Jest dyrektorem Narodowego Instytutu Architektury i Urbanistyki. Jest też członkiem Miejskiej Komisji Urbanistyczno- Architektonicznej w Lublinie.
(fot. Krzysztof Mazur)
Rozmowa z dr hab. inż. arch. Bolesławem Stelmachem, projektantem osiedla i parku na górkach czechowskich dla TBV Investment.
• Dlaczego pan zmienił zdanie?
– Nie zmieniłem.
• Gdy Echo Investment starało się o zmianę studium, pisał pan do prezydenta Krzysztofa Żuka w imieniu Rady Kultury Przestrzeni o „wyjątkowych walorach przyrodniczych i krajobrazowych całego kompleksu górek czechowskich” i potrzebie ich ochrony.
W piśmie z 13 lutego 2012 podpisanym przez pana i prof. Tadeusza Chmielewskiego proponuje pan „kameralne obiekty usługowe od strony ul. Poligonowej” i „zabudowę willową otoczoną przydomowymi ogrodami”. I rekomenduje „pozostawienie w mocy aktualnie obowiązującego planu zagospodarowania dla ochrony tego cennego miejskiego terenu”.
– I tego wcale nie zmieniam. Walory górek się nie zmieniły. Wtedy mój protest dotyczył bardzo małego wycinka, terenu 8-10 ha przy skrzyżowaniu gen. Ducha i Poligonowej, na którym inwestor chciał wybudować galerię handlową. Natomiast moje wystąpienie z 2000 r. do ówczesnego prezydenta Lublina pokazywało bardzo podobny sposób zagospodarowania tego terenu do tego, który bronię w tej chwili.
• Gdy pojawił się nowy inwestor – TBV skonsolidowała się grupa tzw. obrońców górek czechowskich tonie był pan po ich stronie? W wypowiedzi dla Radia Centrum z 2 marca 2016 mówił pan:
„Gdyby to był zachód, gdyby to były państwa bardziej cywilizowane jak Francja, Belgia czy Niemcy, to byłoby to nie do pomyślenia, że mieszkańcom Czechowa, mieszkańcom Lublina, zabiera się ostatni skrawek zieleni, która powinna być nawet nie urządzona, bez wielkich wydatków ze strony miasta. Profesor Chmielewski pokazał jakie są walory tego ekosystemu. Byłem tam wczoraj. Na ul. Dudzińskiego spotkałem stadko dzików, one się tam czują jak u siebie. Ludzie z ul. Arsztajnowej przez całą zimę dokarmiają sarny. To ulubiony teren, jedyny zresztą, do biegania, spacerów, wycieczek weekendowych dla rodzin z Czechowa. Tam można pójść z kocem, by nie być w blokowisku, cały czas w tej zurbanizowanej intensywnej przestrzeni. To jest absolutnie niezbędne do prawidłowego funkcjonowania. Gdzie ci ludzie z Czechowa maja jechać jeśli cały ten obszar zostanie zabudowany?”
– Pani cytuje moje wypowiedzi w oderwaniu od tego, czego one dotyczą. Ta dotyczyła zagospodarowania całego tego terenu według pierwszej koncepcji Echa. W tamtej koncepcji Echo Investment proponowało zabudowę 60 ha ze 102 ha, w tym terenów wzdłuż ulicy Dudzińskiego, na wschodniej stronie poligonu.
• To było wiosną 2016 r., a więc już koncepcja TBV.
– Przejęta od Echa wraz z gruntem.
• Na bloki.
– Prawdą jest przecież, że zabudowa jedno- i wielorodzinna jest mniej uciążliwa niż centrum handlowe. Tamta korespondencja dotyczyła zagospodarowania górek Czechowskich w taki sposób, że był proponowany wielki hipermarket i zabudowa wielorodzinna w kilku miejscach. Czyli ze 102 ha, za które TBV zapłaciło kilkadziesiąt milionów złotych, zostawało już tylko 50 ha na park. I z tym dyskutowałem. Uważałem, że 50 ha to za mało.
I doprowadziłem do tego, że niezabudowane będą tereny, które są bardzo istotne do utrzymania pełnego profilu ekosystemu - od południowo-wschodnich, nasłonecznionych wzgórz po dolinę, która przewietrza, choć już jest przecież bariera, która to przewietrzanie blokuje. Jest nią wiadukt Generała Ducha. To pokazują wszystkie badania aerodynamiczne, którymi ja się posługuję.
