O gminie Stary Brus w lokalnych mediach nie można znaleźć wielu informacji: Od 1 sierpnia mieszkańcy płacą nowe stawki za wywóz śmieci. 18 zł na osobę jeżeli odpady są zbierane selektywnie i 36 złotych dla tych, co nie segregują. Rada Gminy w połowie lipca udzieliła wójtowi wotum zaufania i przyjęła absolutorium za wykonanie ubiegłorocznego budżetu. Ośrodek Pomocy Społecznej w Starym Brusie przez trzy dni na przełomie czerwca i lipca wydawał paczki żywnościowe dla najbardziej potrzebujących...
Teraz Stary Brus ma szansę zagościć na ustach całego kraju. Z opublikowanego właśnie przez Pismo Samorządu Terytorialnego "Wspólnota" rankingu zamożności wynika, że z dochodem na jednego mieszkańca w wysokości zaledwie 2 362 złotych Stary Brus jest najbiedniejszą gminą w Polsce. Gorzej sklasyfikowana została tylko zachodniopomorska gmina Ostrowice, która ze względu na dramatyczne zadłużenie w parabankach została zlikwidowana, a jej teren podzielono pomiędzy ościenne gminy.
To nie pierwszy raz
- To nie pierwszy raz, kiedy nasza gmina figuruje w rankingu jako najbiedniejsza gmina w Polsce - przyznaje Paweł Nikodem Kołtun, wójt gminy Stary Brus. - Ostatnio też tak było. Dziennikarze dzwonili do mnie wtedy i z Polsatu, i z TVN-u. Chcieli przyjechać, ale po tym, co im powiedziałem zrezygnowali.
Bo według Kołtuna sondaż to tylko cyfry.
Sta-tys-ty-ka.
- Nie odstajemy od gmin sąsiednich, bogatszych, innych - wylicza wójt. - W rankingu brano pod uwagę wpływy do gminnej kasy w przeliczeniu na mieszkańca, a te rzeczywiście są niewielkie. Mamy 2100 mieszkańców. Większość to rolnicy, a ziemie u nas są najgorsze z możliwych. Większość to 5 i 6 klasa. Takie ziemie są zwolnione z podatku rolnego, dlatego mamy taki niski dochód w budżecie. Ale nie jest źle, bo nie mamy żadnego zadłużenia. To chyba fenomen na ogólnoświatową skalę, że niby najbiedniejsi, ale z bardzo dużymi zdolnościami kredytowymi.
Biednie, ale pięknie
Wójt podkreśla też, że w gminie dużo się dzieje. Są inwestycje w odnawialne źródła energii. Wkrótce ruszy termomodernizacja szkoły i biblioteki. Myśli się o zmodernizowaniu ujęcia wody i nitki wodociągowej.
- Chociaż rzeczywiście ok. 60 proc. mieszkańców gminy żyje z pomocy społecznej - przyznaje Paweł Kołtun.
- Żyje się tu biednie ale pięknie. Jak nastałem to gmina nie miała nawet loga. Teraz mamy i logo i hasło: „Słońce, ryby i grzyby”. Nasza okolica słynie z udanych grzybobrań dlatego widzę tu naszą szansę na turystykę.
- Mieszkańcy też to widzą? Założyli wiele gospodarstw agroturystycznych? - pytam.
- Nie - ucina wójt. - Agroturystyka dopiero zaczyna u nas raczkować. Ale pojawił się duży inwestor, który może chcieć postawić tu hotel i inną bazę noclegową. Pierwsze rozmowy już za nami.
Bociany gminę lubią
Stary Brus to domy ustawione po obu stronach jezdni. Jeden pas zabudowy. Obok wielu z nieruchomości zadomowiły się bociany. Ich gniazdo stoi też tuż obok rozpadającej się chaty naprzeciwko zamykającego wieś kościoła. Obok niewielki parking z kostki brukowej. Przy nim tablica: „Europejski Fundusz Rolny na rzecz Rozwoju Obszarów Wiejskich Europa inwestująca w obszary wiejskie. Operacja mająca na celu poprawę bezpieczeństwa, jakości życia na obszarach wiejskich oraz poprawa estetyki miejscowości Stary Brus współfinansowana jest ze środków Unii Europejskiej”.
Podobnych tabliczek w okolicy można zobaczyć znacznie więcej, między innymi na budynku Urzędu Gminy, w którym funkcjonuje też Urząd Stanu Cywilnego, Rada Gminy i Ośrodek Pomocy Społecznej.
- Jest biednie, ale widać zmiany - uważa kobieta po 50-tce, którą spotykamy pod Urzędem Gminy. Pochodzi z tych stron, ale wyprowadziła się wiele lat temu. Podkreśla, że to była zmiana na lepsze. - Pamiętam z dzieciństwa, że i chodnika tu nie było, ani oczyszczalnie ścieków, ani wodociągów. Teraz jest lepiej. Niektórzy domy remontują. Zakładają solary.
