Wszystko jedno jak o mnie mówią, byleby nie przekręcali nazwiska – to życiowe motto Konrada Rękasa – twierdzą jego polityczni przeciwnicy. I z niepokojem czekają na kolejne afery i skandale z udziałem przewodniczącego sejmiku. A ten ma się świetnie.
Rozgłos przede wszystkim
Zła prasa nie robi na nim wrażenia. Choć od tytułów z ostatniego (tylko) roku jeży się włos na głowie. – Gdybyście kłamali, podałbym was do sądu – mówi Konrad Rękas o lubelskich mediach. – Ale ten rozgłos przydaje mi się. Kiedyś rozpoznawano tylko moje nazwisko. Teraz mam rozpoznawalną twarz.
• Czyli wszystko jedno jak mówią, byleby nie przekręcali nazwiska?
W zasadzie tak. W wyborach samorządowych przeszedłem, bo ludzie znali moje nazwisko z „Tygodnika Chełmskiego”, gdzie pracowałem. Teraz piszą o mnie wszystkie gazety. Wczoraj jechałem taksówką i kierowca zapytał mnie, czy jestem na urlopie, bo już chyba z tydzień nic o mnie nie napisaliście.
Ale rozpoznawalność nie zawsze jest korzystna. – Szedłem ulicą w pobliżu Urzędu Marszałkowskiego – opowiada Rękas. – Chodnikiem szły dwie starsze panie. Jedna o kulach. Kiedy mnie zobaczyła podniosła kule do góry, wymierzyła we mnie i krzyknęła „To ten przestępca Rękas”.
Uczciwością nie grzeszy
I trudno się dziwić kobiecie. Przewodniczący ma na swoim koncie niejeden grzeszek. Przede wszystkim jest oskarżony o sfałszowanie podpisów pod dokumentami założycielskimi stowarzyszenia Legia Akademicka. Trwa także postępowanie wyjaśniające czy wpisy w jego indeksie na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim nie zostały sfałszowane.
Marszałek Konrad Rękas?
– Przyszłą kadencję także chciałbym spędzić tutaj – mówi Rękas. – Tylko na innym stanowisku.
Tam? – wskazuję na pokój marszałka
Może, może – uśmiecha się przewodniczący. – Ale to będzie zależało od wyborców. Pracuję na nazwisko.
Kim jest Konrad Rękas
Przewodniczący Sejmiku Województwa Lubelskiego, prezes Stowarzyszenia Samorządów "Euroregion Bug”, Stowarzyszenia Rozwoju Regionalnego Lubelszczyzny oraz członek Krajowej Komisji Rewizyjnej Związku Województw RP.
Polityką zainteresował się już w 1989 r. jako 14-latek. Z niecierpliwością czekał na osiągnięcie pełnoletności. Z dowodem w kieszeni mógł zapisać się do partii. Wybrał Stronnictwo Narodowe "Szczerbiec”. W tym samym roku wstąpił w szeregi Samoobrony.
Współpracował także z wieloma innymi, często skrajnymi partiami. On sam twierdzi jednak, że był związany jedynie z ruchem narodowym i Samoobroną. Dwukrotnie sięgał po indeks. Próbował skończyć prawo na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, potem politologię na UMCS. Żadnych studiów nie skończył. Pierwsze przerwał po roku (na uczelni twierdzą, że po jednym semestrze), drugie po trzech latach.
Brak wyższego wykształcenia nie przeszkodził mu w rozwinięciu kariery dziennikarskiej. Drukował w ultraprawicowej "Myśli Polskiej”, "Dziś” Mieczysława Rakowskiego, "Zaczynie”, lewicowym "Czasie Lubelskim”, oraz "Tygodniku Chełmskim”. W dwu ostatnich tytułach pracował na etacie. Jego artykuły, szczególnie z "Tygodnika Chełmskiego”, wzbudzały kontrowersje, sprawy kończyły się w sądzie.
Już jako przewodniczący sejmiku stał się negatywnym bohaterem gazet. Lubelskie dzienniki ujawniły m.in., że uchylał się od płacenia kar za jazdę bez biletu autobusami i pociągami. Oskarżono go również o zdemolowanie samochodu. Wiele kontrowersji wzbudziła także kwestia wykonywania pracy w urzędzie w czasie, gdy był na zwolnieniu lekarskim. Rękas nie znalazł czasu, żeby udowodnić, że zwolnienie nie jest "lewe”. Chciał zatrudnić doradcę z kryminalną przeszłością. A jego kolejny doradca został posądzony o gwałt. Teraz Rękas jest oskarżony o fałszerstwo. Toczy się też postępowanie wyjaśniające w sprawie sfałszowania wpisów do indeksu na KUL.