Tu powinni przychodzić zakochani - śmieje się ks. Marek Sawicki i prowadzi po korytarzu skrytym w lekkim półmroku. Dookoła leżą szaty zdobione złotymi nitkami. Z obrazów zerkają tajemnicze twarze. A w kącie stoi sekretarzyk z tajemnymi skrytkami. - Dlaczego zakochani? Pani spojrzy
Ma czym. Wszystko spoczywało kiedyś w podziemiach parafii i w magazynach kurii. Teraz zobaczyło światło dzienne.
Tajemnicze skrytki
Wiadomo jednak kto używał mebli stojących trochę dalej. - Tu rozmyślał prymas Stefan Wyszyński, kiedy jeszcze był biskupem lubelskim - mówi ks. Marek i prowadzi dalej.
Po prawej stoi piękny hebanowy sekretarzyk. Znaleziono go w piwnicach kościoła w Kijanach. Niby zwykły sekretarzyk, ale gdy wyciągnie się szufladę i odsunie jeden z drewnianych ozdobników, pokazują się ukryte schowki. - Na przykład na jakieś ważne dokumenty czy zwoje pieniędzy - mówi ksiądz. - Skoro takie coś powstało, to musiało być komuś potrzebne do ukrycia czegoś, prawda?
Muzeum jest podzielone na kilka części. Na podniesieniu znajdują się przedmioty, które swego czasu znajdowały się na ołtarzach. Na górze gabloty przypominającej stół trzy duże teksty oprawione z złote ramy. - To tablice ołtarzowe. Dziś się już ich nie używa.
Tablice ołtarzowe
Niżej ekspozycja tzw. bielizny ołtarzowej. To m.in velum; prostokątna zasłona na kielich mszalny. W kolorze białym lub w takim, jakie są szaty księdza odprawiającego nabożeństwo. Obok palka, prostokątny daszek do przykrycia kielicha. - A używa się go z czysto praktycznych względów. Zwyczajnie, chodzi o to, żeby nic do niego nie wpadło - tłumaczy ks. Sawicki. - Zwłaszcza kiedy podczas mszy dochodzi do ofiarowania, czyli przesistoczenia czyli przemienienia wina w krew i chleba w ciało Pana Jezusa.
Puszka dla niegodnych
Dwie relikwie.
Świece.
Dalej jest miejsce, które ma przypominać kapliczkę. Za szybką stoi umbraculum (podłużna tkanina, bogato zdobiona i umocowana na drucianej konstrukcji). - Miało zasłaniać Najświętszy Sakrament podczas mszy - wyjaśnia nasz przewodnik. - Bo kiedyś wystawianie miało miejsce nie przed lub po mszy, a w jej trakcie. Kiedy więc ksiądz rozpoczynał kazanie, Najświętszy Sakrament był zasłaniany.
- A to puszka, w której przecho-
wywano komunię świętą - ksiądz prowadzi do kolejnej gabloty. - Jest mniejsza, niż używana obecnie.
Wyjaśnienie tej różnicy jest zaskakujące. Otóż w dawnych czasach ludzie uznawali się za grzeszników niegodnych przyjmowania komunii i jako tacy przystępowali do niej niezwykle rzadko.
Co innego opłatki. Niemalże każdy organista kościelny miał w domu komplet narzędzi ręcznych do wypieku. Wystarczyło, że wlał wymieszaną mąkę z wodą do żeliwnej formy, wsadził na kilka chwil do pieca i opłatek gotowy.
Czymś powszechnie wtedy spotykanym na zakrystiach było lavabo, które stanowiło prymitywną imitację kranu. Składało się z misy przykrytej pokrywką i bolca znajdującego się u dołu. - Gdy ksiądz podnosił bolec w górę, woda cienką strużką wypływała z dziurki znajdującej się wokół bolca - ks. Sawicki pokazuje jak działał ten dawny kran. - Wszystko po to, by kapłan tuż przed mszą mógł obmyć ręce.
Miłość i epilepsja
Zakochani też powinni tu zajrzeć.
Ksiądz Sawicki staje przed obrazem młodego mężczyzny. - To święty Walenty - oznajmia. - Wprawdzie to patron epileptyków, ale mówi się że objawy tej choroby są podobne do zakochania - żartuje ksiądz.
Tuż obok św. Walntego wisi obraz św. Barbary. - Kiedyś na obrazie umieszczona była sukienka zrobiona ze srebra. Teraz jest tu obok w gablocie - pokazuje ksiądz.
Kto ją zamocował na obrazie św. Barbary? - Prawdopodobnie ktoś, kto chciał za coś podziękować. Często ludzie zostawiają biżuterię w dowód wdzięczności np. za dokonanie cudu.
Jaki to papież
Może kiedyś się dowiemy...