W piekarni Haliny i Tadeusza Pęziołów robota idzie na okrągło. O szóstej rano do hali wchodzi kolejna zmiana, a do sklepu pierwsi klienci. Parę minut po szóstej ciastowy Paweł Zdziłowski robi ciasto na bułki
Teraz wszystko zależy od piecowego Ireneusza Remuszki. Po 8 minutach w piekarni pachnie na całego.
Po bułkach chleb robiony na prawdziwym zakwasie. Z kęsów piekarze formują bochenki, które leżakują w koszyczkach godzinę. W piecu siedzą pół godziny i już przed dziewiątą lądują na sklepowej półce.
Po chlebie robi się ciastka, po 13 pieką się chałki, drożdżówki, chleb razowy i wielki przebój Pęzioła: chleb sitkowy.
O 15 wchodzi druga zmiana, o 21 trzecia.
- W nocy pieką się wynalazki - śmieje się Halina Pęzioł, a jej mąż Tadeusz dogląda wszystkiego. W wolnej chwili poluje, gra na akordeonie i zajada się jaglakiem. Z trójki dzieci tylko najmłodszy Michał (V rok AWF) pomaga ojcu przy chlebie. O co chodzi w piekarni? - W życiu trzeba być dobrym jak chleb - śmieje się Tadeusz Pęzioł.