Budynek szkoły w Trzciankach został wzniesiony przy użyciu zaprawy składającej się z fragmentów ludzkich kości. Setki niemieckich żołnierzy
w bezładzie spoczywa prawdopodobnie pod placem koło miejscowego sklepu.
- Niedawno okazało się, że na części szkolnej działki znajdował się cmentarz żołnierzy radzieckich, a w pobliżu wspólna mogiła żołnierzy niemieckich. Pochodzę z innych stron, więc nic nie wiedziałem o tych faktach. Dopiero w trakcie uprzątania terenu dowiedziałem się od starszej pani, że porządkuję... cmentarz - mówi E. Gąska.
Wstrzymanie poważniejszych inwestycji w nowej sytuacji prawnej stało się nie tyle koniecznością, ile uszanowaniem miejsca pochówku. - Absolutnie nie wiedzieliśmy o tych mogiłach. Do reformy przeprowadzonej w latach pięćdziesiątych tereny te należały do Gromadzkiej Rady Narodowej w Górze Puławskiej, a nie tak jak dzisiaj do gminy Janowiec. Podczas wielu zebrań jakie odbyliśmy z ludźmi, nigdy nie padła informacja o mogiłach - zapewnia nas Henryk Dębicki, wójt gm. Janowiec.
Niestety, żadnego śladu pochówku Niemców, ani też oznaczenia cmentarza żołnierzy rosyjskich nie udało nam się znaleźć na mapie geodezyjnej z okresu powojennego i uzupełnionej w 1990 roku.
Trupy pozostałe po ofensywie
W 1944 roku w okolicach Janowca trwały walki niemiecko-sowieckie związane z ofensywą Armii Czerwonej. Większość mieszkańców wysiedlono na ponad pół roku. Obie walczące strony poniosły niewyobrażalne straty w ludziach. Zwłoki swoich żołnierzy Armia Czerwona chowała na prowizorycznie urządzonym cmentarzu. Dopiero trzy lata po wojnie postanowili go zlikwidować. Przy ekshumacji był jeden z braci Anny Wolskiej, który opowiadał w domu, że chowano ich po trzech, w czymś co bardziej przypominało koryto z pokrywą, niż trumnę. Mówił, że zbierali ich do worków i wywozili przez trzy dni. Czerwonoarmiści trafili na kwaterę poległych żołnierzy w Czerniawach koło Kazimierza Dolnego.
Niemców zaś nikt nie zakopywał. Rosjanie zwozili ich zwłoki do Trzcianek z różnych miejsc nad Wisłą i porozbieranych do naga porzucali w okolicach dzisiejszego sklepu GS. - Potem w bestialski sposób pastwili się nad trupami żołnierzy niemieckich. Celowo jeździli po nich czołgami. Do drzew ich przywiązywali... - relacjonuje Anna Wolska, mieszkanka wsi.
Zaprawa z ludzkimi szczątkami
- W mgnieniu oka można było wtedy złożyć całego człowieka z przemieszanych kości. Mama wzięła wtedy koszyk i jak dostrzegła kości, zaraz je zbierała. Mogę nawet panu powiedzieć, gdzie je zakopała. Wróg wrogiem, ale to człowiek - mówi A. Wolska, naoczny świadek tragicznych wydarzeń sprzed ponad pół wieku.
Plac po którym codziennie chodzą mieszkańcy wsi stanowi więc mogiłę z niezliczoną ilością szczątków żołnierzy niemieckich. - Tam były nie dziesiątki, ale być może nawet i setki zwłok - twierdzi A. Wolska.
Niewiele też osób wie, że w murach szkoły też jest pełno... kości. W trakcie budowy w latach sześćdziesiątych (szkołę oddano do użytku w 1965 roku) robotnicy ściągali i równali ziemię. - I wtedy znów sytuacja się powtórzyła. Piach przemieszany ze szczątkami żołnierzy robotnicy brali wtedy na zaprawę... - wspomina A. Wolska.
Przez 35 lat funkcjonowania szkoły dzieci nie wiedząc o tym uczyły się w szkole zbudowanej przy użyciu zaprawy z fragmentami kości ludzkich.
Różdżka potwierdza
- Cierpienie ludzi tutaj pochowanych zostaje na zawsze. To musi być uszanowane. Narodowość nie gra tu żadnej roli - mówi E. Gąska.
Nowy właściciel działki w Trzciankach chciałby po wyjaśnieniu całej tej sprawy ufundować kapliczkę, aby zadośćuczynić duszom tragicznie zmarłych żołnierzy.
Wkrótce po ujawnieniu mogiły poinformował o niej polsko-niemiecką Fundację "Pamięć” oraz Lubelski Urząd Wojewódzki. W odpowiedzi usłyszał, że strona niemiecka nie wyklucza w najbliższym czasie ekshumacji swoich obywateli z Trzcianek. Puste kwatery na cmentarzu żołnierzy niemieckich w pobliskim Polesiu wciąż czekają na złożenie w nich kolejnych prochów.