Zazwyczaj IX symfonią Ludwiga van Beethovena witają filharmonie nowy sezon artystyczny, ponieważ ta kompozycja nastraja optymistycznie. A zwłaszcza jej końcowa część ze słynną „Odą do radości”, będącą również hymnem państw zrzeszonych w Unii Europejskiej.
Tymczasem Filharmonia Lubelska postanowiła powitać nowy sezon artystyczny „Requiem” W.A. Mozarta, czyli kompozycją utrzymaną w minorowych tonach. Bo to raczej śpiew i muzyka do mszy za zmarłych, rodzaj muzycznych utworów żałobnych na głosy i orkiestrę.
Czyżby miało to związek z sytuacją panującą w tej instytucji muzycznej, w której toczy się konflikt między dyrekcją a muzykami i w której ma dojść do rozdziału funkcji dyrektora artystycznego od funkcji dyrektora naczelnego? Czy ma to zwiastować koniec pewnej epoki w tym szacownym przybytku?
Ale nie ma przecież sytuacji bez wyjścia; nie bez racji powiada się: „Umarł król, niech żyje król!”