Znajomego straszył ojciec: "Jak nie będziesz się uczył, oddam cię do Węgiełka”. Węgiełek to był spracowany i zapijaczony chudzina, który jeszcze chudszą szkapinę batem w tyłek zacinał, gdy nie chciała ciągnąć fury z węglem. Znajomy uczył się więc pilnie, skończył studia, a nawet zrobił doktorat. Czy jest zadowolony, że nie poszedł do Węgiełka? Jeździ byle jakim samochodziną, żona ubiera się w ciuchlandzie, a dziecko wyło z upokorzenia, bo na komunię nie mogli mu kupić komputera.
Przyjaciółka podlicza panią, która raz w tygodniu sprząta klatki schodowe. Mówi: "Zajmuje jej to mało czasu, bo lokatorzy są porządni. Bierze kilkaset złotych bez podatku i dostaje rentę. Można żyć?” - pyta mnie, a nie sprzątaczkę. Ja zaś na to: - Czy ciebie rodzice straszyli czymś, gdy nie chciałaś się uczyć? - "Tak, że będę sprzątaczką...” - odpowiada.
Dziś rodzice z lękiem pytają: Jak wychowywać? Jeśli powiedzą dziecku - jeśli nie będziesz się uczył, zostaniesz domokrążcą, może ono stać później z dyplomem w pośredniaku. A ostatecznie jako komiwojażer - pardon, przedstawiciel handlowy - może zapewnić sobie status.
Kiedyś w pewnym stopniu status wyznaczało wykształcenie. Dziś ani w pewnym stopniu, ani w żadnym stopniu. Dziś zależy on od szmalu.