Na starej fotografii młoda dziewczyna stoi przy motocyklu. Wysoka. Ładna. Biała sportowa bluzeczka, wygodne spodnie i szeroki pas podkreślający wcięcie w talii. To ma na sobie. Przed sobą kilka tygodni życia
Ostatni raz
Postawiła na swoim i koniec. Pożegnała się czule z ojcem i matką, ucałowała młodsze rodzeństwo - brata Ryszarda i siostrę Danusię - i zaciągnęła się do wojska jako sanitariuszka. Ruszyła na wschód.
Ostatni raz była widziana 23 września 1939 r. w chełmskim szpitalu polowym, skąd z transportem rannych ruszyła w kierunku Hrubieszowa. Tam dopadła ją śmierć.
Egzekucja na ściernisku
Ustawiono ich w szeregu. Szeregowców oddzielono od oficerów i podoficerów. Tych ostatnich wyprowadzono na ściernisko. Stanęli nad rowem melioracyjnym. - Sanitariuszka wykazała się wielką odwagą. Próbowała nie dopuścić do egzekucji, powołując się na konwencję genewską, ale Sowieci jej nie posłuchali - opowiada Lech Szopiński, wójt gminy Mircze, który z wykształcenia jest historykiem, a zamiłowania regionalistą.
Trupy na furmance
- Furmanką woziliśmy z bratem trupy - wspominał niedawno 84-letni Józef Szpyrka z Miętkiego. - Wszędzie mieli rany. Leżeli na niwce.
Cudem udało się wyjść cało z egzekucji Szczepanowi Lewandowskiemu z Puszczykowa koło Poznania i Tadeuszowi Sołtysowi spod Rawy Ruskiej.
Pod lasem
- Gdy skończyła się wojna, zaczęli jej szukać przez Czerwony Krzyż na terenie ZSRR i wszędzie, gdzie tylko się dało - wspomina 76-letnia Genowefa Gala z Bednar, siostra stryjeczna Ireny. - Według jedynej informacji, jaka do nich dotarła, ktoś ją widział we wrześniu 1939 roku pod jakimś lasem.
Ale gdzie? Nikt nie wiedział.
W końcu rodzice pogodzili się z jej śmiercią i na cmentarzu w Łowiczu wmurowali pamiątkową tablicę:
"Śp. Irena Grzywacz
Zginęła w obronie ojczyzny we wrześniu 1939 roku w 19-tym roku życia
Cześć Jej Pamięci”.
Gdzie jest nasza córka?
Irena jednak nie wracała, a jej młodsza o sześć lat siostra do końca życia została panną. Danuta Grzywacz zmarła w 2004 roku. Kilka lat wcześniej w Warszawie zmarł jej brat Ryszard.
Wójt na tropie
Zebrane w czasie ekshumacji kości złożono do trumien, które spoczęły na mireckim cmentarzu. - Większość z naszych żołnierzy była rozstrzelana, jeden zginął od strzału z broni krótkiej w skroń. To był najprawdopodobniej właśnie kapral Labrzycki - powiedział po ekshumacji wójt gminy Mircze.
Wiadomo, że we wspólnej mogile leżały też kości Ireny Grzywacz. Personaliów pozostałych żołnierzy nie udało się ustalić. Lech Szopiński próbował na własną rękę dotrzeć do rodziny sanitariuszki. I udało się. - Zauważyłem, że w okolicach Łowicza jest dużo takich nazwisk - mówi Lech Szopiński. - To był dobry trop.
Pogrzeb
- Bo to przecież tyle lat minęło… - mówi pani Genowefa Gala i za każdym razem żałuje, że tej chwili nie doczekała rodzona siostra Ireny. - Danusia pojechałaby na grób siostry, którą do końca życia miała w sercu.
Uroczysty pochówek sanitariuszki i 14 żołnierzy - pod patronatem wojewody lubelskiej - odbędzie się na mireckim cmentarzu 30 kwietnia br. Granitową kwaterę zaprojektował Marek Moderał.
Do Mircza wybiera się ze stolicy bratanek Ireny Grzywacz. - Przyjadę z żoną - zapowiada inż. Andrzej Grzywacz. - Jestem dumny ze swojej cioci. Szkoda, że ojciec nie doczekał tej chwili.