Nabożeństwo w buszu jest pełne śpiewu i gry na bębnach. Ale w niektórych państwach księża nie mogą poruszać się bez eskorty policji. Od ponad stu lat Ojcowie Biali – Misjonarze Afryki z Polski służą na misjach na czarnym kontynencie.
Na celowniku
– W Algierii zginęło czterech moich braci z zakonu. Gdybym wtedy nie przebywał w Polsce, podzieliłbym ich los – mówi o. Dariusz Zieliński.
27 grudnia 1994 radykalna Zbrojna Grupa Islamska (GIA) zamordowała 4 misjonarzy ze zgromadzenia Ojców Białych Misjonarzy Afryki. GIA oświadczyła, że jej czyn jest odwetem za śmierć czterech członków GIA w czasie ataku na uprowadzony przez fundamentalistów samolot Air France. Czterech Ojców Białych zastrzelono w ich domu w Tizi-Ouzou, odległym o ok. 110 km od stolicy kraju; Algieru.
– W naszym zakonie w Tizi-Ouzou prowadziliśmy bibliotekę. Wróciłem tam dwa lata później. W Algierii od wielu lat jest wprowadzony stan wojenny, nie wolno nam było się wyruszać poza mury klasztoru bez eskorty policji, inaczej byliśmy narażeni na atak ze strony terrorystów – dodaje o. Zieliński.
Gorąco, wilgotno i wszędzie choroby
W Afryce misjonarze muszą poradzić sobie także z klimatem. – W Mali, w Afryce Zachodniej, temperatura od marca do września w ciągu dnia to średnio 40 st. Celsjusza. A wilgotność wynosi 100 proc. Cały czas człowiek jest mokry, jednak da się wytrzymać w habicie – wyjaśnia o. Zieliński. Upał i wilgotność przynoszą ze sobą choroby. – Przez kilka miesięcy chorowałem na żółtaczkę.
O tym, że praca w afrykańskim buszu wiąże się z zagrożeniem zdrowia przekonał się także o. Franciszek Szczurek, który w Afryce spędził 27 lat. – Kilkadziesiąt razy chorowałem na malarię. Tej choroby nie można uniknąć w takim upale.
O tym, jak klimat wpływa na życie ludzi w Afryce, przekonał się też o. Paweł Mazurek z podlubelskiej Dąbrowicy, od stycznia tego roku proboszcz parafii Lumimba we wschodniej Zambii.
Deszcz odcina od świata
– W dolinie rzeki Luangwa, gdzie pracuję, w porze deszczowej większość wiosek jest odcięta od reszty Zambii. W zeszłym roku pod koniec pory deszczowej trzy mosty na głównej drodze zostały zmyte – opowiada na łamach "Głosu Afryki” redagowanego przez o. Białych.
– Nasze zgromadzenie zostało powołane w XIX wieku, by przychodzić z pomocą tubylcom, bez względu na kulturę i wiarę, głosząc przy tym Słowo Boże – wyjaśnia o. Zieliński. – Zakładamy i prowadzimy szpitale, szkoły. W Afryce jest wielki problem z głodem, brakiem edukacji, sierotami.
Problemem XXI wieku są wielkie miasta i żyjące w nich sieroty.
– Jeden z nas w Lusace w Zambii pracuje z dziećmi z ulicy. W Afryce to wielki problem. Sieroty, których rodzice umierają od chorób i i dzieci, które same uciekają z domu. Nasz brat wyszukuje te dzieci na ulicach i kieruje je do ośrodka, gdzie dostają jedzenie, uczą się i nie są podatne na takie zagrożenia jak prostytucja czy narkotyki – opowiada o. Zieliński.
W dolinie rzeki Luangwa, gdzie pracuje o. Mazurek z Dąbrowicy, są rządowe kliniki. Jednak w żadnej z nich nie ma lekarzy. Zdrowiem mieszkańców zajmują się pielęgniarze i oficerowie kliniczni.
– W październiku jeden z chłopców w wiosce spadł z drzewa, z którego zbierał mango. Złamał nogę i rękę w paru miejscach. W klinice podano tylko panadol! Trzeba go było przetransportować do szpitala w mieście oddalonym od nas o 120 km – wspomina o. Paweł Mazurek. – O karetce nie ma mowy; ta może być wezwana tylko do nagłych przypadków przy porodzie. I ludzie szukają wtedy pomocy u misjonarzy.
Msza w języku mambwe
W Afryce msze św. odprawiane dla tubylców bardzo różnią się od nabożeństw, które znamy z Polskich kościołów. Ojciec Szczurek spędził w buszu 10 lat. – Przede wszystkim musimy je odprawiać w języku tubylców. Wszystkie formuły, pieśni są wypowiadane w ich języku. W samej Zambii są 72 plemiona, każde mówi swoim dialektem. Ja nauczyłem się języka bamba i mambwe – zaznacza o. Szczurek.
– Kiedy w trakcie nabożeństwa śpiewamy pieśni, tubylcy grają na bębnach, tańczą, zwłaszcza w czasie pieśni "Chwała na wysokości Bogu” i podczas dziękczynienia. Afrykanie wyrażają emocje słowem i postawą, całym ciałem.
Inaczej prowadzone są także spotkania z wiernymi. – Parafia najczęściej rozciąga się na powierzchni kilkudziesięciu kilometrów. Mamy jeden kościół i kilkanaście kaplic w wioskach. W każdej z nich mszę odprawiamy raz na kilka miesięcy, ale katecheci prowadzą modlitwy w czasie, kiedy nas tam nie ma – wspomina o. Franciszek Szczurek.
– W danej wspólnocie zostajemy przez parę dni, to czas, by odwiedzić parafian i sprawować sakramenty. Zwykle wizyty mają miejsce przed domem na podwórku w cieniu drzewa mango – opowiada o. Paweł Mazurek.
W obawie przed złymi duchami
– Trzeba zaznaczyć, że Afrykanie są bardzo wierzący, nie ma tam prawie w ogóle ateistów – mówi o. Szczurek. – Ich wierzenia są fatalistyczne, a ich bogowie są bardzo daleko od nich. Wyznawcy pierwotnych religii żyją w ciągłej obawie przed zakusami złych duchów. Warto zaznaczyć, że Afryka jest bardziej otwarta na chrześcijaństwo niż Europejczycy.
W ramach Światowego Tygodnia Misyjnego w swoim klasztorze w Natalinie przy ul. Ziemskiej 37 Ojcowie Biali odprawią w piątek i sobotę msze św. w kaplicy. – Będziemy śpiewać po afrykańsku, opowiemy o naszej pracy – dodaje o. Zieliński.
Polacy na misjach
Ameryka Płd. i Środkowa 833
Ameryka Północna 17
Azja i Azja Mniejsza 315
Europa 16
Oceania 67
Łącznie 2165
Misjonarze z archidiecezji lubelskiej
Ameryka Południowa i Środkowa 22
Ameryka Północna 2
Azja i Azja Mniejsza 13
Oceania 3
Dane: Komisja Episkopatu Polski ds. Misji