– Będę prezydentem realizacji zadań, a nie spraw politycznych. Będę prezydentem, który rozumie politykę jako działanie dla dobra mieszkańców, a nie dla środowisk i grup politycznych – tak mówił rok temu Krzysztof Żuk podczas ślubowania. Chwilę później Jacek Sobczak, szef lubelskiej PO, cieszył się z mównicy, że Platforma obsadziła fotel prezydenta.
Spokój w Radzie Miasta trwał 11 miesięcy i 11 dni. Zburzyła go… sama Platforma. Jej radni doprowadzili do zdjęcia z porządku obrad prezydenckiego projektu podwyżek cen biletów ZTM od 1 kwietnia 2012 r. Miała ona dać 8 milionów zł. Co więcej, radni PO nie zgłaszali do niej wcześniej większych zastrzeżeń. Nieoficjalnie wiadomo, że to kara za zbytnią niezależność Żuka, który nie daje politycznym szefom PO rządzić miastem z tylnego siedzenia.
Na początku kadencji Żuk dotrzymał słowa danego kontrkandydatom. Zbigniew Wojciechowski został jego zastępcą (na krótko, bo został posłem). Zgodnie z porozumieniem z Sierakowską, dał stanowisko doradcy Krzysztofowi Szydłowskiemu z SdPl (ten stracił stanowisko po tym, jak zorganizował karkołomną konferencję, na której ganił Ratusz).
Rok z asfaltu
Pierwszy rok przyniósł wielką dawkę remontów ulic. Nowy asfalt pojawił się na fragmencie al. Kraśnickiej, Lwowskiej, Podzamcze, Unickiej, al. Spółdzielczości Pracy, al. Smorawińskiego, al. Kompozytorów Polskich, Koryznowej. Na zdegradowanej Krochmalnej i wyboistym fragmencie ul. Diamentowej.
Drogowcy przebudowali skrzyżowanie al. Solidarności z ul. Prusa i Dolną 3 Maja, trwają prace na ul. 3 Maja, jest nowy odcinek ul. Grygowej. Nie było tak od dawna. Jest nawet lista koniecznych remontów na kolejne lata, a w projekcie przyszłorocznego budżetu również widnieje wiele ulic. Co więcej, Zarząd Dróg i Mostów podpisał już umowę z firmą, która ma zbudować nowoczesny system zarządzania sygnalizacją świetlną na kilkudziesięciu skrzyżowaniach.
Prezydent dogadał się z rowerzystami: przy Koryznowej powstała nowa ścieżka rowerowa, a w jezdni ul. Krochmalnej wydzielony pas dla jednośladów. Przybyło stojaków na rowery i powstał dokument określający standardy i zasady budowy nowej infrastruktury rowerowej.
Górki mają z górki
Wielkim sukcesem prezydenta było przełamanie pata w sprawie górek czechowskich. Miasto zyska skrzyżowanie, inwestor zbuduje centrum handlowe, a najcenniejszą przyrodniczo część dawnego poligonu wykupi Ratusz. Sprawa ciągnęła się kilkanaście lat, dopiero Żukowi udało się przekonać radę, by zapaliła zielone światło inwestorowi.
Wietrzenie Ratusza
Dyrektor Wydziału Ochrony Środowiska, Marian Stani – choć uchodził za niezatapialnego – nie pracuje już w urzędzie. Odszedł sam, ale wcześniej coraz częściej był ganiony przez szefów. Zdarzyło się nawet, że zastępca prezydenta skrytykował go publicznie, przy przedstawicielach innych metropolii.
Po czterech latach rządów Adama Wasilewskiego, który nie umiał raczej uderzyć pięścią w stół, Żuk musiał ustawić sobie podwładnych. Zdarza się jednak, że musi uciekać się do ręcznego sterowania. Wszystkiego upilnować nie zdoła, choćby dyrektora Wydziału Komunikacji, który latem tak ochoczo rozdał urlopy pracownikom, że brakowało ich do obsługi interesantów stojących w kolejkach od bladego świtu.
Z Ratuszem rozstała się nisko oceniana Marzena Jodłowska, dyrektor Wydziału Inwestycji. Z Urzędu Miasta wyodrębniono Zarząd Dróg i Mostów. Dyrektorem Kancelarii Prezydenta przestała być Iwona Haponiuk, którą Żuk przeniósł na stanowisko zastępcy dyrektora w Wydziale Sportu i Turystyki. Fotel dyrektora Wydziału Gospodarki Komunalnej stracić ma Tomasz Radzikowski.
I trochę smrodku.
Zmian personalnych nie ma w Straży Miejskiej, choć wiele się o nich mówiło. Kontrola z Urzędu Miasta wykazała nieprawidłowości, ale nie tak duże, by mający wielu zwolenników komendant stracił posadę. Później wyszło na jaw, że prowadzący kontrolę urzędnik dostał w Straży Miejskiej posadę naczelnika i to bez konkursu.
Wewnętrzna kontrola wykazała, że miasto nie umie solidnie sprawdzać biletów na parkingach. Efekt? Jedno miejsce zarabia przez dwie godzinny dziennie, a nie przez osiem.
Przegrana-wygrana
Choć Lublin przegrał wyścig o tytuł ESK 2016, to jednak pospolite ruszenie różnych środowisk było wartością samą w sobie. Wielu mieszkańcom udało się uwierzyć we własne miasto. Powstało mnóstwo pomysłów na wydarzenia. Zaraz po przegranej padły zapowiedzi, że nie zostanie to zmarnowane. Ale to, co dalej dzieje się z tymi pomysłami, odbywa się chyba za cicho; w gronie animatorów, artystów i wolontariuszy. Wśród zwykłych mieszkańców entuzjazmu współtworzenia rozpalać na większą skalę nikt już nie próbuje. Co nie znaczy, że nie można tego jeszcze sprytnie odkręcić.
Decyzje niepopularne
Prezydent musiał też wybrnąć z ogłoszonego w poprzedniej kadencji konkursu na projekt przebudowy pl. Litewskiego – większość lublinian krytykowała zwycięską pracę. Dopiero niedawno Ratusz uznał, że nie spełnia ona wymogów, ale architekci mogą się jeszcze odwoływać.
Zabrakło odwagi
Porażką Żuka jest to, że znów przed wyborami parlamentarnymi Lublin zalały plakaty polityków wieszane za preferencyjną opłatą uchwaloną przez radnych kilka lat temu. Żuk chciał zmienić stawki, przez co politycy płaciliby 16-krotnie więcej niż teraz, kiedy płacą kilka razy mniej niż inni.
Prezydent skierował taki projekt do rady, ale go… wycofał, bo radni i tak by go nie poparli. Żuk nie odważył się na to, by postawić radnych pod ścianą i zmusić do głosowania za śmietnikiem wyborczym lub przeciw niemu.
Ale niezależnie od tego i tak mógł później zdecydować, że plakatów nie będzie wcale, jak zrobił to prezydent Białej Podlaskiej. Na to się nie zdobył. Zamiast tego mieliśmy śmietnik, a na jednym ze skrzyżowań widoczność ograniczał baner z podobizną Żuka i informacją, którego kandydata popiera.
Zmiany przyspieszyły
MOSiR stał się spółką, przez co będzie mógł zaciągać kredyty, nie zwiększając długu miasta. Prezydent wynajął też światową firmę, by pozyskiwała dla nas inwestorów, a w dawnej Fabryce Samochodów rozkręcić ma się produkcja ciągników – docelowo do 5 tys. sztuk rocznie.