Przeczytaj rozmowę z Don Vasylem, piosenkarzem.
– Pan, jako dziennikarz, powinien raczej mówić Romach.
• A pan, jako piosenkarz, może śpiewać o Cyganach? Czy pana zespół to nie "Cygańskie Gwiazdy”?
– To się umówmy, że o porządnych będziemy mówili Romowie, a o nieporządnych: Cyganie.
• Pan może sobie na taką niepoprawność pozwalać, bo jest pan Dużą Głową.
– Jestem z rodu Dużej Głowy, ale Baro Szero to mój kuzyn, Henryk Kozłowski, król Romów.
• Fajnie być tak blisko tronu.
– Z tym królowaniem to trochę mylne wyobrażenie, bo nie ma tu żadnej korony i tronu. Król jest raczej najwyższym sędzią, który ma prawo wydawać wyroki i rozstrzygać spory.
• I jako kuzyna króla Romowie całują pana w rękę?
– To nie jest nic nadzwyczajnego, w ten sposób okazuje się szacunek starszyźnie. W moim przypadku to bardziej sympatia dla artysty, choć pochodzenie z kasty Bareforitka Roma ma, oczywiście, znaczenie.
• Co to za kasta?
– To wielkomiejscy Romowie warszawscy.
• Zaraz, zaraz, z tego co pamiętam, urodził się pan w taborze, który przejeżdżał akurat przez Łódź.
– To bez znaczenia, tak się po prostu nazywał ród. W Warszawie za czasów moich pradziadów odbył się wielki zjazd królów cygańskich, tam zostało ustanowione prawo dla Romów polskich i wybrany król. Od strony ojca pochodzę z niemieckich Romów Sinti, mama za to pochodziła z polskich Romów – Brzezińskich.
• Lepiej nie można się było urodzić.
– Chyba nie…
• Ale króla musi pan całować w rękę na powitanie?
– W zasadzie nie muszę, bo król jest niewiele starszy ode mnie, ale robię to z szacunku dla całej rady starszych. Uważam, że powinienem dawać przykład. W końcu król stoi na straży prawa.
• Tak jak policjant i prokurator.
– Mówię o naszym, cygańskim, prawie.
• Które jest dla pana ważniejsze?
– Romskie, oczywiście. Ale to nie znaczy, że ja sobie lekceważę polskie prawo. Nie lekceważę, chociaż uważam, że polskie prawo jest zbyt liberalne. Nasze prawo wynika z postanowień naszego kodeksu. Nie jest on nigdzie spisany, a przekazywany ustnie z pokolenia na pokolenie. Prawo jest bardzo złożone i czasem to, co dla nas oczywiste, wam wydałoby się śmieszne. Przykład? Jeśli moja żona upierze sobie kieckę w misce, to w tej samej misce nie wolno jej prać mojej koszuli, bo byłoby to przestępstwo.
• Do Limanowej, gdzie doszło ostatnio do zamieszek, wasz kodeks chyba jeszcze nie dotarł.
– Z tego, co wiem, w Limanowej chodziło o rodzinę z Bergitka Roma, Cyganów górskich. To inna kasta.
• A co by było, gdyby chodziło o rodzinę nizinnych Romów?
– Czekałaby ich kara. Najgorszą jest wykluczenie ze społeczności, najczęściej karą jest wykluczenie ze społeczności na pewien okres. To jest czas, w którym nikt z Romów nie poda takiemu człowiekowi ręki, nikt nie pozwoli przysiąść się do stołu, a nawet nie wpuści do domu. Nie dość, że nie wolno ci wejść do cygańskiego mieszkania, ale nie wolno ci nawet dotknąć klamki. Znaczysz mniej niż pies.
• Za co można sobie na taka karę zasłużyć?
– Na przykład jeśli Rom okradnie Roma. To jest wielkie przestępstwo. Nie może być takich rzeczy między braćmi.
• To już lepiej dostać w skórę.