Apteka, poczta, 3 sklepy
- Z tymi solarami to było tak, że jak się ludzie dowiedzieli, że to z dofinansowania unijnego będzie, to się zgłosiło ponad 80 chętnych, a jak się potem okazało, że trzeba będzie po 3 tys. zł. dopłacić, to zostało tylko siedem osób - tłumaczy pani Krystyna. Gdyby w Starym Brusie zorganizowano konkurs na najpiękniejszy i najbardziej zadbany ogródek, z pewnością walczyłaby o zwycięstwo. - Tu u nas wszystko jest do tyłu. Nie ma pomysłu, żeby to rozruszać. Dobrze by było, żeby tu jakieś projekty były. Pracodawcy. Żeby coś się działo. Bo gdzie tu można pracować?
Pracować można w aptece. Albo na poczcie, chociaż niektórzy z mieszkańców mówią, że to kiepska poczta, bo pracująca tylko od 8 do 14, a w piątki od 14 do 20.
Pracować można też w Urzędzie Gminy albo w jednym z trzech sklepów.
- To charakterystyczne. Mamy trzy sklepy, ale żaden nie został założony przez mieszkańca naszej gminy - słyszymy w Starym Brusie. - U nas nikomu nic się nie chce. Nikomu nic się nie opłaca.
Ogłoszenia i polityka
- Kiedyś to i garbarnia była, i tartak we Włodawie. Wiele ludzi tam pracowało. Autobus kursował i ich dowoził - wspomina była mieszkanka gminy. - Była Spółdzielnia Kółek Rolniczych i Rolnicza Spółdzielnia Produkcyjna w Wołoskowoli. Teraz już tego nie ma, bo podobno się nie opłacało. W Polsce nic się już chyba nie opłaca. Dlatego ludzie dorabiają sobie tutaj przy rwaniu borówki, malin i truskawek.
Ogłoszenie oferujące taką właśnie pracę wiszą na wiacie przystankowej. Obok rozkład jazdy.
Cztery autobusy jeżdżą do Lubienia przez Wołoskowolę.
Cztery do Włodawę przez Wyryki. Na przystanku ktoś informuje, że chętnie kupi poroża jeleni. Inny przeprowadzi badanie dna oka, a jeszcze inny krycie dachów. Do tego dwa wyborcze bilbordy Rafała Trzaskowskiego. Kontrkandydata brak, ale ostatecznie w gminie wygrał jednak Andrzej Duda. Zdobył 76,94 proc. wszystkich głosów.
- Tylko głupi na Dudę nie głosował. Tak to mamy 500 plus. Trzynastą emeryturę, czternastą. Pewnie niedługo znów coś dorzucą, a przed następnymi wyborami to już na pewno. Tylko głupi chciałby to stracić - mówi jeden z klientów pobliskiego sklepu.
Każdy ma kogoś za granicą
W ciągu dnia mieszkańców Starego Brusa na ulicach nie widać. Nie widać też dzieci. Nawet w przydomowych ogródkach, w których ustawione są zabawkowe domki, czy trampoliny pusto.
Obok domu pani Krystyny działa klub. Czasami spotykają się w nim członkinie Koła Gospodyń Wiejskich. Z tyłu plac zabaw i siłownia na wolnym powietrzu. Dalej boisko, z boku altana. W środku dnia nikogo tam nie ma.
- Na początku to tu straszna dewastacja była, ale policja się tym zajęła i już jest spokojnie. Teraz dzieci czasami przychodzą w piłkę pokopać. Matki przyprowadzają swoje maluchy na huśtawki. Dla młodzieży tylko nic nie ma. Ostatnio taką altankę za budynkiem straży sobie postawili to tam siedzą - opowiada pani Krystyna. - Nie mają co robić. Nudzą się. Bo u nas to już prawie nic nie ma. Nawet ośrodka zdrowia już nie ma. Pani doktor w swoim domu pacjentów przyjmuje. Ludzie się nudzą. Pracy nie ma. Niektórzy chodzą pracować do szkółki leśnej. Ktoś dojeżdża do pracy do sklepu do Włodawy, ktoś do kopalni w Bogdance, ale najczęściej wyjeżdżają do pracy za granicę.
- Jest biednie - przyznaje pan Janusz, jeden z mieszkańców gminy. - Inflacja galopuje. Za tuszonkę w sklepie płaciliśmy niedawno 6 zł, a teraz już ponad 10 zł. Ceny rosną szybciej niż dochody. Te mamy bardzo złe, bo ostatnie 3-4 lata były dla rolnictwa kiepskie. Najpierw susza, potem ulewy. Nic dziwnego, że ludzie wyjeżdżają. Pracują po całej Polsce i za granicę do pracy jeżdżą. Młodych jest coraz mniej. Każda rodzina tutaj ma kogoś za granicą.
