Za co siedzisz? – Za 217 – odpowiada Zbyszek, mój kumpel z celi. – Czyli, za co? – dopytuję się, bo jako nowy mam prawo nie znać wszystkich artykułów. – Nie zapłaciłem sześciu tysięcy grzywny i dostałem dziewięć miesięcy. Zostały jeszcze trzy.
Godzina szósta rano. Zgłosiłem się na ochotnika do spędzenia jednego dnia w rzeszowskim zakładzie karnym.
Właśnie wchodzę wejściem dla skazanych. Strażnik sprawdza, czy nie wnoszę broni, narkotyków, alkoholu...
Dostaję zielone drelichowe ubranie; prosto spod igły. Gdybym był szczególnie niebezpieczny, dostałbym czerwone. Takie przysługuje członkom mafii, seryjnym mordercom czy więziennym buntownikom.
Ma już nową
Kierują mnie na oddział półotwarty. Tutaj więźniowie mogą być zatrudniani nie tylko w zakładzie, ale także poza murami więzienia. Właśnie wychodzą w małych grupkach, sprawdzani elektronicznymi czujnikami przez strażników.
Trafiam do sześcioosobowej celi. Piętrowe łóżka, telewizor i odtwarzacz DVD. Jak się dowiaduję, sprzęt należy do jednego ze skazanych. W celi tylko dwóch więźniów. Pozostali w pracy.
Witam się. Pierwszy to Zbyszek. Z wykształcenia inżynier mechanik spod Krakowa. Siedzi za 217.
Stanisław to artykuł 207, czyli fizyczne i psychiczne znęcanie się nad rodziną.
- Skazali mnie zaocznie - mówi niechętnie.
Dostał rok, na wolność wyjdzie w lutym. Stanisław ma już inną partnerkę życiową i do niej wyrywa się na przepustki.
- Właśnie stara się o kolejną - mówi Jolanta Paściak, wychowawczyni oddziału półotwartego.
Na oddziale przebywa 120 skazanych. Sale są otwarte, więźniowie mogą wychodzić na korytarz, na zewnątrz mają mały ogródek, gdzie posadzili cukinie i marchewkę.
- Mogą sobie pichcić w oddziałowej kuchence, prać w pralni, oglądać telewizję w świetlicy - wylicza wychowawczyni.
Jak widać, to oddział dość "komfortowy”, jeżeli pobyt w wiezieniu w ogóle może być komfortowy. Pozostali mają gorzej.
Szukanie dobra w przestępcy
Poranny apel. Funkcjonariusz w towarzystwie dwóch strażników wchodzi na oddział odgrodzony kilkoma kratami.
Zagląda przez wizjer do wnętrza celi, potem otwiera drzwi. W środku na baczność stoją więźniowie. Cele są czteroosobowe i dwuosobowe. Przed każdą, na taboretach, tace ze śniadaniem. Kiełbasa, salceson, bułki, keczup, chleb, miseczki z owsianką. Na niektórych tackach jabłka.
- Na dziś przygotowaliśmy osiem rodzajów diet - mówi Marek Potępa, dyrektor więzienia. - Innej diety potrzebuje młodociany skazany, innej pracujący, innej chory na cukrzycę, a jeszcze o inną mógłby prosić na przykład muzułmanin, gdyby do nas trafił. W miarę możliwości powinniśmy uwzględniać także wymogi religijne i kulturowe.
- Jedynka! - woła Witold Kędzierski, zastępca kierownika działu penitencjarnego. Zza rogu ściany wyłania się strażnik i otwiera kratę nr 1. Po chwili kolejni strażnicy i kolejne kraty.
Kolejne oddziały. W głowie huczy dźwięk otwieranych i zamykanych krat. Na oddziale terapeutycznym dla skazanych z zaburzeniami psychicznymi lub upośledzonych umysłowo wychowawca kpt. Dariusz Fudali prowadzi nas do celi, w której więźniowie na specjalnych krosnach wyplatają kolorowe makatki.
- W każdym człowieku jest coś dobrego - tłumaczy Fudali. - Trzeba tylko odpowiednio do niego trafić. Naszym zadaniem jest motywowanie skazanych do czynnego spędzania czasu.
Rozbójnik z serwetką
Fachowcy od makatek mają solidne wyroki. Po dziesięć, piętnaście lat.
- Siedzę za rozboje - przyznaje Grzegorz, który w trudnej sztuce wyplatania serwetek stał się mistrzem.
Swoje wyroby najczęściej przekazuje rodzinie.
- Wszystko robię z głowy, bez wzoru - chwali się.
Kolejna cela: skazani trenują na stacjonarnym rowerku i "wioślarzu”. Andrzej ma za sobą 30 lat odsiadki. Nie chce, by go fotografować.
A ja tymczasem poszedłem na współpracę.
Gdy robimy zdjęcia na więziennym dziedzińcu, z zakratowanych okien lecą epitety. Skazani uznali, że ja, więzień, poszedłem na daleką współpracę z administracją. I teraz mogę sobie robić zdjęcia.
- W więziennej hierarchii skazani dzielą się na elitę, czyli grypsujących, frajerów oraz cweli - tłumaczy kierownik Witold Kędzierski, znawca zagadnień dotyczących podkultury więziennej. - Ale dziś dużym poważaniem cieszą się bogaci, odsiadujący wyroki na przykład za przestępstwa gospodarcze. Dlaczego? Bo fundują innym więźniom papierosy, herbatę.
Niebo za kratami
Zbliża się koniec mojej odsiadki. Z ulgą pozbywam się zielonego uniformu. Czeka mnie jeszcze wizyta w "więzieniu w więzieniu”, czyli budynku wybudowanym kilka lat temu dla szczególnie niebezpiecznych więźniów.
Nafaszerowany elektroniką budynek może pomieścić 27 skazanych. Ilu jest obecnie?
Tajemnica.
Zabezpieczenia też są tajemnicą.
- Trudno tu wejść, ale jeszcze trudniej wyjść - żartuje dyrektor Potępa.
Cele są w większości jednoosobowe. W każdej węzeł sanitarny, czyli umywalka, sedes i prysznic. W oknie matowa szyba. Nie widać nawet więziennego placu. Skazany jest monitorowany przez całą dobę. O godzinie 22 strażnicy gaszą światła.
Podczas spotkań w pokojach widzeń z bliskimi skazani są oddzieleni szybą. Rozmawiają korzystając z bezprzewodowych telefonów. Niebezpiecznym więźniom też przysługuje w ciągu dnia godzinny spacer. Spacerniak otoczony jest wysokim murem, zakratowane ma także... niebo. Rozmiarem zbliżony jest do dużego pokoju.
- Ci, którzy tutaj odsiadują wyroki, są naprawdę niebezpieczni. Stąd zabezpieczenia muszą być odpowiednio wzmocnione - tłumaczy dyrektor Potępa. - Skutki wzmożonej izolacji kompensowane są poprzez zajęcia świetlicowe i sportowe. Więźniom udostępniamy książki, prasę. Częściej niż gdzie indziej bywa tu psycholog.
Ciemna strona
Czy można opisać życie więzienne będąc za murami kilka godzin? To wielki, skomplikowany organizm, w którym przeplatają się względy bezpieczeństwa i resocjalizacji. Więźniowie pracują, uczą się, spacerują, Mają zajęcia kulturalno-
oświatowe, terapeutyczne, sportowe, widzenia, przesłuchania...
Trzeba by jednak pozostać tu o wiele dłużej, by poznać inną - ciemną stronę więziennego życia.