Sala, na której trenuję, jest na pewno prostokątem lub kwadratem, ale nie wiem jakiego jest koloru - tak opisuje miejsce swoich ćwiczeń Szczepan Karaś, niewidomy
20-latek. Karateka i poeta.
Diagnoza lekarzy była jak wyrok: porażenie mózgowe i ślepota. - Pewnie, że zadawaliśmy sobie pytanie: dlaczego my? Jednak to, że Szczepan przeżył, było dla mnie bardzo dużym darem. Wspólnie z mężem postanowiliśmy pokazać mu piękno świata - dodaje mama.
Przez dotyk
Tak rozpoczyna się opowieść o Szczepanie Karasiu, człowieku, który mimo swojej niepełnosprawności postanowił odebrać losowi to, co on mu ukradł w dzieciństwie.
- Do szóstego roku życia syn w ogóle nie chodził. Nosiliśmy go na rękach, bo nie był w stanie utrzymać się na nogach. Dopiero później rehabilitacja zaczęła przynosić oczekiwane efekty - mówi mama. - Dlatego o wiele bardziej niż zwykle cieszyliśmy się z jego pierwszego kroku.
Szczepan dorastał, a jego rodzice wkładali coraz więcej pracy w to, żeby mógł żyć normalnie. - Syn zaczął poznawać świat przez dotyk. Prowadziliśmy go w różne miejsca, gdzie mógł wszystko poznać za pomocą rąk - dodaje Maria. W swoim życiu jeździł już m.in. na wielbłądzie w jednym z ogrodów zoologicznych.
- Ma skórę przyjemną jak owieczka - wyjaśnia Szczepan. - No i łatwiej utrzymać się na nim niż na koniu.
Samochodem też jeżdżę
Konie to pierwsza z jego wielu pasji. - Uwielbiam na nich jeździć. Na początku bałem się upadku, ale potrafiłem przełamać strach. Teraz, w nagrodę za postępy w rehabilitacji, mogę czasami pojeździć galopem na lonży - cieszy się Szczepan.
Podobnie jak jego rodzice, jest człowiekiem, o którym mówi się "pozytywnie zakręcony”. Świadczy o tym chociażby fakt, że mimo bycia niewidomym, jeździł już na nartach, latał na paramotolotni i prowadził samochód.
- Niedaleko Łęcznej mamy taki placyk, gdzie Szczepan może sobie pojeździć samochodem. Któregoś dnia podwieźliśmy jedną kobietę z zakupami. Jechała z nami może pół kilometra i nie mogła uwierzyć, że syn jest niewidomy - wspomina Stanisław, ojciec chłopaka.
Ciągle się poprawiam
Jednak to nie konie, narty, ani samochód są jego największymi pasjami. Tylko karate i poezja.
- Karate dodaje mi sił i odpręża - opowiada Szczepan.
- On jest niesamowitym człowiekiem. Przede wszystkim jest bardzo męski. Trzeba mieć charakter, żeby podjąć się treningów karate - opowiada sensei Andrzej Maciejewski.
- Jego najlepszą cechą jest chęć doskonalenia siebie - dodaje Daniel Iwanek, mistrz świata i przyjaciel Szczepana.
Nasz bohater uwielbia treningi. - Cieszę się, że mogę przychodzić do Akademii Karate. Świetnie się w tym realizuję - dodaje.
- Jestem spokojny o jego rozwój, bo filozofia tego sportu polega na ciągłym poprawianiu siebie. On idealnie do niej pasuje - mówi Maciejewski.
Byle nie do szuflady
Drugą miłością Szczepana jest poezja. Młody artysta jest laureatem wielu ogólnopolskich konkursów recytatorskich. - Piszę wtedy, kiedy mam przemyślenia i mam pod ręką dyktafon albo maszynę brajlowską. Nie widząc "widzę” czasami więcej i wyraźniej niż widzący - tłumaczy. - Chcę przybliżyć wszystkim pełnosprawnym swój świat i pragnę, by nigdy nie zapominali o tym, że obok jest wielu takich jak ja: Szczepanów, którzy czekają na przyjaźń, miłość i pomoc.
W 2007 roku udało mu się wydać tomik poezji "Do przyjaciela”, który odbił się szerokim echem w polskich środowiskach literackich. - Nie chciałem mojej twórczości zamknąć w szufladzie. Cieszę się, że moja poezja może dawać radość innym ludziom - mówi.
Szósty zmysł
Nie można oprzeć się wrażeniu, że jego wiersze są tworzone dzięki "szóstemu zmysłowi”. - Tak, to się w życiu przydaje. Umiem sobie wiele rzeczy wyobrazić i dzięki temu uchronić się przed niebezpieczeństwami. Coś w tym jest - stwierdza.
- Poezja Szczepana Karasia to malowanie sercem i myślami pejzaży i ludzkich odczuć w ich doświadczaniu i w ich głęboko ukrytych tęsknotach. W jego wierszach zawarta jest potężna metafora sensu człowieczeństwa: po prostu widzieć i nauczyć się widzieć tak naprawdę - pisze we wstępie do tomiku Szczepana "Do przyjaciela” Irena Conti di Mauro, poetka.
Ewentualni teściowie
Szczepan, gdyby widział, to chciałby być weterynarzem. - Mam w domu trzy psy, dwa koty, pięć papug, rybkę i ślimaki. Poza tym lubię kolekcjonować rośliny egzotyczne i minerały. Rozpoznaję je przez dotyk.
Mimo że osiągnął już wiele, to zostało mu w życiu jeszcze dużo rzeczy do zrobienia. - Mam trzy największe marzenia - rozpoczyna swoją opowieść o przyszłości. - Chciałbym kiedyś pilotować samolot. Nieważne jaki, ale pragnę wznieść się do góry. Wiem, że to może nigdy się nie spełni, ale nikt nie zabroni mi mieć marzeń. Drugim moim celem jest założenie rodziny. Moja wybranka musi być mądra, zrównoważona i stateczna. Boję się tylko, jak moi ewentualni teściowie zaakceptują człowieka niewidomego. Wiadomo, że ludzie niechętnie patrzą na związki niepełnosprawnych z pełnosprawnymi.
Trzecie marzenie?
- Choć na chwilę zobaczyć świat na własne oczy.