Młodzi już nie wrócą
- Kiedy zaczynałem tu pracę 26 lat temu, to miałem 1850 parafian - opowiada ks. Adam Tomczak, proboszcz parafii Matki Bożej Częstochowskiej w Starym Brusie. - Teraz w spisie jest ich 1500, ale co najmniej 300 trzeba byłoby jeszcze wykreślić. Ludzie wyjeżdżają za pracą. Po jakimś czasie pytam ich rodzin co zrobić, a oni mówią żeby z kartoteki wykreślić, bo młodzi już nigdy nie wrócą.
Ksiądz podkreśla, że w gminie mieszkają dobrzy ludzie. Nawet jak była epidemia i na mszy mogło być tylko kilka osób, to o nim nie zapomnieli. Taca nie była wtedy zbierana tylko stała pod chórem. A ludzie i tak do niego przychodzili i jakieś pieniądze zostawiali.
- Tu jest duże bezrobocie. Ludzie różnych prac się imają. Robią co mogą, żeby dorobić. Tym, którzy szukają grosza wciąż się chce. To widać, bo i o ogródki swoje dbają i o domy. Ale jest też grupa, która żyć chce tylko z gminnej pomocy, ale to wszędzie tak jest. Nie tylko u nas. W całym kraju. Ci drudzy to nawet własnych ogródków nie uprawiają. Mogliby kupić torebkę nasion marchewki za złotówkę czy dwa złote i uprawiać dla siebie, ale - jak mówią - to się nie opłaca.
Proboszcz gminną ziemię dał w dzierżawę. Liczy na to, że trochę grosza wpadnie. Kościół ma ponad 200 lat i jest zawilgocony. Wszystko dlatego, że został źle pobudowany. Wyrasta wprost z ziemi. Żeby robić izolację trzeba byłoby go „podcinać”, a na to pieniędzy nie ma.
- To ogromne koszty - przyznaje. - Ale malowanie robimy na bieżąco, a teraz szykujemy się do kupna rzutnika. Organy chcielibyśmy wymienić. Planów jest dużo.
Były psy, są koty
Naprzeciwko kościoła wisi reklama zakładu usług pogrzebowych. Na innych płotach reklamy auto serwisu, skupu starych samochodów oraz zwrotu podatków i zasiłków z zagranicy. Kierowcy z przejeżdżających co jakiś czas samochodów ciekawie patrzą się na chodzących po Starym Brusie obcych.
- Jak tu się żyje? - pytam księdza.
- Jestem od 26 lat i nie uciekłem - śmieje się proboszcz. - To specyficzne miejsce. Tu rządzi plotka. Jestem już przyzwyczajony. Nie zwracam uwagi. Zresztą mówię, że jak nie mają co robić, to niech o ksiądzu plotkują. Ważne, żeby ze sobą rozmawiali. Lepiej żeby mówili niż mieliby się gniewać. A co do wsi to wcześniej pijaństwa dużo, było ale śmierć je przegoniła. Chociaż sporo tego jeszcze po rodzinach jest. Ludzie bimber pędzą na swój użytek. Toż to widać.
Ksiądz Tomczak do niedawna hodował dogi. Miał ich w sumie pięć. Ostatni żył tylko 7 lat.
- Nowego postanowiłem nie brać. Dogi przyzwyczajają się do pana, a ja teraz choruję. Jestem sercowcem po operacjach. Jak umrę to kto się psem zaopiekuje? - pyta. - A jak psy odeszły, to przyszły koty. Z całego Starego Brusa do mnie przychodzą. Spacerują. Kładą się na słońcu. Niektóre dają się pogłaskać, a inne nie. Ale coraz ich więcej. Czasami na karmienie to nawet 13 kotów przychodzi. Głodne są.
Zmienia się
- Chociaż trzeba przyznać, że trochę się u nas ostatnio zmienia. Bardzo dużo ludzi wyjeżdża, ale jest i tak, że niektórzy wracają. Mają starych rodziców. Chcą się nimi zająć. Oni to i ziemię dokupują. Chcą mieć duże gospodarstwa - zauważa pani Barbara. - W tamtym roku wróciły już dwie osoby.
- A ile wyjechało? – pytam.
- Co najmniej trzy. Nie dziwne, bo tutaj nie ma dla młodych żadnych perspektyw. Ziemie złe to i plony małe dają. Żeby było inaczej to by trzeba je było intensywnie chemizować, a na to trzeba dużo pieniędzy. Ludzie tu na to nie mają.