, że mogę na nich liczyć - mówi doktor. Wspomina sytuację, kiedy na początku roku dostała wypowiedzenie najmu lokalu od dyrektora SPZOZ w Rykach. Wtedy mieszkańcy Stężycy stanęli murem za swoją lekarką. Protestowali na sesji Rady Powiatu i odnieśli sukces.
Jakie meble, pani doktor
Doktor Czerska nie tylko leczy pacjentów, pomaga też pisać podania starszym osobom, czasem doradza, jakie meble kupić. - Na wsi trzeba być z pacjentem, trzeba żyć ich życiem. I to mi się tu podoba.
Na szczęście, dr Czerskiej udaje się znaleźć trochę czasu dla siebie, na książki historyczne i zwiedzanie zamków. Ostatnio była w Białowieży i Ojcowie, wcześniej w Gołuchowie. Z tych wypraw przywiozła wiele zdjęć. Jej pasją jest gra w brydża.
- Nie lubię telewizji, banalnych filmów, za to kocham teatr, poezję i mądrych ludzi - śmieje się.
Modlitwy za pacjentów
Wstaje o 6 rano, przegląda informacje w Internecie. Później zjawia się w przychodni. W lecie przyjmuje 50-70 osób dziennie. Później jeździ do ciężko chorych pacjentów na wizyty domowe.
- Trzeba się modlić, żeby ich mieszkania nie były na 4 piętrze w bloku bez windy. Ale, niestety, los jest złośliwy i często tak się zdarza - puszcza oko dr Borkowski. Nieraz po pracy musi jechać do banku, żeby dopilnować opłat, wypłat dla pracowników.
- Potem muszę podjechać do księgowej do Lublina. A na koniec odwiedzam Komisję Zdrowia w Urzędzie Miasta w Świdniku, żeby zobaczyć, na jakim etapie są jej prace. I jak wracam wieczorem do domu, siadam, to nie mam czasem siły odezwać się do żony - mówi doktor.
A po co kitel?
Czas wolny? - Nie bardzo wiem, co to jest - śmieje się. - Ale w sobotę po szkoleniu, zwykle po godz. 15, jedzie na działkę nad jezioro. I tam wpatruje się w krzewy, kwiaty, słucha dźwięków natury. Zapomina o wszystkim. Do poniedziałku.