• We wrześniu 2016 r. przedstawił pan koncepcję, która miała być „społeczna”, ale jest „ekspercka”, bo obrońcy górek się z niej wycofali. Czy to, co projektuje pan dziś, to wciąż tamta koncepcja?
– Tak, dokładnie ta koncepcja, którą rysowaliśmy wtedy. Z jedną różnicą – inwestor pod wpływem opinii publicznej zmienił zdanie i nie chce wysokich budynków. Zdecydował się na takie, jakie istnieją w sąsiedztwie. Czyli w okolicy Koncertowej 4- i 5-kondygnacyjne, z kolei wzdłuż Poligonowej, w zależności od miejsca, od 5 do 8 kondygnacji. Zrezygnował z budynków 15- czy 16-kondygnacyjnych.
Moim zdaniem w mieście powinno się budować budynki wysokie, tak by uzyskać intensywność na poziomie co najmniej 3 (powierzchnia terenu razy trzy daje powierzchnię całkowitą jaką w danym miejscu można zbudować). Inaczej inwestycje w infrastrukturę (drogi, oczyszczalnie ścieków, C. O.) są z ekonomicznego punktu widzenia nieopłacalne. Budowanie miasta przestaje mieć ekonomiczny sens.
• Pana projekt przypominał mediolańskie wieżowce Bosco Verticale.
– Wielu architektów, nazwijmy to o proekologicznej orientacji, projektuje ogrody wertykalne. My rysujemy już któryś z rzędu projekt, w którym wszystkie dachy są zielone, zielone są też ściany.
• Też w projekcie dla TBV?
– Tak jest w koncepcji. Chcemy, żeby to był najbardziej ekologiczny projekt mieszkaniówki w Lublinie.
• O jakiej liczbie bloków mówimy?
– O to trzeba pytać inwestora. Ja twierdzę, że intensywność powinna być taka jak na os. Mickiewicza. Inwestor też się skłania do takiej zabudowy jak tam.
• Os. Mickiewicza to nie tylko zieleń, ale też ograniczony do kilku ulic ruch kołowy, biblioteka, szkoły… W pana projekcie są tylko bloki?
– Nie tylko bloki. Są tam także żłobki, przedszkola, jest miejsce pod szkołę. Ale inwestor szkoły nie będzie budował – jest to w kompetencji gminy.
• Gdzie będą miejsca parkingowe?
– Pod płytą.
• Wszystkie?
– Prawie wszystkie.
• To będą zwykłe bloki czy też – jak buduje nie tylko TBV – akademiki czy aparthotele.
– Tego nie wiem, to pytanie do inwestora. Myślę, że to podyktuje rynek. Dla rozwoju Lublina potrzebne są i budynki mieszkalne, i aparthotele, i akademiki, i parki.
• W przeciwieństwie do akademika, do mieszkania w bloku trzeba zapewnić konkretną liczbę miejsc parkingowych. Czy te zasady będą też tutaj zachowane?
– Dyktują to dwie przesłanki. Z jednej strony standardy urbanistyczne narzucone przez miasto, z drugiej – prawa rynku. Inwestor nie sprzeda mieszkania, do którego nie przynależy miejsce postojowe. Przynajmniej jedno, przy większych mieszkaniach mówimy o dwóch.
• Czy 10 milionów to suma wystarczająca na urządzenie 85 ha parku? Nawet jeśli to tzw. park naturalistyczny.
– Całkowicie wystarczy. Choć pewnie gdyby park budowało miasto to pewnie i 100 mln byłoby za mało. Inwestor wie ile kosztuje mkw asfaltu (trasy rowerowe) czy ścieżki z zagęszczonego piasku jak w Ogrodzie Saskim (do spacerów i biegania). Kostki tu nie będzie.
• Ale nasadzenia są drogie. Czy nie są przewidziane?
– Nie są. Oprócz nasadzeń uzupełniających w obszarze lasu grądowego na południowym cyplu. To ok. 10 ha miejskiego lasu, który chcemy włączyć w obszar parku. Drzewa będą posadzone też na parkingach – jedno na trzy miejsca postojowe.
Park naturalistyczny to miejsce naturalnego życia roślin kserotermicznych. One drzew nie potrzebują, więc nie są one elementem tego parku.
• Przy wjazdach do parku mają być parkingi. Jak duże?
