Gdy informacja ta do mnie dotarła, długo nie mogłem w nią uwierzyć! Wydała mi się bowiem zbyt nieprawdopodobna, by mogła być prawdziwa. Wystarczyło jednak kilka telefonów, abym utwierdził się w przekonaniu, że w wiadomości tej nie ma ani krzty przesady. Że w Kozim Grodzie, najpewniej właśnie dlatego, że jest kozi, coś takiego jest możliwe. Nawet to, że niedawne VI Dni Starego Miasta rządzony przez prezydenta Andrzeja Pruszkowskiego Urząd Miasta Lublin sfinansował niewyobrażalną jak na jego możliwości kwotą 6000 zł. Wypada aż po 2000 zł na dzień, bo Dni... trwały dni trzy, i może po złotówce na jednego mieszkańca tej części Koziego Grodu.
Ta hojność mnie, mieszkańca Lublina, choć nie Starego Miasta, jednocześnie zaszokowała i wzruszyła. 6000 zł na święto odbywające się raz w roku... Toż to więcej niż połowa miesięcznej pensji prezydenta Andrzeja Pruszkowskiego brutto i 80 proc. tego, co prezydent miesiąc w miesiąc bierze „na rękę”. Szok!!!
A wzruszenie? 6000 zł... Ileż to pieniędzy! Organizatorzy święta najstarszej części miasta niewątpliwie mieli niebywały kłopot, co z takim szmalem zrobić. Pewnie najlepiej by zrobiliby, gdyby usiedli i zapłakali nad dziurą, jaka przez ten wydatek powstała w miejskiej kasie. Napełnianej przez lubelskich podatników, w tym i mieszkańców Starego Miasta oczywiście...
Mam nadzieję, że na przyszłoroczne VII Dni Starego Miasta w kasie miejskiej znajdzie się 7 tys. zł. Organizatorom święta najstarszej części Koziego Grodu życzę doczekania jubileuszu setnych Dni...