– Też dostaną. Któregoś dnia pojawiają się ludzie, którzy te baty winnemu sprawią. Ale, proszę mi wierzyć, taka kara jest bez porównania łagodniejsza niż wyklęcie. Ślady po batach znikają szybko, ale wyłączenie ze społeczności to ból dla duszy. Nawet jeśli ta osoba odbędzie karę, przyjdzie do króla i po sądzie zostanie na powrót dopuszczona do społeczności, to wieść o tym, że zostałeś kiedyś wyklęty, ciągnąć się będzie przez pokolenia.
• Wiedział pan ostatnio żebrzącą Cygankę?
– Widziałem, choć jest ich już coraz mniej w Polsce. Wrzuciłem jej nawet parę złotych, porozmawiałem, bo znam ich dialekt.
• Ale pan pewnie wie, że to są pracownicy wielkich przedsiębiorstw, które na żebraninie zyskują setki tysięcy euro.
– Proszę pana, o różnych rzeczach słyszałem, ale wiem jedno – takiego sposobu życia człowiek nie wybiera sobie dla przyjemności. To są ludzie, którzy pochodzą ze strasznej biedy i poniżenia. Czasem opowiadają mi o tym i to są bardzo smutne opowieści. W Polsce są to zwykle Romowie z grupy Kelderaszów.
• To, co robią w Polsce, dzieje się za zgodą polskiego króla?
– Absolutnie nie. Mają w Rumunii swojego króla, Ciobę, któremu podlegają. Byłoby wręcz czymś bardzo nieładnym z naszej strony wtrącać się w ich sprawy. Kelderasze nawet jeśli znajdą się na drugim końcu świata, będą podlegali swojemu królowi. Tak jak polscy Cyganie w Ameryce, w Szwecji czy w Anglii podlegają polskiemu królowi.
• W wielu miejscach w Europie narasta niechęć do Romów. I trudno się dziwić: pobudowałby się pan koło cygańskich slumsów na Słowacji czy w Czechach?
– Widok tych slamsów jest rzeczywiście przerażający. Ale on nie bierze się z niczego: nasz polski tabor zatrzymany został dopiero w 1964 roku, do tamtego czasu żyliśmy według swoich praw. Romowie ze szczepu Bergitka Roma znacznie dłużej prowadzili osiadły tryb życia, podporządkowali się miejscowym prawom. Nie mają swojego króla i nie przestrzegają prawa romskiego. Większość nawet nie zna tego prawa. Wystarczy spojrzeć na ich stroje: krótkie spódnice, spodnie u kobiet, głębokie dekolty, u nas to jest nie do pomyślenia. Coraz częściej jednak Romowie z Czech i Słowacji przyjeżdżają do naszego króla i zaczynają akceptować nasze prawo, co nas cieszy. Wracają do korzeni, ale to jest trudna droga.
• Rozmawiacie o tych sprawach w gronie starszyzny?
– I to często! Bo to są sprawy, przy których cierpi wizerunek wszystkich Romów.
• O wydarzeniach we Francji również?
– Również. Ja zawsze będę się sprzeciwiał uogólnieniom. Nie można stosować odpowiedzialności zbiorowej, tak jak to się obecnie robi we Francji. Bardzo proszę: niech Francja stosuje najsurowsze prawa wobec tych, którzy ukradli, oszukali. Tak samo jak wobec Francuzów czy Polaków. Ale niech karani są winni, a nie wszyscy. Nie mam zamiaru pana przekonywać, że u nas nie ma patologii. Jest, podobnie jak i u was. Ale nie dzielmy złodziei według narodowości. Złodziej to złodziej. Warto jednak pamiętać, że Polacy również przeżyli nawałnicę ubogich Romów z Południa i jakoś to przetrzymali, chociaż byli biedniejsi od Francuzów. Ja sobie nie wyobrażam, żeby Polacy powiedzieli "wynoście się z Polski”.
• Może potrzebna byłaby wam reprezentacja polityczna w Unii Europejskiej.
– Przeszliśmy już przez etap rozmów na ten temat. To raczej niewykonalne ze względu na liczbę kast, z których każda ma swoje interesy.
• Pan mógłby liczyć a miejsce w Sejmie, ma pan dobre notowania.
– Rom nigdy nie był dobrym politykiem i nie powinien się w politykę mieszać. Mamy dobrych polityków, którzy zrobią to lepiej. Jeśli dobrze będzie Polakom, to nam, polskim Romom, również.