Wczoraj lublinianin Leszek K., opuścił więzienie na Rikers Island i został odwieziony na leczenie odwykowe do zamkniętego środka w Garrison.
Pół roku temu, 2 maja, niebo nad nowojorską East River nieopodal polskiej dzielnicy Greenpoint rozdarły potężne słupy ognia. Było je widać w całym mieście, a nawet na zdjęciach satelitarnych z kosmosu. Tak zaczęła się największa katastrofa w Nowym Jorku od czasu zamachów z 11 września. Jednak tym razem za sprawcę wydarzenia uznano Leszka K., elektryka z Lublina. Został on oskarżony o podpalenie zespołu fabryczno-magazynowego.
Jest już finał jego sprawy sądowej. Polak zawarł z sądem tzw. ugodę Alfreda. To specyficzne dla amerykańskiego sądownictwa rozwiązanie polega na tym, że oskarżony nie przyznaje się do winy, ale... daje wolną rękę sędziemu, który samodzielnie - bez ławy przysięgłych - decyduje, co się stanie z delikwentem. Jego decyzje akceptuje w ciemno i bez prawa do apelacji.
Tym razem sędzia zdecydował, że Leszek K. spędzi 8 miesięcy na zamkniętym odwyku prowadzonym w języku angielskim, którego nie rozumie. Potem ma uczęszczać na terapię AA (tę już na szczęście po polsku). Jeżeli dzięki temu wyleczy się z alkoholizmu, zarzuty przeciw niemu zostaną wycofane. Jeżeli nie, pójdzie do więzienia na 3,5 do 5 lat. Polonia nowojorska ugodą rodaka jest zaskoczona.
Tymczasem specjaliści z Kliniki Zdrowia Psychicznego "Unitas” na Manhattanie kierowanej przez polskiego specjalistę dr. Romana Pabisa, twierdzą, że udział w psychoterapii bez znajomości języka jest surrealizmem godnym Milosa Formana i jego filmu "Lot nad kukułczym gniazdem”.