– Nasza koncepcja przewiduje ok. 800: 400-500 w jednym miejscu, 300-400 w drugim. Przeznaczone tylko dla ludzi, którzy przyjadą do parku z innych części miasta.
• Czy jeśli Rada Miasta nie zmieni studium po myśli inwestora to czy skorzysta on z tzw. Lex Developer?
– Wtedy o tym porozmawiamy. Nie ma sensu dyskutowanie o przyszłości. Ale nie zgadzam się z tezą, że jeśli nie będziemy z górkami robić nic, to tak będzie najlepiej. Tym się różnię od moich protestujących kolegów, którzy uważają, że jak rośnie nawłoć to też jest pięknie. Pora wreszcie podjąć męską decyzję. Albo nawłoć zostawiamy i niech się rozrasta, albo przywracamy rodzime ekosfery.
• Jak pan myśli, dlaczego ten protest jest tak głośny i silny?
– Przyznam, że nic nie słyszałem o żadnym proteście.
• Nie słyszał pan?
– Stawiam pieniądze przeciwko orzechom, że gdyby pani zrobiła badania na reprezentatywnej próbie mieszkańców, to o proteście nt. górek słyszałoby może 10 proc. ludzi. A rozumiało, o co w nim chodzi może 3 proc., a może tylko 2.
• Deweloper „problem” widzi, skoro prowadzi tak intensywną kampanię promującą swój pomysł na górki.
– Nie interesuje mnie ani protest, ani działanie dewelopera. Ja bym chciał za swojego życia zbudować w tym miejscu 85 ha naturalistycznego parku.
• Jest pan przecież w większości materiałów promocyjnych dewelopera: może nie na billboardach, ale w ulotkach czy gazetkach. Wszędzie są cytaty z pana wypowiedzi. Jest pan jedną z „twarzy” tej kampanii. TBV często wykorzystuje pana autorytet.
– Nie jestem jedyny, a już na pewno nie jestem „twarzą”, którą można wykorzystać. Podobnie wypowiada się wielu naukowców, w tym Piotr Szkołut czy prof. Marian Harasimiuk. Osób, które mówią o konieczności zbudowania parku jest bardzo dużo. Naukowców i mieszkańców Lublina, którzy chcą wreszcie zagospodarowania Górek w formie parku. Ja chcę ten park zbudować.
• Nowe logo Tarasów Zamkowych. Czy pan jako autor projektu galerii może, i chce, coś w tej sprawie zrobić?
– Mogę napisać kolejny list z oburzeniem do firmy, która zbudowała kilkadziesiąt sieciowych niewielkich galerii handlowych. Teraz stosują metody standardowych małych dyskontowych centrów handlowych do unikalnej, w założeniu, galerii w Lublinie.
• Obok galerii stanął Maszt Niepodległości. Podoba się panu?
– Nie mam nic przeciwko samej idei Masztu Niepodległości. Została ona zresztą skopiowana z Ronda Babka w Warszawie. Z tym, że tamten maszt ma dużo ciekawszą formę. Forma lubelskiego to moim zdaniem nieporozumienie. Ale to trochę tak jak z miejscami pamięci – dyskutuje się i spiera do momentu kiedy zostaną złożone pierwsze kwiaty. Potem zostaje już tylko modlitwa.
Kraj mamy jaki mamy. Miasto mamy jakie mamy. Gdyby ludzie rzeczywiście chcieli czegoś bardziej ambitnego to pewnie by tak było. Ale rzeczywistość jest taka, że kwestie estetyczne nie są dla ludzi najważniejsze.
• Dlatego postała Rada Kultury Przestrzeni. Działała prężnie, ale do czasu. Ostatnio zamilkła. Po rezygnacji Janka Kamińskiego z funkcji przewodniczącego RKP to pan jest tam osobą najwyższą rangą.
– Prężnie to pisaliśmy pisma. Skutek był żaden. Poparcie społeczne żadne. Ile głosów w wyborach na prezydenta dostał komitet obrony górek czechowskich? 700. Taki jest efekt działania wielu lat Rady Kultury Przestrzeni.
• Co innego Rada czy Forum Kultury Przestrzeni, a co innego Lubelski Ruch Miejski. RKP to w końcu oficjalne ciało doradcze prezydenta Lublina.
