W środę w nocy Sejm zdecydował, że polska szkoła zmieni się już we wrześniu. Oznacza to, że po kilkunastu latach przerwy wraca krytykowany przez wielu ekspertów system z ośmioletnią podstawówką i czteroletnim liceum.
Czytaj Dziennik Wschodni bez ograniczeń. Sprawdź naszą ofertę
Likwidacja gimnazjów była jedną z obietnic wyborczych PiS. Zaledwie kilka dni po wygraniu przez partię wyborów pojawiły się pierwsze głosy przeciwko reformie oświaty. W Lublinie jako pierwsze otwarcie zaprotestowała gimnazjum nr 16. Nauczyciele i inni pracownicy szkoły przesłali do lubelskiego Kuratora Oświaty, prezydenta miasta oraz do innych gimnazjów i lokalnych mediów oświadczenie, w którym napisali m.in.: „Kształcąc i wychowując młodzież przez 16 lat, uwierzyliśmy w to, że gimnazjum ma się stać miejscem „wyrównywania szans”. Stworzyliśmy szkołę, która dla większości z nas jest dziełem życia. Nie oczekujemy, żeby budowano nam za to pomniki. Wdzięczność absolwentów jest dla nas nagrodą najpiękniejszą. Nie zgadzamy się, aby ktoś jednym podpisem niszczył nasz życiowy dorobek”.
Zaniepokojeni byli także nauczyciele innych gimnazjów w całym województwie.
Treści programowe
- Nastroje w środowisku są minorowe. Ludzie boją się o pracę - mówił Paweł Antoniak, nauczyciel geografii i fizyki w Gimnazjum nr 5. Pod koniec ubiegłego roku zapowiedź zmian w edukacji podzieliła jednak środowisko nauczycieli. Wielu pedagogów z podstawówek chwaliło pomysł licząc na to, że w krajobrazie szkolnym bez gimnazjów będzie miała zapewnioną pracę i cały etat (wielu nauczycieli pracuje na umowach cząstkowych). Planów PiS głośno nie krytykowali też nauczyciele sprzyjający tej partii (głównie członkowie oświatowej Solidarności). Za zmianami była także większość rodziców.
Im więcej i dokładniej mówiono o planowanych zmianach, tym przybywało przeciwników reformy. Protestowała większość nauczycieli skupiona wokół ZNP. Potem dołączyli do nich także członkowie innych związków zawodowych i pedagodzy w nich nie skupieni. Pośpiech przy pisaniu nowych programów zbulwersował wykładowców polonistyki, którzy w liście do minister edukacji skrytykowali obniżenie rangi ich przedmiotu: zmniejszenie liczby godzin języka polskiego w szkole średniej, a także o ograniczenie swobody nauczycieli w sferze wyboru treści programowych i sposobu ich realizacji. Pod listem podpisali się m.in. pracownicy Zakładu Edukacji Polonistycznej i Innowacji Dydaktycznych UMCS i wydziału nauk humanistycznych KUL.
Miliardy i miliony
- Reforma oświaty to operacja na bardzo wrażliwym organizmie. Wszelkie zmiany powinny być przemyślane i ostrożne. Nie można ich wprowadzać z rekomendacji partyjnej - uważa jeden z sygnatariuszy listu, prof. dr hab. Roman Doktór, kierownik Katedry Literatury i Kultury Polskiej XVIII wieku, KUL. - Tymczasem MEN nie wykazał nawet, co złego jest w aktualnej sytuacji oświatowej. Nie dokonano szerokich, prawdziwych konsultacji ze środowiskiem szkolnym ani z przedstawicielami dydaktyki akademickiej.
Negatywnie o zmianach mówiła także Rada Języka Polskiego, Rzecznik Praw Dziecka oraz rodzice organizujący się w różne grupy sprzeciwu. Reforma nie spodobała się także samorządowcom. O przemyślenie zmian w edukacji zaapelował m.in. Związek Miast Polskich, który obliczył, że samorządy wydały już na gimnazja 8 mld zł. Tylko w Lublinie było to 100 mln zł. Podkreślano, że jeśli ten typ szkół zostanie zlikwidowany, to w ciągu dwóch najbliższych lat polskie miasta będą musiały zapłacić za to dodatkowy miliard złotych.
Rola kulturotwórcza
- Uważamy, że zmiany w systemie oświaty wprowadzać należy z rozwagą, kierując się dobrem dzieci i młodzieży oraz troską o jakość nauczania - napisali we wspólnym stanowisku tworzące Komisję Wspólną Rządu i Samorządu Terytorialnego: Unia Metropolii Polskich, Unia Miasteczek Polskich, Związek Gmin Wiejskich RP, Związek Miast Polskich, Związek Powiatów Polskich i Związek Województw RP. Stanowisko to poparł także Związek Gmin Lubelszczyzny, który szczególnie nie zgadzał się na likwidację gimnazjów.
