Wystarczyło im kilkadziesiąt godzin, żeby stworzyć krótki film, pokazujący Lublin tak, jak jeszcze nikt go nie pokazywał.
ZOBACZ FILM
• To nie miał być film promocyjny dla Ratusza?
- Nie. Wszystko zaczęło się od balu organizowanego pod koniec stycznia przez stowarzyszenie "Kocham Lublin”, do którego należę. Bal miał wypromować budowę lotniska w Świdniku. Pomyślałem, że może warto by zrobić krótki film i pokazać Lublin z ciekawej strony. Skaterzy mają takie spojrzenie, bo zwracają uwagę na detale, których wielu ludzi nie zauważa. Obserwują otoczenie i widzą wiele ciekawych rzeczy. Że gdzieś jest równy asfalt, a gdzieś ciekawe freski na budynkach. Chcieliśmy je pokazać w sposób optymistyczny, bo w Lublinie jest sporo malkontentów.
• I wyszło na to, że w taki sam sposób pokazaliście dźwigi na budowie, słupki przy jezdni i zabytkowe zakamarki Starego Miasta. Bez jakichś specjalnych względów dla zabytków...
- Bo miasto widzimy jako całość. Z jednej strony Lublin jest pełen historii, przeszłości i tego całego bla, bla, bla, które sprawia, że jest niesamowity i unikalny, ale z drugiej strony chcieliśmy dynamicznie przedstawić i rozruszać to miasto. Dlatego zamiast jakiegoś "Z koziołkiem w tle” daliśmy w podkładzie dobre berlińskie elektro, które teraz jest na topie w klubach zachodniej Europy. Ale wszystko dopasowaliśmy do ujęć, do tych detali Lublina.
• Jak to się stało, że klipem zainteresował się Ratusz?
- Zaczęło się od naszego pomysłu budowania skatespotów (urządzeń do jazdy na deskorolce - red.) w Lublinie. Jeden z radnych zaprosił nas na spotkanie z władzami miasta i zaproponował, żeby ten film pokazać na spotkaniu. A prezydent wcześniej widział film na balu i zainteresował się przejęciem tego klipu.
• Kogo ten film ma przyciągnąć do Lublina? Bo na pewno nie statecznych emerytów, którzy po obejrzeniu tego filmu stwierdzą, że to niebezpieczne miasto, "bo jacyś wariaci jeżdżą na deskorolkach”.
- Zgadza się. Film jest adresowany do wszystkich tych, którzy są przyszłością miasta i którzy chcą robić tu coś fajnego.
• Lublin do tej pory po nich nie sięgał?
- Chodzi o miasto, czy o władze?
• Władze.
• To co im podpowiesz?
• A słyszałeś piosenkę \"Z koziołkiem w tle”, która miała być reklamowym hitem Lublina?
Rozmowa z Jakubem Boczkowskim, twórcą filmu
- Bardzo szybko. Do zdjęć przymierzaliśmy się przez dwa tygodnie. Plany pokrzyżowała nam pogoda, bo cały czas padało. I w końcu same zdjęcia trwały tylko trzy dni, z czego tylko dwa przy dobrej pogodzie. Montaż zaczął się o godzinie 20, a skończył następnego dnia przed siódmą rano.
- Była ogólna koncepcja stworzenia filmu. I już w trakcie zdjęć oglądaliśmy miejsca i dopasowywaliśmy obrazki.
• Dużo miejsc nie załapało się do ostatecznej wersji klipu?
- Jak każdy swój klip wrzuciłem go do swojego internetowego portfolio. Nie mam pojęcia, dlaczego stał się taki popularny. Jacyś znajomi przekazali swoim znajomym, a znajomi znajomych znajomym znajomych. No... i nie jesteśmy tego w stanie ogarnąć. A film do tej pory ma już ponad 6,5 tys. wyświetleń.
- Nie. Gdybyśmy robili film z taką myślą, to na pewno nie o godzinie 12 w nocy i na pewno nie w styczniu. Bo w styczniu miasto nie jest przecież szczególnie atrakcyjne.
• Dostaliście od prezydenta nagrodę? Ile?
• Przekazaliście już władzom miasta prawa do filmu?
• Ile zażyczcie sobie za prawa do filmu?
- Przekażemy go za darmo.