- Granie przed kimkolwiek nie jest dla mnie żadną rewelacją. Nie wiem, być może zespoły rockowe zapisują sobie takie fakty w biografii, ale dla mnie nie mają one większego znaczenia. To, że mogę pójść na koncert Perry'ego jest czymś fantastycznym i to, że mogę zagrać dla ludzi z całej Polski, dając im dobrą rozrywkę, też jest świetne. To duża radocha.
• Kim jest dla ciebie Perry, jak go postrzegasz?
- To absolutnie numer jeden! Przy czym Perry jest istotniejszy jako producent muzyczny niż jako śpiewający wykonawca. On miał największy wpływ na skrystalizowanie reggae jako gatunku muzycznego, to człowiek, który wykreował brzmienie reggae. Wykonawcą jest takim sobie, chociaż i na tym polu zdarzają mu się prawdziwe perły. Świetne są jego kawałki z lat 70., bardzo ciekawe są też nagrania z ostatnich kilku lat: z Dieterem Meierem z Yello, z I-Royem i przede wszystkim z Mad Professorem.
• Mówi się, że to z jego konsolety mikserskiej wyszły pod koniec lat 60. dwa pierwsze nagrania reggae: "Long Shot” wykonywane przez The Pioneers i własne "People Funny Boy”.
- Z tym jest pewien problem, bo Jamajczycy nie prowadzili jakiejś systematycznej archiwizacji. Na pewno "People Funny Boy” jest najstarszym numerem reggae, który wciąż jest umieszczany na składankach i jest znany.
• Jaka jest historia współpracy Perry'ego z Bobem Marleyem?
- Rozpoczęła się od tego, że Marley podkradł Perry'emu muzyków, żeby zagrać koncert. Perry odszukał go, żeby spuścić lanie, ale jakoś się dogadali, polubili i zaczęli współpracować.
Nagrali między innymi jeden z najlepszych według mnie numerów reggae "Small Axe”. "Jesteś wielkim drzewem/ My malutką siekierką/ Zobaczymy, kto będzie górą”. W tamtym czasie na Jamajce było trzech wszechwładnych producentów, którzy trzymali w garści cały nagraniowy biznes i nie pozwalali się innym wybić. I Perry z Marleyem tą piosenką wypowiedzieli im wojnę. Potem nagrali "Soul Rebel”, "Duppy Conqueror” i kilka innych utworów, które znalazły się na pierwszym albumie Marleya, wydanym jeszcze na Jamajce, przed "Catch a Fire”. Wiele osób twierdzi, że to są najlepsze numery Marleya i mają sporo racji, bo są najbardziej korzenne, rasowe, mocne. Kolejne były nagrywane dla firmy Island i robiono je tak, aby mogły spodobać się jak największej liczbie odbiorców na całym świecie.
• Jaką formułę będzie miał sobotni występ Perry'ego?
- Perry przyjeżdża z Mad Professorem, który będzie generował podkłady. Perry wystąpi w roli MC - będzie śpiewał i skandował.
• On ma 66 lat. Czy jest w stanie dać dobry, energetyczny koncert?
- Ma 66, a wygląda na 80. Ale to nie musi być problemem dla człowieka ukształtowanego w tamtym rejonie świata. Zobacz na dziadków z kubańskiego Buena Vista Social Club, którzy mają tyle poweru, co nastolatki. Jaki będzie występ Perry'ego? To zależy w dużym stopniu od tego, czy dostanie energię od publiczności, czy poczuje feeling.
• Na czym polega twoja rola?
- Przede wszystkim na rozgrzaniu publiczności, na przygotowaniu jej na wejście gwiazdy. Wystąpię na zasadzie skoncentrowanego w jednej osobie sound systemu - jako miksujący płyty selektor i zagadujący MC. Wezmę ze sobą ze trzysta płyt ze starym i nowym reggae. Na pewno zaprezentuję trochę nagrań Perry'ego, aby naświetlić niezorientowanym, a innym przypomnieć, za jakimi utworami stoi.
• Jak znalazłeś się w programie tego koncertu?
- Być może cię rozczaruję, ale to nie jest tak, że zagram tam, bo jestem najlepszy czy najbardziej do Perry'ego pasuję. Jarek Guła, który prowadzi Centralny Dom Qultury, jest moim dobrym kolegą, i wie, że ja mu zrobię dobrą imprezę za rozsądne pieniądze.
• Co możesz powiedzieć o miejscu koncertu?
- Aby mogło wejść więcej ludzi, koncert odbędzie się nie w samym klubie przy Burakowskiej, ale w ustawionym obok niego namiocie. W ten sposób zmieści się tam około tysiąca osób.