- Było tyle bitów, że mało mi majtki nie spadły - powiedziała młoda dziewczyna, wychodząc z hali targowej w lubelskim parku Ludowym.
Nawet pospolitego matiza można przerobić na jeżdżące studio nagrań. i wcale nie chodzi tu o wielką moc, ale o brzmienie. Nie zawadzi jednak, jak pod maską hasa 300-400 "kucyków”, bo "fun” z jazdy jest wtedy jeszcze większy.
Kredens za 1500, wart 41,5 tysiąca
Realizujemy zamówienia od 1000 do 40 tysięcy złotych. O dziwo, nie zawsze są to auta z górnej półki. Do skody felicii włożyliśmy sprzęt za blisko 30 tysięcy złotych - dodaje.
Miłośnicy czystego brzmienia odchodzą od znanych firm sieciowych, w stronę producentów oferujących bardzo wysublimowane systemy nagłośnienia. Ground Zero, Power Bass, włoskie AD czy Dego. Są to drogie systemy, ale oferujące jakość niedostępną dla wyrobów popularnych. - Na poziomie koneserskim - dodaje Brzyszko.