Eksperci twierdzą, że gwiazdę można zrobić praktycznie z każdego. Światowy sukces w produkcji gwiazdy z każdego osiągnęły Stany Zjednoczone. – Bush to kompletna pomyłka, a jednak został prezydentem – twierdzi Piotr Tymochowicz, specjalista od tworzenia wizerunku publicznego.
Gwiazdę wszyscy rozpoznają. Gwiazda nie przejdzie spokojnie ulicą, bo fani ją rozszarpią. Gwiazda wejdzie do sklepu, to po chwili cierpi na skurcz dłoni, bo w cztery minuty rozda 2782 autografy. Na gwiazdę nierzadko czekają psychopatyczni wielbiciele. Gwiazdę ciągle ktoś krytykuje w gazecie. A jednak prawie każdy z nas chciałby być gwiazdą. Wielkim aktorem, piosenkarzem, pisarzem, modelką czy sportowcem. Bo gwiazda to także okładki kolorowych pism, programy w telewizji, propozycje matrymonialne w listach i mile szokujący stan konta bankowego. Tylko jak tą gwiazda zostać?
Seks to dobry sposób
– O tym, kto jest gwiazdą, decyduje publiczność – podkreśla Jacek Rakowiecki, redaktor naczelny tygodnika „Viva”. – Okładki czy telewizyjne talk show są raczej skutkiem, a nie przyczyna popularności. Nie wystarczy też pokazać się w telewizji. Przykład? Ludzie z „Big Brothera”. Oni tylko zaistnieli, ale ten program nikogo nie wylansował.
Ale inny program sprawił, że w Polsce pojawiła się nowa gwiazda: Kuba Wojewódzki.
– Miał osobowość telewizyjną i potrafił to wykorzystać –tłumaczy Tomasz Dąbrowski, producent z firmy „Fremantle”, produkującej „Idola”. – Do zostania gwiazdą potrzeba osobowości i szczęścia do producentów telewizyjnych. Żeby taka osoba w ogóle dostała szanse na pokazanie się. Oczywiście, sama telewizja wszystkiego nie załatwia. Postacie z „Big Brothera” pojawiły się i znikły. Może to też kwestia samej telewizji; tego, jak takich ludzi wykorzystuje. Czy ma na to w ogóle jakiś pomysł.
Zaskakujące, że nikt nie mówi o talencie. Czy gwiazda estrady musi umieć śpiewać? Czy aktor musi grać? Czy talent jest w ogóle konieczny?
Piotr Tymochowicz zajmuje się tworzeniem wizerunku polityków i artystów. Prowadzi szkolenia i uczy wywierania wpływu.
– Gwiazda to przede wszystkim charyzma – uważa Tymochowicz. – A tego można się nauczyć. Wiem, bo sam tego uczę ludzi show biznesu.
Kandydat na gwiazdę na początku musi umieć się zaprezentować i po prostu sprzedać.
– Takich ludzi jest cały tłum. Trzeba jeszcze wywierać wpływ. I bardzo ważne: odwaga – podkreśla Tymochowicz. – Trzeba po prostu mieć tupet...
• ...np. żeby uprawiać seks w domu Wielkiego Brata?
– Dokładnie. Ten program dał takim ludziom możliwość zaistnienia. I na tym się skończyło, bo dziś już nikt tego nie pamięta – dodaje Tymochowicz.
Irena Santor to nie jest gwiazda
Klasyczną polską gwiazdą jest Michał Wiśniewski, lider „Ich Troje”. Sam przyznaje, że nie umie śpiewać, a jednak sprzedaje więcej płyt niż wszyscy inni wykonawcy. I ma fanatycznych wielbicieli. A czy ktoś słyszał szlochających nastolatków na koncercie Ireny Santor?
– Michał po prostu wpasował się w rynek – mówi Krzysztof Zalewski, zwycięzca ostatniego „Idola”. – On jest megapopularny w tym kraju.
Michał Wiśniewski to klasyczna droga do sławy: pracowitość, czyli kilka lat koncertowania gdzie się da i odwaga. Bo Wiśniewski robi wszystko po swojemu, nie zważając na śmiechy i krytykę. I wreszcie wystąpił w reality show. Specyficznej charyzmy też trudno mu odmówić.
