Przez osiem godzin niemcy bili i strzelali z karabinów maszynowych.
Josias Kumpf to dziś 83-letni mężczyzna o twarzy pociętej zmarszczkami. Ubrany w kraciastą koszulę ze zmęczeniem patrzy w obiektyw aparatu fotograficznego, na stoliku obok stoi proporczyk z amerykańską flagą. Mieszka z córką w wystylizowanym na ranczo domu w 80-tysiecznym Racine, w stanie Wisconsin nad jeziorem Michigan. Przed laty przyleciał do Stanów Zjednoczonych z Austrii. Pracował w fabryce w Chicago przy produkcji kiełbasy. O tym, że był esesmanem, sąsiedzi dowiedzieli się z gazet.
Osiem godzin bicia i strzelania
Niewiele osób pamiętających, co zdarzyło się 3 listopada 1943 roku w Trawnikach jeszcze żyje. Jedną z nich jest 93-letnia Aleksandra Nizio. Mieszkała w budynku tuż przy obozie. - My z Żydami dobrze żyliśmy. Ojciec z nimi chodził, sprzedawaliśmy im jajka, mleko - wspomina.
Kiedy pytamy o dzień, w którym Niemcy zabili 13 tys. ludzi, kobieta zakrywa oczy rękami. - Och, jak Niemcy ich okropnie bili, ja nie mogłam na to patrzeć - mówi. Chwilę milczy. - Ci ludzie krzyczeli, żeby im pomóc, ale co my mogliśmy zrobić? Niemcy kazali nam siedzieć w domu, nie mogliśmy wyjść nawet do wychodka.
Esesmani mieli tylko zabijać
Josias Kumpf mówił w sądzie: Przyjechałem już po egzekucji. Inni strażnicy SS jedli właśnie śniadanie. Słyszałem serię z broni maszynowej. Dostałem kawę i żytni chleb z masłem. Później kazali mi wypatrywać jeszcze żyjących ludzi w rowach, a jeśli ktoś próbował uciec miałem go zabić. Nic takiego nie zrobiłem. Wielu kolegów było podekscytowanych widokiem tylu martwych ludzi, ja nie. Było mi szkoda rozstrzelanych.
Amerykański sąd imigracyjny nie uwierzył byłemu esesmanowi i w czerwcu zgodził się na jego deportację. Ma być wydalony do Niemiec, Austrii lub Serbii. Decyzja nie jest prawomocna i prawnik Kumpfa odwołał się.
Nie ma go na liście
Nie jest łatwo odszukać dawnych esesmanów, bo nie udało się ustalić składu jednostek uczestniczących w mordzie. - W latach 60. w Lublinie prowadzono śledztwo w sprawie oprawców z Trawnik. Nazwisko Kumpfa nie pojawiło się jednak w jej aktach - informuje nas Andrzej Areseniuk, rzecznik prasowy Instytutu Pamięci Narodowej.
Poczucie humoru esesmana
Masakrę z 3 listopada 1943 roku przeżyło w Trawnikach tylko pięć osób, w tym dwie Rosjanki, które ukryły się pod dachem baraku.
Żaden z sądzonych nazistowskich zbrodniarzy nie miał mordu w Trawnikach wpisanego jako głównego punktu w akcie oskarżenia. Nie wiadomo, czy Kumpf dożyje końca sprawy - jego córka twierdzi, że choruje na parkinsona.
Sam oskarżony ma specyficzne poczucie humoru. Kiedy trzy lata temu przyszli do niego urzędnicy wypytać go o status imigracyjny, zaśmiał się i wyciągnął rękę w hitlerowskim pozdrowieniu "Sieg Heil”.