Kiedy jest ciepło i da się spać pod namiotem, uciekają z domów rodzinnych. Jadą nad morze, w góry, nad jezioro, do dużego miasta - byle dalej od ojca i matki. Każdego roku spod opieki rodziców wyrywają się setki dzieci - alarmuje raport Komendy Głównej Policji.
Wraz ze zbliżającym się latem przez Lubelszczyznę przetoczy się kolejna fala ucieczek. Wiele dzieci wróci na łono rodziny, ale dla kilku złudna wolność skończy się tragicznie.
Czasy się zmieniły
- Mieliśmy młodzieńca, który przymierzał się do nielegalnego przekroczenia naszej... wschodniej granicy - wspomina Michał Misztal, dyrektor Pogotowia Opiekuńczego w Lublinie. - Schwytano go. Dlaczego wybrał ten kierunek? Może po prostu był słaby z geografii?
Wyprawy za granicę to teraz rzadkość. Latem naszym dzieciom wystarczy wypad nad jezioro. Nastolatkom ze wsi marzy się duże miasto; wypad do Lublina to spełnienie ich marzeń.
Na ucieczki decydują się już dzieci 12-letnie. W lubelskiej placówce interwencyjnej twierdzą, że na odlot równie często wybierają się dzieci z tzw. dobrych domów, jak z patologicznej rodziny.
Złudny urok wolności
- Dzieci uciekają, bo mają złe stopnie, wydały się ich wagary - mówi dyrektor Michał Misztal. - Wiele z nich pobłąka się gdzieś po ulicach, zgłodnieje. Gdy emocje opadną, wrócą do domu. Mieliśmy dziewczynę, która pokłóciła się z ojcem. Uciekła z domu, bała się wrócić, ale miała na tyle rozumu w głowie, że nie szukała kontaktów z patologicznym środowiskiem tylko udała się po pomoc do ratusza. Tutaj udzielono jej wsparcia. Wezwano psychologa i ojca. Po kilku godzinach wzajemnego wylewania żalów oboje padli sobie ze łzami w ramiona. Tych dwoje potrafiło się w końcu porozumieć.
Niechciane dzieci
- Najtragiczniejszy przypadek, z jakim się zetknąłem, dotyczył pięknej, młodej nastolatki - wspomina dyrektor. - Była świetną uczennicą, do momentu aż matka związała się z drugim mężczyzną. Dziewczyna nie mogła zaakceptować ojczyma, udała się do ojca który stwierdził że 15-letnia córka jest mu zupełnie obca, bo od lat ma już inną rodzinę. Dziewczyna przestała się uczyć, wpadła w fatalne towarzystwo, w jednej z podlubelskich wsi oddawała się każdemu za alkohol. Trafiła do nas w strasznym stanie, matka wstydziła się jej, a ojczym nie chciał ponownie przyjąć pod dach. Znowu uciekła. I powiesiła się.
Jasie Wędrowniczki
- Najczęściej są to dzieci na granicy upośledzenia umysłowego - uważa dyrektor Misztal. - Wsiadają w pociąg i jadą w świat, dokądkolwiek. Pytane o powód ucieczki nie potrafią tego wytłumaczyć. Zwyczajnie nie mogą usiedzieć w jednym miejscu, chcą czuć się wolnymi.
Jasie Wędrowniczki to typ dzieci bardzo zaradnych. Zawsze znajdą sposób, by zarobić parę groszy, przetrwać. Jak nie da się wyżebrać, to kradną.
- Kiedyś do mojego mieszkania zapukał... podopieczny, który kłamał że zbiera na bezrobotną matkę i liczną rodzinę. Gdy mnie poznał, uciekł - opowiada dyrektor. - Potem chłopcy przyznali, że żebrząc w blokach - "na bajer”, lub eksponowanie kalectwa - potrafią zebrać dziennie nawet 100 zł.
Bardzo często uciekinierzy już w domu zaopatrują się w pieniądze, by w mieście nareszcie spełnić wszystkie dziecięce marzenia.
- 12-latek spod Zamościa, ukradł rodzicom 20 tys. zł - przypomina sobie dyr. Misztal. - Rodzice zbierali na wesele córki. Przez dwa tygodnie chłopak roztrwonił prawie wszystko na automatach do gry.
Zło czai się wszędzie
W wielkich aglomeracjach czyha na dzieci najwięcej niebezpieczeństw. Na dworcach właśnie na takie zagubione dzieciaki polują pedofile albo przestępcy.
- Przygarniają ofiarę, a potem żądają zapłaty za wikt i opierunek - przyznaje kurator Żebracka. - Dzieci są zabierane przez stręczycieli do domów publicznych i padają ofiarami gwałtów, są zmuszane do udziału w przestępstwach.
Dlaczego uciekają?
Autorzy raportu ostrzegają: polskim dzieciom brakuje kontaktów z ojcem! Ojcowie nie starają się rozmawiać i zrozumieć dziecka. Gdy jest jakiś problem, 67 proc. rozwiązuje go za pomocą klapsów w tyłek, a 41 proc. przyznaje, że czasami sięga po pas. Kilkanaście procent ojców wyjawiło, że zdarza im się kopać dziecko albo użyć pięści.
Zdaniem policji częściej uciekają młodzi mieszkańcy miast. Na wsi funkcjonuje tradycyjny model rodziny. Ojciec i syn razem pracują na roli i w gospodarstwie. Rodzi się między nimi silniejsza więź.
W wielu rodzinach brakuje pieniędzy na kupno artykułów reklamowanych przez media. Dzieci uczą się, co mają konsumować, ale nie uczą się - ani w domu, ani w szkole - jak to zdobyć. To wywołuje frustracje.
Sfrustrowane dzieci nie znajdują oparcia w rodzicach, bo ci albo są zajęci pracą, albo znerwicowani, bo nie mają pracy.
Jedna trzecia młodzieży ocenia atmosferę rodzinnego domu jako pełną obojętności, zakłamania i konfliktów. W co trzeciej rodzinie - twierdzą dzieci - często dochodzi do nieporozumień i kłótni między rodzicami. Około 40 proc. młodzieży przyznaje, że nie chce, aby ich przyszła rodzina była podobna do domu rodzinnego.
Prawie co czwarte dziecko wychowuje się w rodzinie, w której dzieci są odrzucane, stawia im się nadmierne wymagania, zbytnio je ochrania, lub postępuje z nimi niekonsekwentnie.
- Zwróćmy baczniejszą uwagę na nasze dzieci
- apelują psychologowie. - Może marzy im się jakaś przygoda albo izolują się od rodziny, bo mają osobiste problemy charakterystyczne dla wieku dojrzewania? Poświęćmy dzieciom więcej czasu. Porozmawiajmy z nimi, zamiast na nie wrzeszczeć.