Egzorcysta przyłożył ucho do wiaderka. - Za pięć minut zacznie kapać. Podreptał do chałupy skąd przyniósł oskórowaną juz psią nogę, deskę i nóż rzeźnicki.
- Zagryzać psem? W Wojsławicach? To jakaż bzdura - mówi twardo Jacek Semeniuk, wójt Wojsławic. I dodaje: będziemy musieli się temu przyjrzeć i postawić sprawę na radzie gminy.
Chodzi o książki Andrzeja Pilipiuka. "Wieszać każdy może", książka wydana w Lublinie z lubelskim bohaterem może zostać bestsellerem roku 2006. W plebiscycie "Asy EMPiKu" powieść o wiejskim egzorcyście z Wojsławic pod Chełmem jest już na trzecim miejscu. Pilipiuk dogania popularnością Sapkowskiego. A w Wojsławicach jedni go kochają, drudzy nienawidzą.
Ten jest pisarzem
- Miałem piętnaście lat i prawie gotową książkę. Nagle pojawiła się perspektywa. Będę kimś. Zostanę pisarzem. Zarobię i będę mógł powłóczyć się po świecie. Tymczasem terror w szkole narastał. W siódmej klasie szkoły podstawowej miałem robiony test na inteligencję. Wykazał ok. 160 jednostek. Na pierwszym roku studiów miałem już tylko 110 IQ. Liceum zabiło we mnie jedną trzecią potencjału intelektualnego. Ponadto wyszedłem z niego w stanie ciężkiej nerwicy i prawie klinicznej depresji - mówi pisarz.
Siedzimy w lubelskim pubie u Szewca. Skromny, nieśmiały.
- Wójta się nie boję. W ostatnim rozdziale "Wieszać każdy może" wójt wynajmuje zbira, żeby dał w łeb Pilipiukowi - śmieje się autor bestsellerów o Wędrowyczu.
Za co?
- Za to, że ten Pilipiuk jest pisarzem. Zbir pyta, czy Pilipiuk jest dobrym pisarzem.
Co na to wójt?
- Nie wie, bo czytać nie lubi.
Kto to jest Wędrowycz?
"Znachor w szatach mnicha urządził sobie ambulatorjum we wsi Rozieńcin gm. Wojsławice, lecząc naiwnych włościan rozmaitego rodzaju zaklęciami, czarami. Cały tego rodzaju "zabieg lekarski" kosztuje tylko jeden miljon. To też znachor robi nadzwyczaj już poważną konkurencję naszym lekarzom. Aby zyskać pewną powagę wobec pacjentów ubrał się w szaty zakonne. Prócz tego kazał sobie sporządzić bilety wizytowe z wyobrażeniem trupiej głowy i napisem ojciec "Teodor". Zaopatrzony w te akcesorja "leczy ojciec Teodor" i zażywa wśród maluczkich coraz większej sławy. Dobrzeby było gdyby powołane władze zechciały wglądnąć w praktyki znachora".
- Może ten, może inny? - zamyśla się Pilipiuk.
Po chwili zaczyna opowiadać:
- Miałem osiem lat, jak jeździłem do dziadka. W środę, po jarmarku w stodole zbierało się towarzystwo. Omawiali transakcje, zapijali bimbrem. Pamiętam też znachorkę w sąsiedztwie. Znała się na medycynie.
A psem zagryzali?
- Tego nie pamiętam. Na pewno pod zielonego ogórka pili ten bimber.
Elżbieta Majuk z Wojsławic mówi, że i pod psa mogli pić.
- Jest tu kilku takich. Jeden w sam raz jak Jakub Wędrowycz. Nawet rozpoznał się na okładce ostatniej książki Pilipiuka "Wieszać każdy może" - dodaje.
Coś stuka w twoim domu
"Masz problemy z duchami przodków? Coś stuka w Twoim domu? Sąsiad jest wampirem? Udaj się do Jakuba Wędrowycza, najlepszego Cywilnego Egzorcysty w Kraju!" - Jarosław Grzędowicz.
"Odlotowa książka! Od śmiechu brzuch bolał mnie coś ze trzy dni" - Eryk Vort
"Jakub walczący z unią, zmagający się z się z siłami niebieskimi, próbujący zaradzić klątwie egipskiego boga Amenhotepa, po którego stronie stają Lenin oraz Dzierżyński. To jest naprawdę to" - Romuald Pawlak.
- Jest rewelacyjny - mówi Emil Majuk, który w tamtym roku wyprawił Pilipiukowi w Wojsławicach "Dni Jakuba Wędrowycza.
I wyprawi w tym roku.
Meteoryt
Żona Kasia skończyła Akademię Muzyczną. Gra na oboju barokowym.
Córka Łucja ma 2,5 roku.
A Pilipiuk szuka meteorytów.
Skąd tak ma?
Kocha historię i archeologię.
- Historii uczyła nas baba bardzo tempa, ograniczona, a przy tym czerwona. Szybko zorientowała się ze w przeciwieństwie do reszty klasy coś czytam, a niektóre tematy z historii starożytnej zgłębiłem naprawdę dokładnie. Poczuła strach. Zaczęła mnie gnoić przy każdej okazji. Szkoła zazwyczaj działa na zasadzie dość ścisłego kolektywu. Niechęć ze strony jednej głupiej baby wywołała reakcję łańcuchową. Uchodziłem, za tępego, leniwego, aroganckiego ucznia. W dodatku regularnie z różnych ust słyszałem że nie nadaję się do niczego. Miałem przy tym prawie stuprocentową frekwencję. I jako jeden z nielicznych w klasie czytałem wszystkie lektury szkolne - mówi Pilipiuk.
Ciągnie go do meteorytów. Studiuje historię ich pojawiania się na niebie.
Dziesięć razy jeździł pod Pułtusk szukać meteorytu. Pojechał do Morawska. Nie znalazł.
- Wiem, że znajdę.
Koniec Wędrowycza
- Nie powiedziałem tak - ucina Jacek Semeniuk, wójt Wojsławic. Powtarza, że postawi sprawę Wędrowycza na sesji.
Co na to pisarz?
Wyciąga długopis i pisze na kartce: My starzy, my starzy. Nam z bimbrem nie do twarzy. My młodzi, my młodzi. Nam bimber nie zaszkodzi.
Co to znaczy?
- Za dużo bimbru. W końcu ten dzień musiał przyjść.
Jaki dzień?
- Piszę kolejną książkę. Jakub zginie...