Problemów i potrzeb jest wiele, możliwości i narzędzia są skromne, oczekiwania mieszkańców duże, a reakcje bardzo różne. Ta praca to często rodzaj służby - mówi o swojej pracy Barbara Skowronek, sołtys Nowego Stawu, laureatka nagrody kapituły w plebiscycie Człowiek Roku 2016
• Co spowodowało, że postanowiła pani zostać sołtysem?
- Nie było to moim celem, ani tym bardziej marzeniem jako młodej dziewczyny, która wróciła po kilku latach pobytu w małym mieście. Otworzyłam wtedy mały sklepik ogólnospożywczy w Nowym Stawie. Sołtys, pełniący wówczas tę funkcję od wielu kadencji, zrezygnował z przyczyn zdrowotnych. Chętnych na jego następcę nie było. Ktoś z klientów mojego sklepiku zasugerował, że może to ja powinnam zostać sołtysem, ponieważ jestem osobą kontaktową i łatwiej mi będzie nawiązać bezpośrednią relację z mieszkańcami. Ponieważ wychowałam się w moim Nowym Stawie, dorastałam tu, znam tu każdy kąt i uważam to za najpiękniejsze miejsce na ziemi, moje miejsce, zdecydowałam się spróbować swoich sił na tym zupełnie nowym dla mnie polu. Przyznam szczerze, że początkowo rola ta bardzo mnie onieśmielała, a i żartów z młodego sołtysa w spódnicy było niemało. Chociaż początkowo nie było łatwo, to z pomocą kilku życzliwych ludzi jakoś się zaczęło. Z jednej strony patrząc wieś ta, choć urocza, była wyludniona, zaniedbana, położona daleko od szlaków komunikacyjnych. Z drugiej strony rodziła się nowa rzeczywistość społeczna, a z nią nowe szanse. Powoli, ale konsekwentnie te szanse wykorzystujemy.
• Jakie przeszkody napotkała pani podczas swojej pracy na rzecz mieszkańców Nowego Stawu?
- Odpowiedź na to pytanie jest złożona. Jeśli chodzi o wykonywanie czysto statutowych obowiązków sołtysa, to w zasadzie nie ma przeszkód, żeby to robić dobrze. Jeśli natomiast ma się marzenia o szybciej zachodzących zmianach w infrastrukturze wsi, to niezbędna jest zauważalna społeczna aktywność zarówno sołtysa, jak i mieszkających tu ludzi. Sołtys nie ma bowiem ani odpowiednich środków, ani narzędzi, żeby takie zmiany realizować. Ma natomiast możliwość inicjowania i podejmowania nieustannych prób mobilizacji społecznej. To wymaga jednak ogromnej ilości czasu i właśnie niedostatek tego czasu jest dziś przeszkodą największą.
• Co jest najtrudniejsze w pracy społecznika i sołtysa?
- Praca sołtysa, jak każdego społecznika, do łatwych nie należy, wiadomo to nie od dzisiaj. Problemów i potrzeb jest wiele, możliwości i narzędzia są skromne, oczekiwania mieszkańców duże, a reakcje bardzo różne. Ta praca to często rodzaj służby. Nie ma jakichś konkretnych godzin, nie ma dni wolnych, bo przecież jak zasypie śniegiem, zabraknie prądu czy też w innych nieoczekiwanych sytuacjach, które się po prostu zdarzają, trzeba w nich pośredniczyć i w miarę szybko reagować, aby móc rozwiązać problem. Dlaczego więc to robię skoro to takie kłopotliwe? Bo to lubię. Ale nie uskarżam się, mówię o trudnościach, bo pan mnie o to pyta. Najważniejsza jest skuteczność w działaniu. Zawsze jednak jest tak, że trzeba coś zainicjować. Jeśli ludzie widzą chociażby najmniejszy pozytywny efekt w jednym przedsięwzięciu, to wiara w powodzenie następnych projektów rośnie i rośnie też społeczne zaangażowanie mieszkańców.
• W jaki sposób wspierają panią władze lokalne? Co pod tym względem powinno ulec poprawie?
- Jeśli to społeczne zaangażowanie jest widoczne to i łatwiej o wsparcie naszych wysiłków przez gminne i powiatowe władze samorządowe. My tego wsparcia doświadczamy i z całego serca za nie dziękujemy. Ten rezonans władz lokalnych znajduje wyraz w pomocy lub kompletnej realizacji takich projektów infrastrukturalnych jak główna droga przez wieś i połączenie jej z trasą Niemce-Garbów, utwardzanie i bieżąca konserwacja dróg bocznych, bieżąca konserwacja oświetlenia ulicznego, sukcesywny remont zrujnowanego budynku dawnej szkoły podstawowej i adaptowanie go do funkcji miejscowej świetlicy, wykonanie miejscowego zalewu rekreacyjnego wraz z podstawową infrastrukturą z najbliższą perspektywą jego rozbudowy i modernizacji.
