To był wypadek? Samobójstwo? Zabójstwo? Od decyzji lekarza kryminalistycznego zależy, co zrobi prokurator. W ogromnej części to lekarz przesądza, czy ktoś jest winny i pójdzie za kraty.
– W tej pracy człowiek uczy się przez całe życie, ale wciąż bywam zaskakiwany, jak w tym przypadku - przyznaje Maciej Kaniewski, biegły medycyny rzeszowskiego Laboratorium Kryminalistycznego.
I podaje kolejny przykład – potrójnego zabójstwa we wsi Siedliska Bogusz w 2008 roku. Nie zaskoczył go widok głów dwóch starszych kobiet roztrzaskanych obuchem siekiery, ani mężczyzny pozbawionego głowy piłą motorową. Zdarzało mu się widzieć bardziej makabryczne obrazy. Zaskoczył go ogrom okrucieństwa.
Nigdy nie wiem, z czym się zetknę
Kaniewski opowiada: – Zawsze mam rękawiczki i odzież "podwójnie” ochronną: żeby nie zostawić własnych śladów na miejscu przestępstwa i uniknąć zakażenia lub zatrucia. Nigdy nie wiem, z czym zetknę się na miejscu.
Obowiązkowe wyposażenie to zestaw odczynników chemicznych na obecność krwi i nasienia, termometr do badania temperatury wewnątrz ciała zmarłego. To jeden ze wskaźników, który pomaga ustalić czas zgonu.
To lekarz kryminalistyczny decyduje o kierunku pierwszej fazy prokuratorskiego dochodzenia. Musi określić, czy rana postrzałowa to efekt wypadku czy zabójstwa. Czy człowiek popełnił samobójstwo, uległ wypadkowi, został zamordowany.
Jak w przypadku mężczyzn, którzy zatłukli kolegę w trakcie popijawy. Żeby upozorować wypadek, pobitego na śmierć kompana wynieśli z domku i wyrzucili na drogę. W nadziei, że zwłoki rozjedzie samochód i nikt nie ustali prawdziwej przyczyny zgonu. Ciało znaleziono, zanim trafił w nie samochód. Lekarz nie miał problemu z ustaleniem przyczyny śmierci.
Kiedy zginął?
Dla ustalenia okoliczności śmierci wszystko może mieć znaczenie: ułożenie ciała, znamiona pośmiertne, charakter obrażeń, stan otworów naturalnych – ciała obce w nich znalezione, miejsce i układ rozbryzgów krwi, wydzieliny, stan ubrania denata, przedmioty przy nim znalezione.
Zamordował i zakopał w ogródku
Bywa, że lekarz musi określać przyczynę śmierci dawno zmarłego człowieka. Kaniewski opowiada, jak przypadkiem w przydomowym ogródku odkryto zwłoki zaginionego kilkanaście lat temu mieszkańca Rzeszowa. Domek należał do krewniaka denata, którego już wcześniej podejrzewano, że mógł być zamieszany w tajemnicze zniknięcie mężczyzny.
– Charakter obrażeń na szczątkach wskazywał, że sprawcą mógł być właściciel domku – opowiada Kaniewski. – Były bardzo podobne do tych, jakie znaleziono na ciele pierwszej ofiary tego człowieka.
Dla Kaniewskiego nie konieczność badania szczątków ludzkich wzbudziła odrazę.
– Raczej perwersyjność zabójcy, który swoją ofiarę i krewnego zakopał we własnym ogródku – wyjaśnia przyczyny emocji.
Sprawca uniknął odpowiedzialności. Kiedy znaleziono szczątki jego drugiej ofiary, nie żył od ośmiu lat. Zmarł śmiercią samobójczą.
Najpierw lekarz, potem prokurator
Generał Sikorski zmarł w wyniku wypadku lotniczego – stwierdzili ostatnio anatomopatolodzy, po kolejnych oględzinach szczątków. "Uniewinnili” w ten sposób liczne grono podejrzanych o zamach na życie generała.