Żyjemy w czasach niezwykłej agresji
Na wyrok w tej sprawie, toczącej się przed Sądem Rejonowym w Lublinie, czeka prawnicza (i nie tylko) Polska. Gdyby to był bowiem wyrok skazujący, stałby się precedensem. Mogliby się na niego powoływać różni poturbowani uczestnicy imprez. Dla organizatorów byłby sygnałem, że to już nie przelewki i w sposób dowodzący najwyższej staranności należy zadbać o bezpieczeństwo i ochronę.
Najbliższy karnawał odbędzie się jeszcze „po staremu”. Młyny sprawiedliwości mielą bowiem powoli. W ostatni poniedziałek odbyło się kolejne posiedzenie sądu w sprawie maturzysty i zakapiora (określenie moje Z.M.). Od zeznających świadków dowiedzieć się można było m.in., że: organizatorzy sprzedawali bilety (co oznaczało zawarcie umowy na dostarczenie towaru), nad porządkiem czuwali „mężczyźni wyróżniający się atletyczną budową”, były też kamery służące do monitorowania lokalu. Ale oto pierwszy z atletów wyznał, że pełnił służbę nie jako ochroniarz, tylko jako porządkowy. A to oznaczało kierowanie ruchem przybywających, wyrzucenie petów, a w sytuacjach drastycznych – wezwanie taksówki dla „zmęczonego”. Kamery tego wieczoru były nieczynne. Z zeznań więc tylko wiadomo, że zakapior szklanką zranił Sebastiana „aż ten cały zalał się krwią”. Tylko znajomi – mówiono sądowi – pomogli mu obmyć się z krwi, oni też wezwali taksówkę. Ochroniarze (porządkowi?) w czasie tego zajścia wykazywali daleko idącą wstrzemięźliwość, właściciele się nie pokazali.
Typowe zdarzenie? Chyba tak. Sąd wcześniej czy później wyda wyrok. Będzie od niego odwołanie. Ale kiedyś uprawomocni się i może nawet będzie precedensowy. Co jednak zdarzy się do tego czasu? Czy jakiś inny zakapior – a może nawet ten sam – nie weźmie szklanki z piwem w garść, a potem ...
Nie! Nie będę krakać! Ale czy same odczyniania i zaklęcia coś poradzą? Żyjemy w czasach niezwykłej agresji. Jesteśmy nią przesiąknięci. Zacznijmy więc od siebie. Ja, twój upiór powszedni, pokazuję ci zęby. Dziś w uśmiechu. Teraz twoja kolej.