Kim był Bolesław Bierut? Miał wiele twarzy, ale żadna nie była ani dobra, ani szlachetna. No, może ta propagandowa, kiedy z troską myślał o przyszłości kraju, którym złośliwa historia pozwoliła mu rządzić
Młodym pokoleniom nazwisko Bierut słabo się kojarzy. Starsi wspominają bierutowskie lata ze zgrozą. Jednak nawet i wśród nich mało kto wie, że Bolesław Bierut to nie było jego prawdziwe nazwisko.
Nazywał się Bolesław Biernacki, a konspiracyjnych pseudonimów miał kilka. – Nie chcemy zagłębiać się w takie sprawy – mówi Sławomir Grzechnik, kierownik Galerii Sztuki Socrealistycznej w Muzeum Zamoyskich w Kozłówce. – Chcemy raczej pokazać, w jaki sposób człowiek, w którego rękach spoczywał los Polaków, został wykreowany na ojca narodu przez propagandę. Jak rodził się jego kult wodzowski.
Kicz od Stalina
Na wprost wejścia przesłonięte okno, zza którego widać sylwetkę Pałacu Kultury; daru od bratniego Związku Radzieckiego. – Darów to my tutaj mamy więcej – mówi Sławomir Grzechnik.
Ot, złoty zegarek od towarzysza Stalina, który został wręczony Tomaszowi (jeden z pseudonimów) podczas jego oficjalnej delegacji w Moskwie w 1945 roku. Był to zegarek marki Hamilton z angielskimi napisami na kopercie. Zdobyczny...? Towarzysz miał szczęście do czasomierzy wręczanych mu przez Stalina. Następny, który od niego dostał, wykonany jest z przezroczystej masy i stanowi przykład kiczu absolutnego.
Biblia od Zasady
Rząd radziecki specjalnie się nie wysilił na oryginalny prezent. Podobnie jak generał Ponomarienko, który towarzyszowi z Polski w 1950 roku podarował 7 słoni szczęścia – banalny talizman, który jednak nie uchronił Bieruta od dziwnej śmierci w Moskwie.
– Wśród darów jest też Biblia, którą w 1951 roku Bierut otrzymał od niejakiego Johna Zasady – kierownik pokazuje na tom niemal nie otwierany.
Troskliwy ojciec
Na biurku towarzysza Bieruta czas odmierza zegar z jego prywatnego mieszkania przy ul. Klonowej w Warszawie: rokokowa rzecz francuskiej roboty. Bierut, choć wyrósł z bardzo skromnego domu i był działaczem ruchu spółdzielczego, prędko odżegnał się od prostoty i robotniczej skromności. – Zegar, a także inne przedmioty osobiste, prawdopodobnie przekazała Muzeum Niepodległości Wanda Górska, osobista sekretarka Bieruta – domyśla się Grzechnik. – No, może bardziej niż sekretarka. Dość powiedzieć, że na żadnej fotografii nie widziałem żony Bieruta, ale Wandę Górską tak.
Towarzysz myśli
Miał zapędy architekta. Oczywiście zgodne z panującą tendencją w Związku Radzieckim. Dlatego mamy Pałac Kultury, plac Defilad i Marszałkowską w stylu preferowanym przez wielkiego brata.
Lubelski pomnik
Bardzo ciekawe są fotografie pokazujące Bieruta w różnych sytuacjach. Oto Lublin tuż po wojnie. Uroczystości na Bronowicach 15 sierpnia 1945 roku. Pod kolejnym fotosem czytamy: „odsłonięcie pomnika Braterstwa Narodów Słowiańskich w Lublinie w sierpniu 1944 roku” – Jeszcze wojna się nie skończyła, a Lublin był wyzwolony zaledwie od miesiąca – podkreśla Grzechnik. – Zdjęcie wyraźnie wykonane z hotelu Lublinianka, ale sam pomnik nie jest za tłumem widoczny. Który to? Chyba niemożliwe, żeby w ciągu miesiąca został zbudowany nowy? A histeria stachanowska jeszcze się nie rozpoczęła...
Złośliwa historia
W kozłowieckim gabinecie Bieruta są okulary. Jest neseser toaletowy z grzebieniami, złocona papierośnica od Josifa Broz Tito, który w 1946 roku jeszcze był w łaskach towarzysza Stalina i taki prezent był ważny.
– Towarzysz Bierut miał też kilka pistoletów, jeden z nich pokazujemy – dodaje kierownik Galerii Sztuki Socrealistycznej.
W swoje 60 urodziny otrzymał Order Budowniczych Polski Ludowej. Tego dnia dzieci ślubowały, że dla uczczenia jego urodzin będą się lepiej uczyć i będą grzeczne, robotnicy wykonywali 300 procent normy, a gospodynie wiejskie wystawiały przedstawienia ku jego czci. Listy z życzeniami i intencjami płynęły z całego kraju.
Historia bywa jednak złośliwa. Okrągłe okularki Bieruta, drobiazgi, grzebyki i ołóweczki leżą dziś w oficynie pałacu arystokracji, którą tak okrutnie sekował.