Rozmowa z Romualdem Lipko, muzykiem, multiinstrumentalistą Budki Suflera.
• Kto wyszedł z inicjatywą reaktywacji Budki Suflera?
– Złożył się na to szereg okoliczności w tej muzycznej rzeczywistości, która nas otacza. Wyszło to gdzieś dwa, trzy, cztery miesiące temu. Na początku roku porozumieliśmy się z Tomkiem Zeliszewskim, że w takiej sytuacji, która obecnie jest, powinniśmy reaktywować Budkę.
• Co pan ma na myśli mówiąc „w takiej sytuacji”?
– Na rynku jest podmiot muzyczny, który działa pod nazwą Krzysztof Cugowski z Zespołem Mistrzów, który gra po prostu repertuar Budki Suflera. Krzysztof Cugowski ma do tego pełne prawo. Jest teraz tak, że nieistniejący zespół reprezentuje ktoś, kto doprowadził do zamknięcia działalności zespołu. W efekcie jest taka sytuacja, że nie ma Budki, ale ktoś, kto kojarzy się jednoznacznie z tym zespołem, gra muzykę Budki. Krzysztof Cugowski nie jest jedynym wokalistą, który stał na froncie zespołu. Felicjan Andrzejczak do dzisiaj śpiewa z powodzeniem i gra koncerty, jest gościem na naszych występach. Przyniósł nam zresztą „Jolką...” niebywałą popularność. Podobna sytuacja jest z nieżyjącym już Romualdem Czystawem, który nagrał dwie bardzo wysoko cenione przez naszych słuchaczy płyty: „Ona przyszła prosto z chmur” i „Za ostatni grosz”. Na tych płytach jest dużo muzyki, która jest mniej znana i my się możemy do niej odnieść, warto byłoby ją prezentować, czego oczywiście nie uczyni Krzysztof Cugowski.
• Spotkaliście się z Krzysztofem Cugowskim, żeby przedstawić mu swój pomysł?
– Zaproponowaliśmy mu oczywiście dołączenie do nas, ponieważ uważamy, że zespół przestał działać w złej woli Krzyśka. Takiej, żeby się rozwiązać, a potem kontynuować swoją prywatną karierę: na początku z synami, a później stworzyć podmiot, który jest zespołem grającym wyłącznie utwory Budki Suflera w określonym i niewielkim zakresie. On się nigdy nie utożsamiał z takimi utworami jak „Bal wszystkich świętych”, czy „Takie tango” i mówił, że tego nie będzie nigdy grał. Jest zapotrzebowanie na to, żeby ktoś prezentował muzykę Budki Suflera ze wszystkich okresów jej działalności. Budka jest naszym wspólnym osiągnięciem. Wrzucanie do tego elementów pieniędzy jest bzdurą, bo każdemu za jego pracę się płaci. Krzysztof Cugowski sam opowiada, że ma taką emeryturę, że musi grać do końca życia. Dobrze by było, gdyby wziął i nasze życie pod uwagę (śmiech).
• Jak sytuacja reaktywacji Budki Suflera wygląda od strony formalno-prawnej?
– Jesteśmy spółką cywilną i o jej losach stanowi większość, czyli w tym przypadku Tomek (Zeliszewski - przyp. aut.) i ja. Zaproponowaliśmy Krzysztofowi powrót, ale raczej bez wiary, bo nie sądziliśmy, że po tak szeroko zakrojonej akcji, mającej na celu zamknięcie Budki, zechce do niej wrócić. Odpowiedział stanowczo, że nigdy nie myślał o reaktywacji Budki, nie ma na to ochoty i że Budka się skończyła pięć lat temu. Na to nie ma jednak żadnego papieru. Przestaliśmy grać na słowo. Pan Cugowski nie ma żadnego dokumentu, który by potwierdzał rozwiązanie zespołu większością trzech głosów. Nie mamy do niego żadnych pretensji, bo zawsze robił to, co chciał. Zawsze próbował prowadzić jakąś działalność obok Budki, często na niekorzyść zespołu.
• Macie zaplanowaną trasę koncertową, a czy planujecie też wznowić działalność nagraniową?
– Oczywiście. Naszą działalność rozpocznie singiel już z nowym wokalistą Robertem Żarczyńskim. Będziemy się przymierzali do nagrania płyty. Jest taki plan, jest repertuar i są przygotowane nowe rzeczy. Rozpoczniemy, prawdopodobnie w niedalekiej przyszłości, wypuszczeniem na rynek nowego utworu razem z klipem.
>>> Czytaj także: Reaktywacja Budki Suflera. Krzysztof Cugowski: Patrzę na to ze smutkiem