Dwie wystawy, konferencje naukowe, wydawnictwa, dziesiątki zebranych relacji, setki pozyskanych archiwalnych zdjęć: to efekt dwóch projektów Muzeum - Zespół Synagogalny we Włodawie. W obu przypadkach stawką jest przywołanie społeczności żydowskiej, która w tym mieście przed wojną stanowiła większość
Włodawscy muzealnicy właśnie przystąpili do wdrażania drugiego etapu ubiegłorocznego projektu „Getto we Włodawie - zapomniana karta historii”.
Dokumenty i konferencja
- W ramach pierwszego etapu projektu przez cały rok mogliśmy gromadzić wszelkiego rodzaju materiały i relacje na temat getta - mówi Anita Lewczuk vel Leoniuk, dyrektor włodawskiego muzeum. - Zlecaliśmy także tłumaczenia licznych dokumentów. Przygotowaliśmy też specjalne wydawnictwo. Cały ten nasz wysiłek na koniec roku przypieczętowała konferencja naukowa w Małej Synagodze.
Uczestnikiem konferencji m.in. był miejscowy historyk i były pracownik muzeum, dr Krzysztof Skwirowski. Wystąpił z wykładem „Zarys dziejów żydowskiej dzielnicy mieszkaniowej we Włodawie w latach 1939-1943”. Przypomniał wówczas, że Niemcy getto we Włodawie wraz z powołaniem Judenratu utworzyli w styczniu 1940 r. W październiku i listopadzie 1942 r. rozpoczęły się deportacje do obozu zagłady w Sobiborze. Na części terenu został utworzony zamknięty obóz pracy z pół tysiącem robotników zatrudnionych w niemieckiej firmie melioracyjnej. Dla wszystkich pozostałych wydzielono kwartał przy ul. Jatkowej, obecnie Spokojnej. Z jego ustaleń wynikało też, że w 1941 r. we włodawskim getcie przebywało jeszcze około 6 tys. Żydów. Wśród nich byli także uciekinierzy bądź przesiedleńcy z Kalisza, Lubartowa, Chełma, Łodzi, Mławy, czy Radzynia. Kres istnienia całej tej społeczności nastąpił na początku maja 1943 r.
- Wszystkich Żydów, w tym także robotników z zamkniętego obozu, spędzono na Rynek - mówił podczas konferencji dr Skwirowski. - Stąd popędzono ich na stację kolejową, gdzie czekał już transport do sobiborskiego miejsca kaźni. Dopełnieniem zagłady na początku czerwca 1943 r. był wielki pożar, który objął teren getta w jego pierwotnych granicach. Z raportów ówczesnego komendanta Ochotniczej Straży Pożarnej wynikało, że przyczyna kataklizmu były podpalenia. Sam pożar trwał kilka dni.
Ostatni
Tegoroczny etap projektu ma przypieczętować wystawa „Obozy pracy przymusowej mieszkańców włodawskiego getta”.
- Jesteśmy już po kwerendach naukowych w zasobach Instytutu Pamięci Narodowej, Archiwum Państwowego w Lublinie, Żydowskiego Instytutu Historycznego, czy lubelskiego Teatru NN - wylicza zaangażowana w projekt Agnieszka Ignatiuk, pracownik muzeum. - Przygotowujemy także kolejną konferencję naukową z udziałem uniwersyteckich profesorów z Lublina i prawdopodobnie także z Uniwersytetu Jagielońskiego w Krakowie.
Swój udział w tym wydarzeniu zapowiedziała także Małgorzata Niezabitowska, rzecznik rządu Tadeusza Mazowieckiego i współautorka albumu „Ostatni. Współcześni Żydzi polscy”. Jednym z jej bohaterów była Sara Ader, ostatnia włodawska Żydówka, która w połowie lat 80-tych przeprowadziła się do Lublina, skąd pochodził jej wcześniej zmarły mąż Rafael, rzezak związany z jedną z lubelskich synagog. Jego oryginalne narzędzia przechowywane są w zbiorach włodawskiego muzeum.
Świat utracony
Tegoroczny etap projektu ma także zaowocować nowoczesnym programem multimedialnym. Muzealnicy przygotowują też historyczne spacery po terenie dawnego getta. Ważnym elementem projektu jest także ogłoszony przez muzeum konkurs na trwałe upamiętnienie getta i „ostatniej drogi” (projekty były przyjmowane do końca lipca).
W ubiegłym roku włodawscy muzealnicy równolegle z projektem poświęconym tamtejszemu gettu prowadzili także nawiązujący do żydowskiej społeczności Włodawy projekt „Świat utracony”. Efektem tego przedsięwzięcia było między innymi pozyskanie oryginalnej Tory, która przed wojną była przechowywana i używana we włodawskiej synagodze. Po konserwacji ten budzący szczególne emocje wśród gości muzeum pochodzenia żydowskiego zabytek został godnie wyeksponowany.
Kolejnym nabytkiem był Talmud Babiloński opatrzony pieczątką prawdopodobnie włodawskiego mełameda G. J. Lejdermana. Ofiarodawcą był antykwariusz z Andrychowa. Z kolei miejscowy, znany przewodnik turystyczny Franciszek Jan Korzeniewski przekazał do muzealnych zbiorów modlitewnik Sary Ader.
Dla historyków i regionalistów
- Już na własną rękę udało nam się wypatrzeć i w końcu zakupić świetnie zachowany album ze zdjęciami wykonanymi we Włodawie w latach 1904-1905 - mówi Agnieszka Ignatiuk. Na sprzedaż wystawiła je obywatelka Rosji. Na szczególną uwagę zasługuje także darowizna od Gerarda Shmidta z Niemiec, syna byłego komendanta posterunku policji w okupowanej Włodawie. Składa się na nią zestaw zdjęć z domowego archiwum wykonanych w czasie wojny. Między innymi zostali na nich utrwaleni włodawscy Żydzi.
W ramach projektu muzeum zamówiło tłumaczenia szeregu dokumentów, wspomnień i pamiętników spisanych przez ocalałych Żydów włodawskich. Wśród tych dokumentów jest też wydana w Izraelu „Księga pamięci Żydów Włodawy i okolic”.
- Gotowe tłumaczenia już do nas wróciły - mówi dyrektor Lewczuk vel Leoniak. - Zostaną opublikowane, kiedy tylko uporamy się z ich naukową redakcją. Dla historyków i naszych regionalistów będzie to nie lada gratka.
Muzeum-Zespół Synagogalny ma tak skromny budżet, że pieniędzy ledwo wystarcza na płace dla garstki pracowników oraz bieżące utrzymanie muzealnych obiektów. Dlatego też tamtejsi muzealnicy bazują na środkach ze źródeł zewnętrznych. Na dwa etapy projektu poświęconego gettu pozyskali prawie 330 tys. zł, a na „Świat utracony”: 100 tys. zł.