Ale w Polsce, zdaniem specjalistów, jest wiele osób niesłusznie uznawanych za gwiazdę.
– Taki Tomasz Lis W USA nie przepracowałby nawet 30 sekund – uważa Tymochowicz. – Poleciałby za prezentowanie plotek i subiektywne komentarze, co w amerykańskich informacjach jest zbrodnią. Zresztą, u nas nie ma gwiazd,
są tylko gwiazdeczki.
Kiedy do Polski przyjechał Joe Coker, to zwyczajnie przygniótł Rynkowskiego na wspólnym koncercie – dosadnie tłumaczy Piotr Tymochowicz. – Polskie gwiazdy to Chopin, Kopernik. Bo na pewno nie Edyta Górniak.
– W Polsce nie ma raczej szans na gwiazdę światowego formatu – potwierdza Jacek Rakowiecki. – Jesteśmy na peryferiach wielkiego świata, a wielki świat raczej nie zainwestuje w Polaka.
To dotyczy również zawodu modelki. Zbigniew Pakuła, właściciel agencji „ArtModels” nie widzi Polek wśród topowych modelek;
– Dobry wygląd i sylwetka to za mało, trzeba się uczyć. A u nas wiele dziewczyn ma poprzewracane w głowach. Nic nie robią. Na wybiegu bardzo ważna jest sztuka chodzenia, którą do perfekcji opanowały Kolumbijki czy modelki z byłego ZSRR, gdzie daje o sobie znać wielka tradycja baletu.
Piotr Tymochowicz szkolił również modelki.
– Polkę zawsze rozpoznam na wybiegu. Po tym, że nie umie chodzić. Stylów chodzenia jest siedem, a nasze modelki ledwo wiedzą o dwóch.
O karierze modelki trzeba myśleć już w wieku 12-14 lat.
– Wtedy jeszcze można się czegoś nauczyć – tłumaczy Z. Pakuła. – Inna sprawa, ze teraz w branży panuje mały kryzys. Ale i tak modelka w Warszawie bierze tysiąc złotych za pokaz. Za reklamę na bilboardach nawet kilka tysięcy.
Gwiazdor z kreskówki
Nie wszyscy uważają, że gwiazdę można zrobić z każdego.
– W każdej gwieździe jest jakaś wartość merytoryczna; to nie tylko praca fachowców – twierdzi Piotr Tymochowicz. I podaje przykład... Britney Spears. – Jej wygląd to substytut męskich marzeń o głupiutkiej i naiwnej blondynce. Przecież merytoryczna wartość to nie tylko intelekt. To także odpowiednie piersi w odpowiednim miejscu. Inna sprawa, że wszystko można opracować.
Swego czasu gościł w Polsce zespół „Aerosmith”, legenda amerykańskiego rocka. – Lider grupy wydaje się być spontanicznym, rockowym luzakiem – wspomina Tymochowicz. – Tymczasem on na baczność słucha swego menadżera. W krótkiej przerwie podczas koncertu w garderobie obsiadł go tłum specjalistów. Starannie układali mu włosy w nieładzie, poprawiali ubranie i podpowiadali, co powinien teraz zrobić.
Czy można więc jeszcze mówić o prawdziwych gwiazdach? Czy jest nią Ozzy Osbourne, rockowy szaleniec z Black Sabbath? Jako pierwszy wystąpił w reality show, które miał głęboko w poważaniu. Klął, chodził po domu w gaciach i niczego się nie wstydził. I nie miał obok siebie żadnego specjalisty od public relation.
A może gwiazdą jest David Beckham? W jego przypadku nigdy nie wiadomo, czy robi coś spontanicznie, czy wcześniej przygotował go cały sztab.
A może Homer Simpson, postać z kreskówki, którą Amerykanie, w profesjonalnym sondażu, wybrali na swojego idola.
A może jeszcze ktoś inny?
– Na każda osobę, która gdzieś się wybiła, przypada ileśset innych, które się nie przedarły – mówi Krzysztof Zalewski.