- Poza rzeczywistym marnotrawieniem wydanych już środków na ich powstanie i prowadzenie, wygeneruje to kolejne koszty związane ze zmianą istniejącej sieci szkół i ich doposażeniem oraz odprawami dla nauczycieli gimnazjów, którzy wobec odejścia jednego rocznika z systemu stracą pracę, a także zniweczy istniejącą rolę kulturotwórczą tych placówek, które zastąpiły szkoły średnie istniejące przed 1999 rokiem w każdej miejscowości centralnej gmin - pisał Jan Mołodecki, przewodniczący Zarządu Związku Gmin Lubelszczyzny w opublikowanym stanowisku.
Protesty
W październiku po raz pierwszy na ulice wyszli nauczyciele. Manifestowali przed Urzędami Wojewódzkimi w całym kraju podkreślając, że skutkiem reformy będzie obniżenie poziomu jakości edukacji i zaprzepaszczenie wypracowanych przez szkoły osiągnięć. Mówili, że reforma według PiS pociągnie za sobą zwolnienia nauczycieli, dyrektorów i pracowników szkolnej administracji oraz obsługi.
- Jeśli oświata ma działać, to musi dawać poczucie stabilizacji dzieciom, rodzicom i nauczycielom. Wysyłając dzieci do szkoły powinniśmy wiedzieć, kto, jak i czego będzie je uczyć, żeby móc zaplanować ich przyszłość - podkreślał też Adam Sosnowski, przewodniczący lubelskiego oddziału ZNP przemawiając do nauczycieli niosących transparenty z napisami: „Zalewa nas chaos”, „Nie dla likwidacji gimnazjów”, „Domagamy się wynagrodzenia za pracę - a nie jałmużny”.
Uczestnicy pikiety przekazali wtedy wojewodzie petycję, w której domagali się wstrzymania „szkodliwej reformy systemu edukacji”. Podkreślali, że gimnazja, które mają być likwidowane stanowią źródło lokalnej dumy, osiągają znakomite efekty kształcenia, są żywym dowodem na zmianę cywilizacyjną i infrastrukturalną oraz ogniskującą życie i emocje lokalnych społeczności. Zamiast system burzyć nauczyciele chcą go „wspierać i racjonalnie doskonalić”.
Ponieważ MEN nie wycofał się z reformy, miesiąc później około 1500 mieszkańców Lubelszczyzny: nauczycieli, dyrektorów szkół i rodziców pojechało do Warszawy na organizowaną przez Związek Nauczycielstwa Polskiego manifestację „Nie dla chaosu w szkole”. Zarówno ta, jak i kolejne manifestacje nie zmieniły stanowiska PiS.
Zmiany
W środę nad ustawą pochylił się rząd. Za reformą głosowało 230 posłów, 199 było przeciw, a pięciu wstrzymało się od głosu. W przyszłym tygodniu ustawa ma trafić do Senatu, który będzie musiał ją rozpatrzyć na ostatnim grudniowym posiedzeniu. Żeby reforma weszła w życie we wrześniu, prezydent będzie ją musiał podpisać do końca tego roku. Nauczyciele w Andrzeju Dudzie widzą ostatnią deskę ratunku. Dlatego w najbliższy poniedziałek 19 grudnia, o godz. 17 ZNP oraz inni przeciwnicy zmian przed Pałacem Prezydenckim w Warszawie będą demonstrować swój sprzeciw wobec ustawy i apelować do Prezydenta RP o weto.
Tuż przed świętami Zarząd Główny ZNP podejmie decyzję o kształcie dalszych działań.
- Nie jesteśmy sami! W całej Polsce mnożą się inicjatywy oporu i sprzeciwu wobec złych zmian w oświacie. Przy takiej fali poparcia społecznego wszystkie scenariusze są możliwe - piszą członkowie ZNP na swoim profilu społecznościowym.
Nieoficjalnie wielu z nich złożyło już jednak broń i z niepokojem czeka na reformę.
Przeobrażenie polskiej szkoły ma się rozpocząć już we wrześniu przyszłego roku. Najważniejsza zmiana to likwidacja gimnazjów i zastąpienie ich ośmioletnią podstawówką, czteroletnim liceum, 5-letnim technikum oraz dwustopniową szkołą branżową (zastąpią zasadnicze szkoły zawodowe). W roku szkolnym 2018/2019 ostatni rocznik dzieci klas III ukończy gimnazjum. Od 1 września 2019 r. gimnazja nie będą już funkcjonować. Z mapy Lublina zniknąć ma Gimnazjum nr 2 (ul. Lwowska), do którego budynku już we wrześniu przenieść ma się Zespół Szkół Odzieżowo-Włókienniczych z ulicy Spokojnej. W szkoły podstawowe przekształcone zostaną m.in. Gimnazja nr 5, 16 i 18.
Ale to dopiero początek zmian.