W Lublinie, przy ulicy Kiepury,
nieopodal Domu Kultury,
na środku kipiącego zielenią trawnika,
podpity dżentelmen sika,
obok towarzystwo znakomite
z gwinta wali prytę,
nieletni człenio ssie browar z puszki,
„Sp..., k...!” – ryczy do staruszki,
co nieopatrznie się odezwała:
Nie pij pod blokiem, bo jest ustawa.”
Czyś niedzisiejsza?! Czyś głupia jaka?
Wszyscy gaz walą w pobliskich krzakach,
na ławkach, schodach i tuż przed sklepem...
Odczep się babo, obrzydły rzepie!
* * *
Przy ulicy Kiepury w Lublinie
od rana do nocy pryta płynie,
pod chmurką piją starzy, młodzi,
nikogo to nie obchodzi.
Nie widać straży, funkcjonariuszy,
słowem – pijaczków nikt stąd nie ruszy,
ta okolica to dla nich raj.
A co z uchwałą? Jest dla jaj.
* * *
Pytam się radnych z miasta Lublina:
naprawdę macie mnie za kretyna?
Za to bierzecie diety sowite,
by pod mym oknem pijak pił prytę?
Pytam się pana prezydenta:
uchwała – lipa? Czy rzecz święta?
Nim z Wojciechowskim kopiec zbudujesz,
oswobódź Czechów, zabierz stąd żulię.