Jak mówią o nas "pasjonaci”, to w podtekście jest, że nie wszystko mamy po kolei - śmieją się obydwaj.
Co tam kumpla: prawdziwego przyjaciela i partnera
- Jak były patrole jednoosobowe to był taki wspólnik, jak drugi policjant - wyjaśnia sierżant sztabowy Andrzej Kloc z Referatu Patrolowo-Interwencyjnego KPP w Świdniku.
- Tak, to przywiązanie jest obustronne. Przekazujemy sobie nawzajem cechy - dodaje aspirant sztabowy Waldemar Kamiński z Zespołu Przewodników Psów Służbowych KMP w Lublinie.
Obydwaj wzięli do swoich domów psich emerytów.
\"Psiarczyki”
Obydwaj z psami pracują już 17 lat. - Może to śmieszne, ale my lubimy tę pracę - zgadzają się obydwaj.
9 lat
- Tak, nieraz biegnie kilkanaście kilometrów, musi pokonywać różne przeszkody, czasem trzeba go przerzucić np. przez ścianę wysokości 3 metrów. Ile lat tak można? - dorzuca Andrzej Kloc.
Co po tych 9 latach? Nie wyobrażają sobie, żeby później przyjaciela można było zostawić. Aspirant wziął do domu Rokiego, sierżant Magnusa.
I kto tu rządzi
- Rocky pracował w policji 11 lat - opowiada Kamiński. - Obiecałem mu, że jak przejdzie na emeryturę, to nigdy nie założę mu tego stalowego kagańca. Okropnie go nie lubił. Dotrzymuję słowa - aspirant prowadzi na smyczy swojego emeryta.
Pies posłusznie wykonuje komendy. - Jest 50 klatek, jak dawałem komendę do "klatki”, nigdy nie pomylił swojej z inną.
Mój jest wyjątkowy
- Magnus zawsze miał niesamowity zapał do pracy. Agresywny, silny, ale bardzo zrównoważony.
- Węchem wyczuwa stan emocjonalny człowieka, czy jest się w dobrym, czy w złym nastroju - dodaje aspirant o Rokim. - Przez jakiś czas był chory i dobrze czuł się w domu. Najlepiej na łóżku...
- Mój idealnie odróżnia dzieci od dorosłych - chwali sierżant sztabowy. - Dzieciaki mogą wejść w każdej chwili na podwórze. Dorosły nawet nie może dotknąć furtki.
- Ludzie mają o psach policyjnych takie wyobrażenie, że to maszyna do wszystkiego. Nie znają specyfiki ich zachowań. To są pewne stereotypy - starają się złagodzić opinię obydwaj, ale przecież potwierdzają, że zdjęcie psu kagańca w akcji to tyle, co użycie broni.
- Dlatego psa emeryta nie powinien dostać nikt inny, jak tylko jego opiekun - co do tego są zgodni. - Wystarczy nieopatrzny gest, podniesienie ręki czy źle wydana komenda i może być dramat.
Żeby mu nie było smutno
- Mój "emeryt” na początek zjadł pilota do telewizora - nie ukrywa Kamiński. - Jak odjeżdżam czasem spod domu służbowym autem to on stoi przy ogrodzeniu i długo patrzy za mną. Wożę go czasem samochodem. Niech też ma frajdę. Jest wtedy szczęśliwy.
- Pamiętam, jak na jednym z meczów zostałem raptem sam na stadionie, osaczony przez może 40 kiboli - wspomina Andrzj Kloc. - Postanowili mnie zaatakować.
Podpiegli, a ja zdjąłem Magnusowi kaganiec. Tamci się tak wypychali, jeden przed drugiego, który pierwszy nadzieje się na psa. Nie byli dla Magnusa żadnym problemem. Zdecydowali się na odwrót, a wtedy ja z Magnusem za nimi.
Zagoniliśmy ich do sektora. Gdyby nie mój czworonożny przyjaciel, byłoby kiepsko.
Dług wdzięczności
Mogą o nich opowiadać długo. I zawsze się okazuje, że coś im zawdzięczają. Dlatego czasem Andrzej Kloc nie zauważa Magnusa na kanapie, a Waldemar Kamiński powozi Rokiego samochodem.
Maria Kolesiewicz