W szkole Korneliusza nie ma dzwonków, przerw, ocen, dzienników, klasówek, tablicy, kredy, stawiania do kąta, noszenia mundurków, wagarowania, ściągania.
Siódma: budzi się Korneliusz i jego młodsze siostry: Lidia i Iga. Śniadanie, poranne krzątanie.
- Czas na lekcje - mówi mama do Korneliusza. - Ale ja się teraz bawię - wymiguje się chłopczyk. Nie ma mowy. Dyscyplina musi być.
Plan domowy
Kornel przechodzi do pokoju. Siada przy komputerze. Do nauki angielskiego ma specjalny program sprowadzony ze Stanów Zjednoczonych. - Home school edition - napis na pudełku pokazuje Radosław Kopeć, tata Kornela. - To program dostosowany do edukacji domowej. Z resztą w Stanach zbili na tym interes. Tam szkoły domowe są bardzo popularne. Tylko w Niemczech za naukę w domu rodzic idzie do wiezienia.
Do szkoły tylko na w-f
Anna i Radosław chcą, by ich syn uczył się w domu przez całą szkołę podstawową i gimnazjalną. Później w tym samym trybie będą się uczyły Iga i Lidia. Z resztą już siadają obok brata i dopytują o literki. - To jest "C”, a to "A” - pokazuje dumnie Lidia. Za chwilę z siostrą śmigają do komputera, gdzie leci program do nauki języka. Powtarzają słówka. - Bo ja chcie się ucić jak Kojnel i citać tak jak on - tłumaczy Lidia. - Bo kiedyś pójdę do pjacy. Tak tata mówił.
O pójście do szkoły się nie dopytują. Tylko Korneliusz mówi świadomie, że do szkoły nie chce chodzić. - W domu jest fajniej - zapewnia na poważnie.
Tylko na w-f chodzi do szkoły. Kornel od dwóch lat wspina się na skałkach. - Trener zgodził się na to, bo syn jest zdyscyplinowany. W innym przypadku, nie zgodziłby się na wspinanie tak młodego dziecka - mówi Radosław.
Egzamin w pokoju
Mimo, że chodzi do szkoły domowej, to egzaminy go też nie ominą. - Raz na pół roku będziemy zawozić Korneliusza na egzamin do szkoły. Tam sprawdzą, jak mu idzie nauka - mówi mama. - Jeśli dyrektor szkoły stwierdzi, że uczeń nie radzi sobie z materiałem, może odebrać zgodę na edukację domową.
Zresztą już teraz mierzy się z egzaminami. Na płycie z nauką angielskiego co dziesięć lekcji jest test sprawdzający wiedzę z przekazanego materiały. - Trzeba go robić ze skupieniem. Bo jeśli czegoś się nie wie, lub błędnie się wpisze, to program cofa o te dziesięć lekcji. Wtedy Korneliusz się wścieka - śmieje się tata.
Im chłopiec będzie starszy, tym przedmiotów zacznie przybywać. Już znajomi rodziców - matematycy, historycy - zaczynają podrzucać ciekawostki ze swoich dziedzin. Później Kornel będzie miał normalne lekcje z geografii, biologii, fizyki. - Skorzystamy z pomocy korepetytorów - mówi mama.
Zła szkoła niszczy
Ale ogólnie nie są przeciw szkole. Zdają sobie sprawę, że należą do mniejszości, bo tradycyjny system edukacyjny zawsze wygra z edukacja domową. Przekonali się o tym szukając dyrektora szkoły, który wyrazi zgodę na naukę ich syna w domu. Taka aprobata, to warunek do tego, by dziecko uczyło się pod opieką rodziców. - I zaczęły się problemy. Odwiedziliśmy kilku lubelskich dyrektorów szkół i ci niechętnie podchodzili do naszego pomysłu. Dlatego nasze kroki skierowaliśmy do szkoły w innym województwie. Trafiliśmy do dyrektora, który już miał uczniów, pobierających lekcje w domu - mówi Radosław Kopeć. - Na naszą prośbę też spojrzał przychylnie.