Czy coś powinno ulec poprawie? Nie wiem. Myślę, że wszystko jest tak, jak powinno być. Jako przedstawiciel mojej miejscowości zawsze mogę się udać do urzędu gminy z jakimkolwiek problemem, dotyczącym mojej miejscowości i moich mieszkańców i jestem zawsze z uwagą wysłuchana. Pracownicy urzędu gminy, a jeśli trzeba to i wójt, poświęcają mi tyle czasu, ile potrzebuję. To jest bardzo istotne, to dodaje sił.
• Jak pani godzi pracę z zaangażowaniem w życie społeczne Nowego Stawu?
- Dzisiaj wiem, że funkcja sołtysa powoduje konieczność angażowania się w wiele różnych przedsięwzięć kosztem czasu, który można poświęcić sobie i swojej rodzinie. Takie ryzyko jest wpisane w tę funkcję. Kierownictwo firmy, w której pracuję stara się zrozumieć moją filozofię życia za co bardzo serdecznie w tym miejscu dziękuję. Bez tego byłoby znacznie ciężej. Stąd, w razie potrzeby, uzgodniona elastyczność w dziennym rozkładzie wykonywania moich obowiązków służbowych oraz moja dyspozycyjność w przypadku potrzeb firmy.
• Jakie ma pani plany na przyszłość? Jakie marzenia?
- Zagospodarowanie i uporządkowanie istniejącego stawu znajdującego się w otulinie Krajobrazowego Parku Kozłowieckiego wraz z otoczeniem, które jest wyjątkowo piękne. Dalsze prace remontowe i adaptacyjne w budynku świetlicy wiejskiej, tak aby stała się w większym stopniu atrakcyjnym miejscem integrującym społeczność lokalną.
Marzenia? Marzeniem wszystkich mieszkańców jest kanalizacja i gaz z sieci. Tym marzeniem chciałabym się podzielić z naszymi władzami samorządowymi.
• Z jakimi głównymi problemami borykają się mieszkańcy Nowego Stawu?
- Nagminne zaśmiecanie naszego lasu i okolic wspomnianego stawu, przy którym znajduje się altanka wybudowana za fundusze unijne pozyskane przeze mnie i moich mieszkańców w czasie pierwszej kadencji. Odbywające się tam w okresie letnim imprezy młodzieży z okolicznych miejscowości w znacznym stopniu zakłócają spokój do późnych godzin nocnych. Dochodzi przy tym często do zaśmiecania oraz dewastowania tego, co ktoś inny ciężką, często bezinteresowną pracą wykonał. Ale nie ma dymu bez ognia, z tym też sobie przecież poradzimy.
Barbara Skowronek
do naszego plebiscytu została nominowana w kategorii Działalność Społeczna. Uzyskała 4690 punktów, co dało jej drugie miejsce w obrębie kategorii. Powołana przez redaktora naczelnego Dziennika Wschodniego kapituła nagrodziła ją za „wzorowe i kreatywne wypełnianie funkcji lidera lokalnej społeczności”.
Człowiek Roku 2016
Nasz plebiscyt miał na celu wyróżnienie najaktywniejszych przedsiębiorców, artystów, animatorów i społeczników w naszym regionie. W kategorii „Biznes” zwyciężył Grzegorz Dębiec, prezes firmy Transhurt, do której należy galeria Olimp.
Człowiekiem Roku w kategorii „Działalność społeczna” została Marta Włosek, założycielka i prezes Fundacji Na Rzecz Ochrony Praw Zwierząt EX LEGE. W kategorii „Kultura” zwyciężył Paweł Adamiec, uznany fotograf kreatywny, autor cyklów „Królowie Nadbużańscy” i „Królowie Lubelscy”. „Zwykłym bohaterem” został Artur Banasik, który od wielu lat organizuje Charytatywny Turniej Sportowy. Nagrodę kapituły otrzymała Barbara Skowronek, lokalna aktywistka, sołtyska w Nowym Stawie w gm. Niemce.
*W kolejnych wydaniach Magazynu Dziennika Wschodniego ukażą się w wywiady ze zwycięzcami w poszczególnych kategoriach