– To są naturalne procesy. Zazwyczaj po dwóch latach działalności woluntarystyczna energia się wypala gdy ludzie nie widzą efektu swojego działania. Ja sam czasami nie widziałem sensu pisania kolejnego pisma chociaż problemy, które poruszaliśmy, nie zniknęły. Rozlewanie się miasta, zła jakość przestrzeni publicznych czy planów miejscowych, wycinanie zieleni... Nie czuję już tej energii sprzed lat. Praktycznie nic z tych rzeczy, o których pisaliśmy, nie zostało zmienione. Był np. Rok Jana Ghela, i co ? I nic.
• Nie uważa pan, że mimo wszystko warto walczyć dalej, nie odpuszczać?
– Staram się to robić w sposób profesjonalny. Ja wiem jak można zmienić rzeczywistość zamiast poprzestawać na protestach.
• Wie pan czy też może domyśla się pan dlaczego miasto nie uchwaliło standardów urbanistycznych?
– Bo one są niepotrzebne.
• A jeśli jeden czy drugi deweloper zechce skorzystać z tzw. Lex Deweloper?
– Miasta, które chcą pokazać polityczną niezgodę z tą ustawą, uchwalają standardy, które uniemożliwiają z niej korzystanie. To działanie wyłącznie polityczne. Rozsądne miasta, jak Gdynia, Gdańsk, Lublin też mam nadzieję można zaliczyć do tej grupy, przyglądają się jak tę ustawę stosować. Poza tym organem, który podejmuje decyzję, jest zawsze Rada Miasta. Nie wyobrażam sobie żeby RM zgodziła się na cokolwiek wbrew opinii Biura Planowania Przestrzennego. Więc po co nam te standardy?
Referendum już 7 kwietnia
Zegar do referendum tyka. Ten na stronie dewelopera odlicza do referendum tygodnie, dni, godziny, minuty i sekundy. Tempa nabiera też kampania przedreferendalna. W galeriach handlowych można dostać ulotki, w skrzynkach znaleźć gazetki, a na ulicach nie sposób nie zauważyć billboardów z wizualizacjami parku, za pomocą których TBV Investment namawia do głosowania 7 kwietnia na TAK. Wtedy Rada Miasta zgodzi się na taką zmianę przeznaczenia tego terenu, by na 30 ha właściciel terenu mógł zbudować bloki i lokale usługowe.
Na wtorkowej konferencji prasowej prezes TBV Investment Wojciech Dzioba „przyrzekł publicznie”, że w ciągu pięciu lat od rozpoczęcia budowy na górkach odda miastu urządzony park naturalistyczny. W piątek m.in. o planowanej tam ekofarmie dziennikarzom opowiadał architekt krajobrazu Piotr Szkołut z Garden Concept.
Ci, którzy się na budowę osiedla nie zgadzają, też nie składają broni. W piatek na lubelskim deptaku zorganizowali „happening budowlany”. W niedzielę, 31 marca, przed ratuszem zapraszają na „Marsz dla Górek Czechowskich - NIE dla blokowisk”. Towarzystwo dla Natury i Człowieka zachęca do przyjścia w zielonych i kolorowych strojach i z papierowymi kwiatami. – Stwórzmy pod Ratuszem kolorową kwietną łąkę przeciwko betonowaniu Zielonych Płuc Lublina – apeluje Krzysztof Gorczyca.
Pytania o konkrety
* Liczby budynków deweloper nie podaje. – Jest na to za wcześnie – przekonuje prezes Dzioba. – Bloków może być i 20, i 60, w zależności od tego jakich zapisów dokona rada miasta.
Tych samym argumentów używa pytany o to, dlaczego na materiałach TBV bloków praktycznie nie widać.
* Ile mieszkań i miejsc parkingowych jest planowane? – Nasze szacunki zakładają, że będzie tam ok. 3 tys. mieszkań. Do każdego z mieszkań należy zapewnić od 1 do 1,4 miejsca parkingowego – podaje prezes TBV Investment.
* Najwięcej konkretów można wyczytać z opracowania przygotowanego (na zlecenie TBV) przez dr. Marcisza Kicię z Wydziału Ekonomicznego UMCS. Można w nim przeczytać, że inwestycja jest obliczona na 11 lat, na 28 ha powstaną bloki, a na 2 ha setka lokali usługowych. Powierzchnia wszystkich planowanych lokali mieszkalnych to 240 tys. mkw. (w 40-50 blokach)