Każdy z nas lubi zdjęcia. Czy wszystkie? Także te najdroższe, z policji drogowej… Są pełne napięcia, czasami zadumy i zdziwienia. Zawsze jednak sytuacje utrwalone na tych zdjęciach są dokładnie omawiane z szefem sesji: policjantem ruchu drogowego
Wynalazek rajdowca
Ale od początku. Jak myślicie, kto wynalazł fotoradar? Nadgorliwy policjant drogowy, maniak bezpiecznej jazdy ze Szwecji czy szalony naukowiec z Japonii? Nie. Jego imię to Maurice Gatsonides z Holandii. Wcześniej pan Gatsonides był – uwaga! – kierowcą rajdowym.
Szalony Holender zbudował fotoradar w celach treningowych. Robił zdjęcia podczas pokonywania zakrętów, by określić optymalną prędkość przejazdu. Jemu to się opłaciło: w 1953 roku wygrał Rajd Monte Carlo. I tu powinniśmy zapomnieć o tej historii, bo Gatsonides, na dobrą rzecz, mógł prototyp fotoradaru schować do piwnicy.
Niestety, tak nie zrobił i w 1960 roku zaproponował policji kupno tego rodzaju urządzeń. I tak zaczęła się oszałamiająca kariera "diabelskiej skrzynki”, znienawidzonej przez miliony kierowców. Tak na marginesie, Gatsonides zrobił na tym olbrzymie pieniądze, bo dziś jego firma Gatsometer jest największym na świecie dostawcą fotoradarów.
99 proc. skuteczności
Arkadiusz Kalita z Wydziału Ruchu Drogowego Komendy Wojewódzkiej Policji twierdzi, że fotoradar, podobnie jak wideorejstrator, to największy wróg piratów drogowych. – Skuteczność tego urządzenia sięga niemal 100 proc. Jest bezuczuciowe, nie ma znajomych, a przy zdjęciach nie można manipulować. A co najważniejsze: zapewnia nieuchronność kary – mówi Arkadiusz Kalita.
Przykładów jest wiele. – Mieszkańcy bloków przy Jana Pawła II w Lublinie skarżyli się na nocne wyścigi motocyklowe. Kilka sesji zdjęciowych zorganizowanych przez Wydział Ruchu Drogowego Komendy Miejskiej Policji w Lublinie i problem znika.
– Nawet motocykliści nie mogą się czuć bezkarni – dodaje Kalita. Zasada walki z piratami na motocyklach jest prosta. Osoba obsługująca fotoradar spisuje numery motocykla ze zdjęcia i sporządza adnotację służbową. Druga metoda to współpraca z patrolem ustawionym kilkaset metrów za fotoradarem. – Nie pomagają zamknięte czarne przyłbice kasków, podgięte rejestracje z tyłu czy inne magiczne sztuczki. Uwidocznieni na zdjęciach motocykliści zawsze się przyznają. Trzeba jednak stwierdzić, że robią to z honorem – dodaje Kalita.
Nie każdy lubi te urządzenia. Są kraje, w których po wprowadzeniu większej liczby fotoradarów społeczeństwo się buntowało. W Australii dochodziło do buntów i akcji zorganizowanego wandalizmu. Są też opinie, według których fotoradary uczą złych nawyków.
– Kierowcy wiedząc, że zdjęcie z fotoradaru jest karą, hamują przed masztami w obawie przed represją. Po minięciu masztu dodają gazu, co jest formą nagrody, poczuciem bezkarnej wolności – mówi doktor Ireneusz Siudem, lubelski psycholog.
– Fotoradary w pewnym sensie uczą nas złych nawyków, doraźnego poszanowania norm prawnych. Kierowcy coraz mniej uwagi zwracają na znaki drogowe i otoczenie, koncentrując się na wykryciu masztów z fotoradarami. To urządzenie działa punktowo. Aby poprawiła się sytuacja na drogach, potrzebna jest zmiana świadomości kierujących poprzez systematyczne wychowanie komunikacyjne młodych pokoleń.
1000 fotoradarów
– Nie ma innej drogi jak rozbudowa sieci fotoradarów i nasilenie elektronicznej kontroli prędkości – twierdzi Kalita. W tym roku na polskich drogach zginie ok. 4 000 ludzi – tak twierdzą fachowcy z dziedziny bezpieczeństwa ruchu drogowego. To jest mniej niż w latach ubiegłych, ale wciąż zbyt dużo.
– Aby radykalnie i szybko poprawić sytuację, należy zastosować rozwiązanie francuskie – twierdzi Arkadiusz Kalita. W 2007 roku, we Francji, by uspokoić ruch i kontrolować prędkość, przy drogach ustawiono ponad 1000 fotoradarów. W niespełna dwa lata Francja o 34 proc. zmniejszyła liczbę ofiar śmiertelnych na drogach. – Historia bezpieczeństwa ruchu drogowego nie zna tak gwałtownej poprawy – kwituje Kalita.