d O profesorze Hilarym Koprowskim Ola Jarecka po raz pierwszy usłyszała do ojca, który jest lekarzem pediatrą. Dlaczego opowiedział córce historię niezwykłego człowieka, który w latach pięćdziesiątych przekazał do Polski dziewięć milionów dawek wynalezionej przez siebie szczepionki przeciwko polio?
Czy można umrzeć z powodu zakażenia polio?
W 1944 roku Hilary Koprowski (dyplom z medycyny w 1939 r w Warszawie) przyjeżdża do Nowego Jorku. Pracując w koncernie farmaceutycznym Lederde zajmuje się szczepionkami. W wywiadzie dla Gazety Wyborczej z 2001 roku mówi:
„Pamiętam, jak na studiach asystowaliśmy przy śmierci pacjenta umierającego na zapalenie płuc. Przyprowadził nas lekarz, który prowadził ćwiczenia, mówiąc: Musicie to zobaczyć i znaleźć ratunek”.
W 1946 roku przystępuje do prac nad chorobą Heine – Medina. Na amerykańskich ulicach można było wtedy zobaczyć dzieci i młodzież z porażeniem polio. Czy można było umrzeć z powodu zakażenia wirusem polio?
„Jeśli zakażeniu ulegnie więcej niż jedna trzecia komórek nerwowych w tzw. przednich rogach rdzenia kręgowego, wtedy następuje paraliż. W przypadkach zagrożenia paraliżem układu oddechowego używano wówczas tzw. żelaznych płuc, czyli dość prymitywnego aparatu do sztucznego oddychania. Tułów chorego obejmowano szczelnie stalową rurą. Rytmiczna zmiana ciśnienia wewnątrz rury przenosiła się na klatkę piersiową, powodując wdech i wydech powietrza. Ale czasem taka kuracja nie pomagała i chory umierał – tłumaczył prof. Koprowski dwa lata temu „Gazecie Wyborczej”.
Gadu – gadu
Był lipcowy wieczór, gdy Ola podeszła do ojca, siedzącego przy komputerze.
– A z kim ty tak gadasz i gadasz przez internet? – spytała.
– Z profesorem Hilarym Koprowskim ze Stanów.
Zapytała, kim jest profesor.
– Tata opowiedział mi – wspomina dziś Ola – jak ten lekarz za darmo wysłał do Polski szczepionkę i dzięki temu wiele dzieci nie zachorowało na straszną chorobę Heine – Medina. Mama z tatą też się wtedy zaszczepili i są zdrowi.
Na wakacjach Ola była w Rabce, gdzie zwiedziła Muzeum Orderu Uśmiechu.
– Dowiedziałam się, że dzieci mogą występować o odznaczenie, które jest najważniejsze na świecie. Nawet ważniejsze niż najważniejsze ordery – tłumaczy Ola.
Ola pisze list do Kapituły Orderu Uśmiechu
Tata opowiedział Oli historię życia i działalności polskiego lekarza mieszkającego w Stanach, który bezinteresownie przekazał do ojczystego kraju cenną szczepionkę.
– Wzięłam dużą kartkę i najpierw narysowałam szczęśliwe dzieci. Potem napisałam, że to są dzieci, które mogą być szczęśliwe dzięki polskiemu lekarzowi. Napisałam jeszcze, że to jest mądry lekarz, który pięknie gra na fortepianie. Ja też gram, więc jest mi bliski – tłumaczy Ola.
List został zapakowany w kopertę, zaadresowany i w ostatniej chwili dotarł do Warszawy. Dzień przed ostatecznym terminem składania podań.
– No i zaczęliśmy czekać. A nuż się uda? – wspomina ojciec Oli.
• Czy profesor wart jest dziecięcej nagrody?
– Uratował życie wielu dzieciom. Także nam z żoną. Mimo osiemdziesiątki na karku, pracuje nad kolejną straszliwą chorobą, stwardnieniem rozsianym. Podziwiam go – tłumaczy Piotr Jarecki.
Po lekcji fortepianu
Ola ma dopiero dziewięć lat, ale – z powodu nawału zajęć – umówić się z nią trudno.
– Balet, basen, plastyka, angielski, konie, łyżwy zimą, szkoła muzyczna... – wylicza jednym tchem.
Po którejś lekcji zobaczyła w drzwiach szkoły muzycznej uśmiechniętego ojca.
– Spytałam, dlaczego taki rozradowany. A on, że był telefon z Warszawy. Od razu się domyśliłam, że to w związku z moim listem o Order Uśmiechu dla Hilarego Koprowskiego – tłumaczy Ola.
• Co wtedy czułaś?
– Że warto było napisać ten list. Że gdyby profesor orderu nie dostał, to nie byłoby sprawiedliwie.
Marek Pawłowski, sekretarz Kapituły Orderu Uśmiechu wniosek Oli przeczytał z zainteresowaniem i wzruszeniem. Podobnie jak cała Kapituła.
– Ola napisała konkretnie i bardzo przekonywująco. Z prostego odruchu serca. Bardzo szczerze. Bez udawania. Jej wniosek przeszedł jednogłośnie. Prof. Hilary Koprowski dostanie Order Uśmiechu – mówi Pawłowski.
Warto być dobrym
Siedzimy na ławce przed szkołą Oli na Czechowie. Na rozmowę mamy jeszcze pięć minut, gdyż Ola jedzie z tatą do szkoły muzycznej.
• Powiedz Olu, za co chciałaś dać polskiemu lekarzowi Order Uśmiechu?
– Za to, że uczynił wiele dobra dla dzieci w Polsce i na całym świecie.
• Warto czynić dobro?
– Warto, bo od tego ludzie są szczęśliwi.
• Dlaczego warto postępować tak, by inni ludzie byli szczęśliwi?
– Bo lepiej być szczęśliwym niż nieszczęśliwym – śmieje się Ola na pożegnanie. – No to lecę na lekcję fortepianu...