Bywają dni, kiedy po pomoc przychodzi nawet 150 osób. Ustawiają się w długiej kolejce licząc nie tylko na pomoc rzeczową, ale i na wsparcie psychiczne oraz dobre słowo. Wolontariusze dwoją się i troją, żeby sprostać, ale z coraz większym niepokojem patrzą na topniejące zapasy. W takich momentach mogą już liczyć tylko na wsparcie większych partnerów.
– Jesteśmy maleńką fundacją, która do tej pory zajmowała się pomocą chorym dzieciom. Wciąż się tym zajmujemy, bo maluchy nie mogą zostać bez leczenia i kosztownej rehabilitacji. Kiedy jednak zaczęła się wojna w Ukrainie od razu zaangażowaliśmy się w pomoc małym uchodźcom i ich rodzinom – mówi Tamara Rutkowska, prezeska Fundacji Skakanka.
Wyprawka i kącik
Kiedy zadzwoniła młoda Ukrainka, która w polskim szpitalu urodziła swoje pierwsze dziecko i płakała w słuchawkę, że nie ma dla niego ani ubranek ani pieluch, zdecydowali się wziąć udziału w akcji „Wyprawka dla malucha”.
Ponieważ takich kobiet było coraz więcej podpisali umowę z lecznicą i pomagają długofalowo. Wciąż działa też magazyn przy ul. Łęczyńskiej 43. Wystarczy przyjść z dokumentem, który poświadcza, że Ukrainę opuściło się już po wybuchu wojny żeby otrzymać pomoc. Wybrać można sobie ubranie, środki czystości, wziąć żywność. Żeby mamy mogły spokojnie stać w długiej kolejce stworzono kącik malucha, w którym można zostawić szkraba.
Bawi się w nim między innymi trzyletnia Sofija.
– Jesteśmy zza Dniepra. Mieszkaliśmy na samej granicy z Donieckiem. Myśmy widzieli, co się dzieje i uciekliśmy. Musieliśmy, bo Sofija bardzo się bała. Nie mogła spać. Jak słyszała samoloty i bombardowania, to tylko płakała. W Polsce jesteśmy od 9 kwietnia. Sofija już się uspokoiła. Dlatego na razie nie możemy wrócić żeby wnuczka już nie cierpiała – opowiada babcia dziewczynki.
Cały magazyn
Rodzina żyje korzystając z pomocy udzielanej przez ludzi o wielkich sercach. Kobieta nie znajduje wręcz słów żeby wyrazić swoją wdzięczność. Korzysta też z pomocy Skakanki. Przychodzi po kaszę, konserwy, cieszy się, gdy można też dostać owoce dla dziecka.
– O owoce pyta coraz więcej osób. Nic dziwnego. Ile można się żywić konserwami? – pyta retorycznie Tamara Rutkowska. I od razu dodaje, że gdy na jednej z facebookowych grup napisała, że potrzebne są jabłka lub banany, kilka osób natychmiast zareagowało i je dowiozło.
Ale pomoc od osób prywatnych jest coraz mniejsza. – Polacy chcą pomagać, ale zwyczajnie już ich na to nie stać. Kiedy uruchamialiśmy magazyn, podjeżdżały samochody i ludzie wynosili siatki pełne żywności. Dziś to już tylko sporadyczne przypadki. Ludzie nie mają pieniędzy.
Dlatego wolontariusze Skakanki ciągle czują niedosyt. I dlatego o pomoc proszą coraz częściej. Na portalu Pomagam.pl stworzyli zrzutkę „Skakanka”. Dostają też pomoc z Urzędu Marszałkowskiego Województwa Lubelskiego.
– Kiedy dostaliśmy 10 tys. zł dotacji, to w sklepie niemal skakaliśmy pod sufit. Kupiliśmy mnóstwo żywności. Zapełniliśmy cały magazyn. To było wspaniałe uczucie – mówi pani prezes. – Tylko, że taka radość szybko się kończy. Tego samego dnia wieczorem magazyn był prawie pusty i znów trzeba było walczyć żeby go przynajmniej częściowo zapełnić. Kiedy widzi się łzy, słyszy się wstrząsające historie to nie można się poddawać. Nie możemy powiedzieć tym ludziom: „Idźcie gdzie indziej, bo my już nic nie mamy”.
Współpraca
Dlatego Rutkowska piszą też z prośbą o pomoc do firm z Lubelszczyzny. Wysłała je już do blisko 50 firm. Pomogła między innymi Lubella.
– Mam nadzieję, że odpowiedzą też inni, bo pomoc ludziom, którzy uciekli od okropieństw wojny jest po prostu niezbędna – mówi prezeska Skakanki. – Dlatego weszliśmy też we współpracę ze Specjalistycznym Centrum Medycznym „Ovum”, która świadczy bezpłatną opiekę ginekologiczno-położniczą Ukrainkom w ciąży. Pierwszym dzieckiem, które urodziło się dzięki nim była maleńka Oksanka. Śliczna, zdrowa dziewczynka. Czujemy się trochę tak jakby to było nasze wspólne dziecko – śmieje się Rutkowska.
– W przychodni OVUM od zawsze kierujemy się mottem, że „najważniejszy jest człowiek”, zatem od pierwszych dni tej tragicznej sytuacji w jakiej znaleźli się nasi sąsiedzi za wschodniej granicy, bez najmniejszego wahania zdecydowaliśmy się nieść pomoc – mówi Justyna Mroczkowska z SCM OVUM. – Nasza klinika przyjmuje bezpłatnie kobiety z Ukrainy, potrzebujące pomocy ginekologiczno-położniczej. Pozostając nieustannie we współpracy z Fundacją Skakanka, wszystkie kobiety pytające nas gdzie mogą otrzymać pomoc w postaci produktów pierwszej potrzeby, kierujemy właśnie do Skakanki, z kolei fundacja kieruje do nas kobiety z Ukrainy potrzebujące pomocy medycznej.