Tłumacz, psychiatra, etnograf, student, muzyk. Stary, młody, niski, wysoki. Idą w rzepak albo na łąkę i śpiewają. Jak potrafią. Bo, tak jak wszyscy mówimy prozą, tak wszyscy potrafimy śpiewać. Tylko tego nie wiemy.
Miejscowi się już nie dziwią, kiedy wracając z pola, spotykają na drodze grupę osób, które stoją z notesikami i śpiewają.
Tarka muzyczna
– Już się przyzwyczailiśmy, nawet niektórzy gospodarze robią im miejsca w swoich ogródkach czy na polach, żeby mieli gdzie śpiewać. Sto osób to jak na nasze Łukowiska sporo – mówi pani Halina, właścicielka Ośrodka Wypoczynkowego "Sami Swoi”, w którym mieszkają uczestnicy szkoły. – Sama nie mam czasu, bo jest mnóstwo pracy, nie ma jak brać udziału w zajęciach, ale słyszę, jak śpiewają. W zeszłym roku była grupa dziecięca, nawet dzieciaki ze wsi się przyłączyły. Na jednym z domków mam różne starocie: stare tarki, stare łyżki, tak wiszą dla ozdoby. Dzieci wszystkie zamieniły na instrumenty i na nich grały – opowiada pani Halina, która choć przyzwyczajona do różnych klientów – od weselników po uczestników malarskich plenerów – przyznaje, że wizyta uczestników szkoły organizowanej przez Fundację "Muzyka Kresów” jest jedyna w swoim rodzaju.
Tradycyjnie wracają
– Nigdy nie analizowałem listy uczestników pod tym kątem, ale chyba tłumacz pracujący w Brukseli ponad dziesięć razy brał udział w zajęciach Międzynarodowej Letniej Szkoły Muzyki Tradycyjnej. Są ludzie, którzy wracają do nas wiele razy. A są tacy, którzy w tym roku, w czasie jubileuszowej 15 edycji szkoły, wezmą w niej udział pierwszy raz – opowiada Bartek Drozd, prezes Fundacji "Muzyka Kresów”. – Sam będę uczestniczył w szkole letniej trzeci raz. Bo to, że szkołę organizuję, to jedno, a drugie, że ciągle się czegoś nowego uczę.
Międzynarodowa Letnia Szkoła Muzyki Tradycyjnej. "Międzynarodowa”, bo uczniowie i wykładowcy zjeżdżają się z różnych krajów. "Letnia”, bo trwa przez dwa lipcowe tygodnie. "Szkoła”, bo ideą jest kontakt ucznia z mistrzem.
Ale co to jest "muzyka tradycyjna”? Prezes kręci głową i mówi, że to trudne do wytłumaczenia. Bo z jednej strony, muzyka tradycyjna i ludowa to synonimy. Z drugiej, łatwiej określić, czym muzyka tradycyjna nie jest. Nie jest muzyką, jaką kojarzymy z państwowymi dożynkami czy słyszymy na występie zespołu Mazowsze. – Kultura tradycyjna ma różne konotacje, w zależności od doświadczenia – dodaje Bartek i radzi sprawdzić to na sobie. I spróbować tradycyjnej techniki śpiewu otwartym głosem.
A co to jest śpiewanie otwartym głosem? – To akurat łatwo wytłumaczyć, bo każdy kiedyś takim głosem się posługiwał. W dzieciństwie – tłumaczy prezes i podaje przykład: każdy w dzieciństwie bawił się na podwórku i nie chciało mu się biec do domu, więc pod oknem wołał "maaaaaaaaaaamoooooo”. Bardzo głośno i bez zdzierania gardła. Tak dawniej rozmawiali ludzie na wsi. Musieli się porozumiewać na duże odległości, z jednego końca pola na drugie niósł się głos. Poza tym, na dworze inaczej się mówi niż w pomieszczeniu. I tak z czasem sami zapominamy, jak się posługiwać otwartym głosem.
Sam zauważyłem, że zajęcia z emisji głosu i technik śpiewu skutkują. Czuję to w czasie zajęć ze studentami, kiedy muszę dużo mówić – opowiada prezes, który jest romanistą z wykształcenia i prowadzi zajęcia na KUL.
Kim jest mistrz
Rytm dni letniej szkoły jest prosty: rano wykłady, potem warsztaty głosowe. Po obiedzie warsztaty taneczne i instrumentalne, i zajęcia dla dzieci. Przed kolacją jeszcze warsztaty głosowe, a przed snem zajęcia fakultatywne, potańcówki lub projekcje filmowe i dyskusje.
Uczestnicy wybierają grupę tradycji, w której chcą pracować (polską, rosyjską, bułgarską, serbską, białoruską lub ukraińską) i na koniec szkoły prezentują efekty warsztatów.
– Głównym wykładowcą, od lat związanym ze szkołą, jest profesor Ihor Macijewski, etnomuzykolog i kompozytor, wykładowca w Instytucie Historii Sztuki oraz w Rosyjskiej Akademii Nauk. Ten znawca tradycji huculskiej jest członkiem rady programowej Fundacji "Muzyka Kresów” i towarzyszy jej działalności od początków istnienia – mówi Bartek Drozd, pytany, kto prowadzi zajęcia w tej oryginalnej szkole. – Oprócz Macijewskiego, zajęcia prowadzić będą: Halina Tawłaj (doktor etnomuzykologii z Instytutu Historii Sztuki w Rosyjskiej Akademii Nauk w St. Petersburgu), Jevgenia Redkova (nauczycielka i śpiewaczka rosyjskich syberyjskich pieśni tradycyjnych, wykładowczyni w Konserwatorium Muzycznym w Sankt Petersburgu) czy Ewa Grochowska z Lublina, doktor filozofii i skrzypaczka, członkini zespołu Kapela Braci Dziobaków z Woli Destymflandzkiej oraz Podróżnego Kolektywu Skrzypcowego. No i,oczywiście, twórcy fundacji i szkoły, czyli Monika Mamińska i Jan Bernad.
W tym roku wykłady, warsztaty i dyskusje będą krążyły wokół pieśni pracy. Organizatorzy chcą udowodnić, że pieśni towarzyszą człowiekowi we wszystkich momentach jego życia. Nie tylko tych odświętnych, ale i prozaicznych, codziennych.
Organizatorzy pytani o to, kto może się wybrać na takie dwa lipcowe tygodnie śpiewania w Łukowiskach, zapewniają, że wszyscy. I na dowód podają przykład – Monika Mamińska pracuje z ludźmi od ponad dwudziestu lat i przyznaje się do spotkania jednej, która nie była muzykalna. Inni, choć twierdzili, że nie są muzykalni, po jakimś czasie się odblokowali i po prostu śpiewali.
Zgłoszenia i koszty
Tegoroczna jubileuszowa 15 edycja Międzynarodowej Letniej Szkoły Muzyki Tradycyjnej będzie między 8 a 22 lipca.
Do 16 maja należy zgłosić chęć uczestnictwa. Koszt to 600 zł (dzieci płacą 200 zł) plus
noclegi po 40 (lub 10) złotych za dobę. Więcej na www.muzykakresow.pl